#471. Valheim – pierwsze wrażenie

Valheim to gra surwiwalowa dla jednego lub aż do dziesięciu graczy. Została ona wydana w lutym 2021, jednakże miałem okazję pograć w betę jeszcze w 2018 i zmierzyć się z tym tytułem poraz pierwszy. Opiera się ona na nordyjskiej mitologii, dzięki czemu mamy możliwość poczuć się jak prawdziwy wiking, chociaż ze mnie słaby wiking w takim razie, bo zamiast podbijać i grabić to biłem się z górką, aby farmę zrobić… Jednakże nie wyprzedzajmy faktów!

Nasza przygoda zaczyna się od stworzenia postaci, a potem od stworzenia świata (tudzież dołączeniu do tego, który stworzył któryś z naszych znajomych). Następnie możemy przeczytać krótkie wprowadzenie, które przybliża nam naszą historię, a dokładniej to, jak znaleźliśmy się na tym świecie. Szczerze mówiąc Odin wysyła Walkirie, aby zebrały najlepszych wojowników Midgardu i zaniosły nas na dziesiąty świat, aby walczyć z wrogami Wszechojca. Czyli jakby nie patrząc zostaliśmy porwani i musimy uczestniczyć w nienaszym konflikcie.

Następnie spotykamy Hugina, który będzie pojawiał się od czasu do czasu, aby prowadzić nas poprzez grę, czyli przypominać nam, że aby dostać się do Valhalli, musimy pokonać wrogów Odyna i nasze starania muszą iść w tym kierunku. Oczywiście Hugin musiał mnie wkurzać, bo wyskakiwał mi w najgorszych miejscach, przez co potrafił mnie nawet zablokować.

Najpierw postanowiłem zbudować sobie lokum, aby mieć, gdzie mieszkać. Niestety do tego potrzebne są surowce, a do sprawnego zbierania surowców. Dlatego zamiast robić po swojemu, zrobiłem to, co zasugerował Hugin, czyli stół rzemieślniczy. Dzięki niemu mogłem stworzyć proste bronie i narzędzia, aby wyruszyć w świat. Ledwie ściałęm kilka pierwszych drzew i dostałem od nich w dziub. Świat dziesiąty jest okrutny i trzeba się z tym pogodzić. Na ścinanie drzew chodziłem z bronią, ale przynajmniej to drzewa ginęły, a nie ja.

W końcu miałem wystarczająco materiałów, aby zbudować sobie chatynkę, więc wziąłem się za to. Może i wydaje się to banalnie proste oraz szybkie do wykonania, mi jakoś szybko to nie szło. Jednakże jak wspomniałem: ze mnie wiking raczej jest marny (a niekiedy nawet i martwy). Po zbudowaniu domku i postawieniu podstawowych rzeczy takich jak łóżko i skrzynie (oraz przypadkowym zablokowaniu się dzięki Huginowi przez co musiałem przearanżować ustawienie mebli), wziąłem się za robienie farmy. I generalnie w tym miejscu skończyłem, bo równanie terenu zajęło mi sporo czasu, a przy okazji latałem po drewno i biłem się z wkurzonymi drzewami.

Dlatego też ta recenzja nie jest jeszcze skończona, bo doświadczyłem minimalny element gry, a moim zamiarem jest pokonać ją całą (albo jak najwięcej, jeśli okaże się, że aż tak kiepskim wikingiem jestem). Gra mi się bardzo podoba, bo poza zwykłym zbieraniem surowców, musimy zbroić się przed przypadkowymi atakami środowiska. Nie dotarłem za daleko ani z fabułą, ani z rozwojem postaci, ale jednak zauważyłem, ile w tym tytule można osiągnąć. Dlatego kontynuacja nastąpi (mam nadzieję) wkrótce. 🙂

Mefisto

 

 

#471. Valheim – pierwsze wrażenie Read More »

#470. Z życia urzędnika cz.16

Jedną z mniej lubianych przeze mnie aspektów pracy urzędnika jest dyskusja na temat podwyżek. Wiadomo, “góra” powołuje się na wszystko, aby ich nie było, “dół”, czyli my, trujemy im tyłki, że służba ludziom służbą ludziom, ale z głodu pozdychamy, jeśli choć trochę nie wyrównają nam wypłaty, bo ceny wszystkiego lecą w górę i nijak chcą się zatrzymać.

