No i stało się to, co dzieje się co roku. Przybyło mi jeden rok więcej; kolejny rok doświadczenia do niesienia na własnych plecach. Mogę sobie pogratulować kolejnego osiągnięcia w życiu: przetrwałem w tym coraz gorszym świecie. Nie dałem się przeciwnościom losu, czy też ludziom, którzy chcieli zniszczyć cokolwiek w moim życiu, abym miał ciężej, ani mojemu najgorszemu wrogowi: samemu sobie.
Wydarzło się wiele rzeczy w ciągu ostatniego roku, których będę żałował do końca życia. Były też rzeczy, których nigdy nie zapomnę, bo były wyjątkowe. Starałem się, jak mogłem, aby być szczęśliwym człowiekiem, przejmując się tym, aby i mi, i mojej śmieszniejszej połowie było dobrze. Pewnie daleko nam do tego ideału, ale jeśli pomimo naszych problemów potrafimy się wciąż uśmiechać, to chyba nie jest najgorzej.
Kilku najbliższych znajomych złożyło mi życzenia, bo niespecjalnie celebruję tego typu okazje; matka naskrobała gigantycznego emaila jak to ma w zwyczaju, a moja połowa standardowo przyłożyła mi w twarz nim oznajmiła mi, że zapomniała. Z tym, że przyłożenie było przez sen, a ja zamiast wypocząć zastanawiałem się, czy na leżąco może lecieć mi krew z nosa. W ramach przeprosin dostałem w ostatni weekend tort urodzinowy, który był robiony bardzo niestandardowo.
Postanowiłem uwiecznić tyle, ile mogłem. W końcu takich rzeczy nie widuje się na co dzień.
Musicie wiedzieć, że u mnie w mieszkaniu ciepło jest tylko w pokoju, gdzie śpimy, bo tam elektryczny grzejniczek dogrzewa nasze zmarźnięte ciała niemal cały czas. Kuchnię i łazienkę ogrzewamy tylko na ten czas, kiedy musimy w nich urzędować. Ogrzewanie w tym ekologicznym domu jest drogie i nieopłacalne, bo ciepło ucieka każdą możliwą szczeliną (a uwierzcie mi – jest ich sporo). Mieliśmy więc do pomocy w gotowaniu… farelkę. Początkowo do ogrzewania nas, a potem…
Moja połowa wykorzystała grzejniczek, aby cukier rozpuścić, a masło zamienić z kamienia w masło.
Dalej było nawet standardowo: cztery żółtka ubić z cukrem, aż do połączenia składników, masło rozbić gdzieś na boku i dodać do składników. Potem dodaliśmy kakao i nieco nalewki bursztynowej. Całą masę położyliśmy na kupione wcześniej spody do ciasta. Całość moja połowa udekorowała świeczką, abym miał prawdziwe spóźnione urodziny. Żeby było zabawniej, dostałem nawet napis LOL zrobiony ze skórek od pomarańczy.
Na niebie co chwilę pojawiały się fajerwerki, rozświetlające niebo. Stwierdziliśmy, że cała Anglia celebruje moje spóźnione urodziny.
Co do ciasta… Pamiętacie motyw z cukrem i farelką? Niezbyt się roztopił i czuć go było przy każdym kawałku. Do tego ciasto wyszło zbyt słodkie jak na nasz gust, ale za to nalewka nadała mu niesamowitego smaku – czegoś w rodzaju goryczki. Pewnie nie będzie następnego razu, bo zjedzenie całej kostki masła niezbyt było zdrowe, ale raz w życiu można sobie pozwolić.
Moja połowa bardzo postarała się za co bardzo dziękuję. Było śmiesznie. Śmieszniej było chwilę potem, kiedy miłość ma stwierdziła, że mam urodziny w grudniu. Mój obolały nos bolał mnie jeszcze bardziej: ze śmiechu.
Oczywiście pozostała jeszcze kwestia zmycia naczyń po urodzinowym szale. Zgadnijcie na kogo wypadło w tym roku?
Mefisto
Wszystkiego Najlepszego! Zdrowia, szczęścia, pomyślności, uśmiechu na twarzy co dzień i samych pozytywów w życiu… Nieskończenie wiele ciekawych gier do recenzowania i przygód do opisywania 🙂 Spełnienia wszystkich marzeń…
W zeszłym roku moje 30 urodziny przeszły jakoś tak bez echa… Rodzice oboje byli w pracy… Jedyne to się zabawiłem potem jak odwiedziło mnie Stowarzyszenie Celtica… A w tym roku zanosi się na to, że urodzin w ogóle mieć nie będę…
Poświętuj jeszcze trochę, za nas obydwu… Happy Birthday, Przyjacielu 🙂
Dziękuję bardzo. 🙂 Myślę, że niektóre da się spełnić (chociażby z grami :))
Zawsze można poświętować samemu: pójść na zakupy i kupić coś co się lubi (ciasto, książkę, ubrania).
Najważniejsze, aby starać się przynajmniej czerpać radość z tych najmniejszych, codziennych czynności, które sprawiają nam radość, ludzi bliskich nas otaczających, szkoły/pracy, pasji, które rozwijamy, tego że przeżyliśmy kolejny dzień itp. Nie jest to łatwe, gdyż pracowanie nad emocjami jto trudne zadanie, ale można się tego nauczyć. No i sztuką jest niemyślenie o tym co inni o nas sądzą.
Gratuluję, że udało Wam się tego fajne ciasto, że prawdziwie się kochacie. Oby tak dalej 😀
Ah, najlepszego, zdrowia dużo przede wszystkim dla Ciebie, dziewczyny, innych dla Ciebie ważnych ludzi, stawaniu się coraz lepszym w grach, pisaniu bloga i jeszcze ważna sprawa, czyli spełnienia marzeń! ; )
P.S W końcu wiem gdzie mieszkasz, bo przez jakiś czas myślałem, iż w Azji, ale to taki szczegół mało ważny.
Dokładnie! Najlepsze życie to takie, gdzie można znaleźć w sobie siłę, by cieszyć się z byle głupoty.
Dziękuję bardzo za życzenia. 🙂
Ja też ciągle pracuje nad tym, aby panować nad swoimi emocjami, chociaż nie jest to łatwe.
A tym co ludzie o mnie myślą nie przejmuje się już od jakiegoś czasu, bo nikt za nas życia nie przeżyje, a zdrowie naszej psychiki, zdrowie ogółem jest najważniejsze.
Nie ma za co 😀
Cóż, emocje są częścią Ciebie, więc panowanie nad nimi to jak kontrola samego siebie – tej części, której nie znasz. Jak już poznasz to robi się to dosyć proste. 😉
Dokładnie. 🙂
ee… wszystkiego najlepszego…?! ;p
przed Meksykiem jeszcze pamiętałam ;p
Dziękuję. 🙂 Ktoś robiąc mi ciasto na urodziny stwierdził, że mam urodziny w grudniu, więc się o swoją pamięc nie martw. 😀
Pingback: #136. Złote mądrości Połówki cz.1 – Z pamiętnika buntownika…