Kto pracował w urzędzie, ten wie, że to jest zupełnie inny świat. Czasem oznacza to bóle w mękach, jeśli chodzi o załatwienie czegoś, ale czasem oznacza, że człowiek nie jest tylko trybikiem w trzewiach urzędniczej mielarki. Jest też człowiekiem, żywą istotą pełną uczuć, kimś, kto “może się popsuć” i kogo trzeba wesprzeć.
Ostatni rok dla nikogo nie był łatwy. Siedzimy zamknięci w domach i liczymy dni do końca całego szaleństwa, a ono się nie kończy tylko ciągnie w nieskończoność. Nam też dał w kość i to w wielu aspektach: do tego stopnia, że musiałem pójść na przymusowy urlop na kilka miesięcy. Nie pisałem o tym, ale napiszę o tym teraz.
Praca jest dla mnie dużym priorytetem, ale gdy krzyżuje się ona ze zdrowiem któregokolwiek z nas to odchodzi na boczny tor. Ten czas wolny od pracy dał nam wiele możliwości, aby zmienić nasze podejście i ruszyć dalej. Taka chwila złapania oddechu, aby zrobić postanowienia i zacząć wdrażać je w życie. Wszak łatwiej je ciągnąć, kiedy sprawy już się w jakimś stopniu toczą.
Powrót do pracy powinien wiązać się dla mnie z formalnym spotkaniem w sprawie mojej nieobecności (polityką urzędu jest, aby nieobecności – nawet jeśli masz zwolnienie lekarskie – były omawiane na oficjalnych spotkaniach; oczywiście takie spotkania bardzo rzadko są przyjemne). Powinienem był takie mieć, ale moja szefowa (złota kobieta) stanęła na głowie, abym go nie miał, bo i tak mam się czym martwić, a “cały czas mamy pandemię, mam dziecko z autyzmem i chorującą Całość, a ja sam walczę z wewnętrznymi demonami” (jeśli można tak pieszczotliwie określić depresję). Jestem typem, który nie przepada za kontaktem fizycznym, ale w tamtym momencie miałem ochotę ją po prostu wyściskać.
Cały dział przywitał mnie po powrocie i wspiera w każdej możliwej sytuacji (bo nasz dział jest dynamiczny i potrafi się zmieniać każdego dnia). W takim momencie czujesz się jak człowiek w cywilizowanym świecie, a nie trybik martwej maszyny. W takich chwilach czuję, że jest dobro na świecie i nie warto się teraz poddawać.
Jestem naprawdę i dumny, i szczęśliwy, że pracuję w urzędzie z takimi wspaniałymi ludźmi.
Ten wpis nie ma większego sensu, ani głębszej puenty, ale chciałem po prostu o tym napisać, bo czasem warto napisać o czymś dobrym.
Mefisto
Ten wpis ma bardzo duży sens i bardzo Ci za niego dziękuję…
A Ty…się trzymaj…Trzymajcie się wszyscy troje!
Ślę Ci dużo dobrych myśli… i wierzę, że coraz więcej dobra i miłości będzie do was wracać. Już przecież wraca🙂
Dziękujemy. 🙂
Każdy urząd i każda korporacja to ludzie. Nawet jeśli instytucja w której pracujesz jest nienormalna i czasami po prostu nie masz pojęcia jak to możliwe, że to jeszcze jakoś funkcjonuje, to na samym końcu tego szaleństwa są ludzie. Dobrze, że ludzie, z którymi Ty pracujesz, okazali się po prostu normalni. Jak życie wali w Ciebie z każdej strony, to takie przejawy życzliwości i zrozumienia są bardzo ważne.
Podziwiam Cię za siłę, którą w sobie masz i którą ciągle w sobie znajdujesz.
Dziękuję. Nie wiem, skąd biorę tą siłę, chyba Smoczyńki się nią ze mną dzieli.
bardzo sensowny wpis, bo pokazuje, że pomiędzy trybikami, bezdusznej często, biurokracji są ludzie, którzy okazują się być ludźmi, co w dzisiejszych czasach, nie jest wcale takie oczywiste.,…
pozdrawiam ciepło 🙂
Cieszę się, że są tacy ludzie. To zawsze jest jakaś nadzieja dla tego świata. 🙂