W tym roku wspaniałomyślnie dostaliśmy ofertę, która ludziom nie przypadła do gustu, bo na obecną sytuację to jasno pokazuje, że to na nas chcą robić cięca (a i tak je robią poprzez likwidowanie stanowisk albo wstrzymywanie rektrutacji nowych pracowników, co skutkuje nadmiarem obowiązków). Szykują się strajki, więc będzie wesoło. Czy pójdę? Nie wiem, bo na razie zapowiedziane są strajki w Londynie, a tam nie mam ochoty się wybrać w najbliższym czasie (podróż jest niewygodna i droga, a mam ważniejsze wydatki – chociażby na moje drogie dziecko, którego nie chcą przyjąć na publiczną służbę zdrowia).

Mam nadzieję, że ta cała walka coś da, bo z doświadczenia wiem, iż walka z urzędami to jak walka z wiatrakami.

Mefisto

#470. Z życia urzędnika cz.16 Read More »

#469. Star Wars The Old Republic

W tej notce przybliżę Wam dynamiczną wojnę pomiędzy klanami Mandalorian, która (jak się okazało pod koniec rozdziału) jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się nam śnić. Kontaktuje się z nami Shae Vizla – obecna Mandalore – z informacjami odnośnie Hety Kol. Heta jest samozwańczą Mandalore i ciągnie za sobą wiele klanów pragnących wrócić do starych czasów, gdzie Mandalorianie atakowali, łupili i bogacili się na tym. Nasza nemesis ukryła się na pustynnej planecie Ruhnuk i Shae prosi nas, aby się z nią tam udać.

Planeta to stara kula piachu (cytując naszą Mandalore), pełna burz piaskowych i zakłóceń dla wszelkich urządzeń. Naszym pierwszy zadaniem, aby odnaleźć bazę Hety, jest montowanie naszych nadajników, aby ustalić, gdzie nasza przeciwniczka może się podziewać. Podczas naszych eskapad w jej bazie spotyamy samą Hetę i kończy się to potyczką. Nas powalają cztery dziwne urządzenia, podczas gdy Shae dobrowolnie się poddaje, aby stawić czoła Hecie w rytualnej walce.

Udaje się nam uciec i naszą kolejną misją jest pilnowanie, aby rytualna walka przebiegała zgodnie z zasadami, czyli bez oszukiwania. Bowiem, jak wiadomo, Heta chce być za wszelką cenę Mandalore, nawet za cenę własnego honoru. Heta używa na Shae tego samego urządzenia, co wcześniej na nas, ale nie na długo, bo nasz dzileny Sith przybywa na miejsce, aby to urządzenie pokroić na plasterki.

Wtedy też szala przechyla się na stronę Shae (bo jest lepszą wojowniczką), jednak nasza towarzyszka nie jest w stanie udowodnić wszystkim, że to ona zasługuje na tytuł Mandalore, bowiem wybucha walka pomiędzy wszystkimi i Heta ostatecznie ucieka. Nam pozostaje czekać na jej kolejny ruch, aby dowiedzieć się, jak potoczy się nasza historia.

Przyznam szczerze, że wszystkie trzy historie były ciekawe, może i krótkie, ale w takiej ilości, w jakiej je dostałem (czyli wszystkie trzy na raz) byłem zadowolony. Gdyby twórcy SWTOR wypuszczali na raz więcej opowieści, myślę, że dałoby się przeżyć oczekiwanie. No cóż – pozostaje mi tylko czekać, aż uzbiera się znowu misji do pokonania. 😉

Mefisto

#469. Star Wars The Old Republic Read More »

#468. Siódme urodziny bloga!

Witajcie serdecznie na kolejnych urodzinach tego bloga, a dokładniej siódmych.Jestem pod wrażeniem, że po tylu latach wciąż mam chęci, aby dalej pisać. Szkoda tylko, że ilość czasu mi się zmniejszyła, ale na to nie jestem nic w stanie poradzić (przynajmniej póki co). 🤷‍♂️

Zgodnie z blogową tradycją odsyłam Was do pierwszej notki na blogu oraz pierwszych, drugich, trzecich, czwartych, piątych i szóstych urodzin. W końcu nie muszę pisać, że ciekawe jak długi wężyk nam wyjdzie. Ten wężyk już jest długi i mam nadzieję, że powiększy się w przyszłym roku. 😀

Jestem pod wrażeniem, że pomimo wszystkich przeciwności losu, dalej jestem w stanie pisać i publikować tutaj notki. I tak siedem lat, moi mili. Powinienem sobie to do CV dopisać. 😂

Dziękuję Wam za to, że jesteście, że czytacie, a czasem nawet i napiszecie gdzieś na portalach społecznościowych. Wielkie dzięki za Wasze wsparcie w trudnych chwilach. JESTEŚCIE ZAJEDWABIŚCI! 😀

Trzymajcie za mnie kciuki, abym dał radę pokonywać dalej przeszkody w swoim życiu i mógł dalej dzielić się z Wami wrażeniami z gier.

