Castlevania: Lords of Shadow to wydana w 2010 gra, którą stworzyło MercurySteam i Kojima Productions, a opublikowało Konami. Trafiłem na nią przypadkiem, aczkolwiek był to bardzo udany przypadek, bowiem po przejściu tej części, zakupiłem wszystkie pozostałe, które są obecnie dostępne na PC.
Zacznijmy jednak od początku.
W tej grze wcielamy się w Gabriela Belmonta, członka Zakonu Światła (Brotherhood of Light), aby odnaleźć Jezioro Zapomnienia (Lake of Oblivion), a przy okazji i Prastarego Boga, który będzie nam pomagał podczas naszej misji. Przy jeziorze nasza zamordowana żona Marie informuje nas, że dusze założycieli zakonu twierdzą, iż ten kto posiądzie moce Mrocznych Lordów (Dark Lords), będzie w stanie odnowić połączenie Ziemii z Niebem, uwolnić błąkające się dusze i ocalić świat. W tym momencie spotykamy naszego towarzysza i – jak się okazuje – narratora naszej opowieści (bowiem gra jest podzielona na rozdziały) o imieniu Zobek. Jest on członkiem zakonu i informuje nas, że wiedza, którą podzieliła się z nami Marie dostępna jest jedynie dla wybranych członków bractwa i jedynie człowiek o czystym sercu może zbawić świat.
Zabijając trzech Lordów i odbierając im fragmenty Maski Boga będziemy mogli nie tylko zjednoczyć Niebo z Ziemią, ale też odzyskać ukochaną. Te słowa pchają naszego bohatera w objęcia przygody.
Nasza wędrówka ciągnie się przez ziemie trzech najmroczniejszych istot na świecie. Pierwszy jest Wilkołak Cornell, który przez swą śmierć ofiarowuje nam pierwszy fragment, ale też i cenną wiedzę, jaką jest fakt, że Mroczni Lordowie to pozostałość po założycielach Zakonu Światła, którzy przekształcili się w potężne dusze i opuścili ziemski padół zostawiając za sobą mrok swoich serc.
Kolejną przeciwniczką jest Carmilla, potężna wampirzyca. Nim jednak stawimy jej czoła, mamy szansę spotkać jej córkę Laurę. Chociaż dziewczynka ma nad nami przewagę i może nas zabić bez większego wysiłku, miłość Marie i Gabriela sprawia, że Laura wycofuje się, zazdroszcząc nam tego uczucia, a tym samym darując nam życie.
Ostatnią maskę ma sama Śmierć. Udajemy się więc do świata umarłych, aby ją zdobyć. Pomagający nam Prastary Bóg oddaje życie, abyśmy mogli tam wejść i spełnić swoje przeznaczenie.
Kiedy pokonujemy ostatniego nemesis, okazuje się, że zostaliśmy oszukani przez Zobeka. To on okazuje się ostatnim Mrocznym Lordem i z zaskoczenia zadaje nam śmiertelny cios. Zobek jednak sam obrywa od prowodyra całej naszej wyprawy – Szatana – pociągającego za sznurki z ukrycia. Aczkolwiek historia nie mogłaby się tak po prostu skończyć w tym momencie. Marie oraz inne, błąkające się po świecie dusze wskrzeszają Gabriela, aby zwyciężył zło.
Przyznam szczerze, że chociaż w tej grze zbierałem solidny łomot, to bawiłem się przednio. Poza zwykłą walką, rozwiązywałem zagadki logiczne, walczyłem z tytanami (z którymi walczy się poprzez wspinanie na nich, unikanie ich ciosów, prób strząśnięcia nas i rozwalanie run pozwalających im się ruszać). Spotykamy różne postaci pomagające nam w naszej misji w mniejszym lub większym stopniu. Ciekawym faktem jest to, że naszą bronią jest Krzyż Bojowy i możemy go ulepszać, aby np. móc się dzięki niemu wspinać po ścianach, czy niszczyć potężne, skalne bloki. Z pomocą przychodzą nam także specjalne amulety pozwalające odnawiać zdrowie lub zadawać dodatkowe obrażenia, sztylety oraz kilka innych pomniejszych, ale bardzo przydatnych broni. Możemy też spotkać wielgachne potwory i, po często niekrótkim pojedynku, ogłuszyć je, aby dosiąść je jako tymczasowy środek transportu albo taran.
