Beholder. Gra, w której zmuszeni jesteśmy do podejmowania decyzji – dobrych lub złych. Niekiedy decyzje podejmowane są za nas, a my możemy jedynie podążać za ustalonym już harmonogramem wydarzeń.
Gra została stworzona przez Warm Lamp Games i wypuszczona na platformę Steam dziewiątego listopada 2016. Muszę to przyznać z ręką na sercu, że gra urzekła mnie swoją niebanalnością, dziwnością, jak i ułudnym poczuciem władzy. Wszakże to my możemy donieść na kogoś i pozbyć się go z grona naszych lokatorów. To my poniesiemy konsekwencje złego wyboru.
Mamy rok 1984. Zostajemy przydzieleni do zarządzania kamienicą, w której dzieją się mniej lub bardziej ważne dla historii losy. Żyjemy w totalitarnym państwie, żywność jest na kartki, a my, aby przeżyć i zapewnić byt naszej rodzinie, musimy śledzić naszych sąsiadów i podejmować niejednokrotnie ciężkie wybory między wspieraniem uciążliwego systemu, rewolucjonistów, a własną moralnością.
Nazywamy się Karl Stein. Wraz z rodziną: żoną Anną, córką Martą i synem Patrykiem trafiamy do kamienicy, którą – z polecenia rządu – przyszło nam zarządzać. Na miejscu spotykamy Bruno Hempf’a – naszego przełożonego, który naświetla nam, co rząd rozumie poprzez zarządzanie. Mamy zbierać informacje (np. poprzez grzebanie w prywatnych rzeczach lokatorów lub podrzucanie im nielegalnych fantów), montować ukryte kamery i profilować najemców, a w momencie łamania przez nich dyrektyw, reportować nielegalną aktywność. Oczywiście nie oznacza to, że musimy koniecznie zgłaszać wszystko i wszystkich – wszak to my sprawujemy władzę w tym budynku. Można też i szantażować najemców. W końcu kto nam zabroni?
Nasze zadania są prozaicznie proste: śledź tego, donieś na tamtego, eksmituj kogoś innego… Jednakże sposób, w jaki wykonamy nasze zadanie, umożliwi nam poznanie zupełnie inne zakończenia. W końcu ci, którym okażemy litość, mogą kiedyś nam okazać litość.
W grze możemy być patriotą, który słucha i wypełnia wolę Wielkiego Wodza. Możemy także spiskować przeciwko niemu i wspierać Nowe Jutro – organizację antyrządową, która dąży do obalenia srogiej dyktatury. Jednakże trzeba pamiętać, że każdy nasz wybór ma swoje konsekwencje w przyszłości. Czasem jest to dla nas kwestia życia i śmierci.
Pomimo swoich zabawnych elementów oraz lekkiej i przyjemnej (oraz bardzo szarej) grafiki, gra jest bardzo złożona. Podejmowane wybory to gra z własnym sumieniem. Wcielając się z Karla stawałem przed decyzjami, które niekiedy balansowały między jednym złem, a drugim. Beholder można przejść w kilka godzin, aczkolwiek ciekawość, co kryje się za innymi wyborami, sprawiła, że grę przeszedłem kilkukrotnie, starając się o jak największy wachlarz zakończeń. I – przyznam bez bicia – jest ich sporo i były warte zmarnowanego na nie czasu.
Uważam, że fani gier, w którym podejmuje się wiele wyborów, powinni obowiązkowo dodać ją do swojej kolekcji. Problemy, z którymi napotyka się nasz bohater, są niebanalne i niejednokrotnie zajęły mi sporo czasu zanim zdecydowałem się na jakiś krok. Również wielokrotnie żałowałem podjętem decyzji, bowiem żaden z wyborów nie był tak naprawdę wyborem, na który chciałem się zdecydować.
Przyznam szczerze, że to jedna z lepszych gier, które grałem w tym roku.
Mefisto
Pingback: #091. Beholder: Błogi sen – Z pamiętnika buntownika…