Do następnej notki! 🙂

Mefisto

#468. Siódme urodziny bloga! Read More »

#467. Powrót marudy

Dzień dobry wieczór!

Witam Was serdecznie po tej przydługiej przerwie, która przedłużyła mi się najpierw z powodu pogody, potem z powodu studiów, aby ostatecznie doszła do tego choroba. Wolałbym nie chorować, bo jednak ta czynność jest kompletnie bezsensowna. Niestety łapiemy choróbska jak pokemony, a teraz jest idealna pora na to (no bo raz zimno, raz ciepło, czasem to nawet i nie wiadomo, czy za ciepło, czy za zimno).

Podejrzewam, że takich przerw jeszcze trochę będzie, bo jednak zdrowie mamy nie takie, jak trzeba, a i studia zajmują mi sporo czasu. Momentami mam ochotę się poddać, ale z drugiej strony jestem już na końcówcę i szkoda by było zmarnować cały ten czas, który poświęciłem na naukę. Chyba po prostu znowu jestem przemęczony i marudzę (wiadomo: praca, nauka, dziecko, obowiązki domowe, nauka jazdy i miliony innych rzeczy do zrobienia w ciągu dnia, czasem po prostu marzą mi się wakacje od tego wszystkiego). A, jeszcze są działki, ale one to nawet mnie cieszą, chociaż pochłaniają mnóstwo naszego czasu. Cieszą mnie, bo póki co wszystko w miarę rośnie. 😛 Jedynie pielenie mnie wkurza, bo chwasty odrastają w zaskakującym tempie.

Nie będę się jednak w tej notce rozpisywał, bo jestem w takim nastroju, że z miłą chęcią zacząłbym narzekać na wszystko, a jest sporo miłych rzeczy, o którym mógłbym napisać. Dlatego zostawiam to tak, jak jest. Najwyżej napiszę o tych rzeczach innym razem. 😛

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#467. Powrót marudy Read More »

#466. Plague Tale: Innocence

 

Plague Tale: Innocence to wydana w 2019 roku gra, która zabiera nas w mroczne czasy plagi nękające XIV-wieczną Francję. Plagę, która z rodziną naszych bohaterów – Hugo i Amicii – ma wiele wspólnego. Tytuł ten stworzyło studio Asobo oraz Focus Entertainment i zdecydowanie podbił on moje serce.

Chociaż nasza przygoda jest pełna mroku, bólu i ciągłego strachu, początek gry wydaje się wręcz przytulny. Amicia de Rune (nasza główna bohaterka) wraz ze swoim ojcem udaje się pod drzewo, gdzie ma udowodnić swoje zdolności w posługiwaniu się procą. Dosłownie chwilę po tym zauważamy dzika, więc Amicia rzuca się w pogoń za zwierzyną. Towarzyszy nam pies myśliwski, jednakże podczas naszych łowów coś idzie nie tak i nasz psi towarzysz zostaje wciągnięty do wielkiej dziury w ziemi.

Amicia wraz z ojcem wracają czym prędzej do posiadłości, gdzie przez moment możemy pocieszyć się spokojem i spędzić chwilę z młodszym bratem Hugo. Nasi bohaterowie nie znają się za dobrze, bowiem Hugo cierpi na dziwną chorobę i matka, alchemiczka, spędza dnie i noce na szukaniu lekarstwa. Niestety błoga chwila dobiega końca, bowiem do posiadłości przybywa inkwizycja i domaga się wydania chłopca.

Dochodzi do potyczki między inkwizycją a mieszkańcami naszej posiadłości. Nasz ojciec ginie już na samym początku (bowiem od tego zaczyna się cała ta masakra). Matka naszych bohaterów zamyka ich w pokoju Hugo, a sama biegnie robić dywersję. Amicia wraz ze swoim bratem powoli i ukradkiem wymykają się do kuchni. Tam spotykają się ze swoją rodzicielką, po tym jak ogłusza ona najemnika, który nas nakrył.