Castlevania: Lords of Shadow to gra, którą z całego serca polecam (o czym świadczy chociażby pierwszy akapit). Fabuła jest zajmująca na wiele długich godzin, a przedstawienie jej w formie opowieści z narratorem jest po prostu genialne. Ścieżka dźwiękowa podtrzymuje klimat, nadając całej historii mroczny, tragiczny, ale czasem też i zabawny klimat. Bawiłem się przy tej pozycji przednio i na pewno kiedyś do niej wrócę (choćby po to, aby odnaleźć wszystkie przedmioty w grze).
Jeśli więc macie nadmiar czasu to z czystym sumieniem rekomeduję tą oto grę jako idealny środek na zabicie nudy i zapoznanie się z niesamowicie ciekawą opowieścią, ale także jako wstęp do dalszej przygody i genialnej fabuły!
Mefisto
Pomijając tę mroczną otoczkę, która niezbyt mi się podoba, gra wydaje się całkiem w moich klimatach 😉
Gdybym był bardziej grami zainteresowany i miał po temu możliwości, zapewne bym spróbował, bo nie pierwszy raz zaciekawiłeś mnie jakimś tytułem 😉
Akurat mroczna otoczka jest zrozumiała, kiedy pozna się całą historię. 😉
Zawsze można spróbować. Gra często jest w przecenie, więc można ją dorwać za, dosłownie, grosze. 🙂
Tak jak mówiłem – brak mi dostatecznego “wciągnięcia się” w świat gier, zawsze wolałem książki (za co moi Rodzice są niewymownie wdzięczni 😀 ), jak też i możliwości sprzętowych. Niemniej jest jeden czy dwa tytuły, w które chętnie bym zagrał. Jak dotąd jeszcze nie miałem okazji.
Jeśli o to chidzi to polecam gamebooki Lone Wolf oraz grę na konputer o tej samej nazwie. Gra PC jest w większości opowieścią, a rozgrywka typowa dla gier video ogranicza się do walki i otwierania zamków. 🙂 Twórca z rodziną stworzył stronę, gdzie znajdują się jego książki w wygodnym formacie do czytania i gry. Jest również aplikacja na telefon, której mam zamiar się przyjrzeć. 😉
Hej, ale granie w gry nie wyklucza czytania książek! 🙂 To po prostu inny sposób na obcowanie z kulturą, równie wartościowy (jeśli gra jest dobra, zakładam.) Można robić i to, i to, i jeszcze np. do kina iść 😉 Ja akurat sama nie gram, ale lubię czasem patrzeć jak ktoś gra 😛
O, dokładnie. Z ust mi to wyjełaś! 😉
Szukanie Jeziora ZAPOMNIENIA to brzmi totalnie jak opcja dla mnie 😉 Strasznie fajnie to opisujesz, wkręciłam się! 🙂
Dzięki. Staram się po prostu pisać to, co czuję grając w daną grę. 😉
Wiesz, skoro JA się wkręciłam w bloga o grach, to znaczy, że robisz to mega DOBRZE 🙂
To miło mi to słyszeć i postaram się robić tak dalej. 😉
A serial rysunkowy castlevania widziales? Chyba tylko pierwszy sezon dopiero wyszedl, ale z tego co pamietam to byl calkiem spoko 🙂
Słyszałem. 😉 Castlevania to bardzo duża seria; na wikipedii fajnie widać ilość wszystkich części. 😉
Pingback: #140. Castlevania: Lords of Shadow – Mirror of Fate – Z pamiętnika buntownika…
Pingback: #146. Castlevania: Lords of Shadow 2 – Z pamiętnika buntownika…