Stamtąd uciekamy razem przez ogrody, jednak nie dane jest nam uciec całą rodziną. Matka postanawia się poświęcić, aby Amicia i Hugo mieli realną szansę na ucieczkę. Chociaż jest ciężko, nasi bohaterowie ostatniecznie umykają inkwizycji. Dzieje się to z pomocą strumienia rzeki, do której wpadli, ale grunt, że udało im się ujść z życiem.

Nasi bohaterowie trafią do niedalekiej wsi, która mierzy się w tej chwili z plagą. Ludzie giną albo są zagryzani przez szczury i jakimś dziwnym cudem my kończymy obwinieni za tę sytuację. Oczywiście nie jest to dalekie od prawdy, ale wciąż jest to bardziej skomplikowane niż przedstawiają to wieśniacy.

Nasza dalsza droga przez wieś wiedzie przez klasztor, gdzie znajduje się rój szczurów gotowych pożreć nas w chwilę, jeśli tylko znajdziemy się poza blaskiem światła. Jest to trudne zadanie, bowiem musimy zapalać pochodnie, bujać lampy, aby móc przebiec z jednej strony na drugą, wspinać się na meble, aby uciec przed tymi małymi żarłokami…

Chociaż pokonujemy sporo przeszkód na naszej drodze, nasza przygoda dopiero co się zaczyna. Udajemy się do alchemika, z którym współpracowała matka Amicii i Hugo w celu stworzenia lekarstwa na problem małego bohatera. Pomimo wielu przeszkód, docieramy na farmę Laurentiusa, jednak ten leży przykuty do łóżka, bowiem dopadła go plaga. Jego uczeń, Lucas, pomaga zebrać nam nieco potrzebnych rzeczy i uczy nas nieco alchemii – na przykład jak stworzyć Ignifer, czyli zapalnik, dzięki któremu możemy zapalać pochodnie czy lampy na odległość, ciskając w nie rozpalony kamień z procy.

Chociaż wydaje się, że ma chwilę możemy odetchnąć ze spokojem, farma naszego alchemika zostaje pochłonięta przez olbrzymi rój szczurów. Wraz z Lucasem udaje się nam jednak uciec i odpłynąć łódką w stronę Chateau. Podczas podróży dowiadujemy się od Lucasa, iż Hugo jest nosicielem Prima Maculi – czegoś w rodzaju klątwy, ani dobrej, ani złej, jednakże ściśle powiązaną z plagami.

Docieramy do Chateau, które spowite jest mrokiem niedawnej angielsko-francuskiej walki. Setki ciał powoli pożerają nadcierające szczury, a my, poza unikaniem krwiożerczych gryzoni, musimy jeszcze uważać na angielskich żołnierzy. W trakcie naszej eskapady pomagamy uciec dwójce złodziejaszków, jednakże sami zostajemy złapani.

W następnym rozdziale poznajemy Melie i Arthura – dwoje złodziejaszków, którym wcześniej pomogliśmy. Czują się winni naszej sytuacji, a jednocześnie dowiedziawszy się, że pochodzimy z rody szlacheckiego, chcą bardzo nam pomóc. Dzięki nim udaje się nam zbiec zanim na miejsce dotarła inkwizycja, bowiem żołnierze planowali wydać im nas. Niestety Arthur zostaje schwytany. Po drodze udaje się nam jeszcze uratować Lucasa, który bym potraktowany dosyć łaskawie ze względu na swoją wiedzę o alchemii.

Odnajdujemy opuszczony zamek pełen dziwnych mechanizmów, które pozwalają nam zagonić szczury do dołów i trzymać je w uwięzi. Tam możemy się w końcu poczuć bezpiecznie i zaplanować nasze kolejne kroki: jak pomóc małemu Hugo z jego pogarszającym się stanem zdrowia. Melie martwi się o swojego brata, więc wraz z Amicią udają się do pobliskiego miasta, przepełnionego inkwizycją, gdzie znajdują się pojmani złodziejaszkowie i inni przestępcy, a także ważna księga, Sanguinis Itinera, która może zawierać wiele odpowiedzi na temat Prima Maculi.

Amicia udaje się więc do uniwersytetu po księgę, a Melie do bastylii po Arthura. Nasza przygoda pełna jest przedzierania się przez bilbioteki, gabinety i pomieszczenia pełne inkwizytorów i kościelnych/uczonych. Nie jest to jednak bezowocona podróż, bowiem udaje się nam odnaleźć księgę dzięki pomocy współtwórcy drzwi chroniących ją, Rodrica. Wraz z nim udaje się nam uciec z Uniwerstytetu, chociaż przypadkiem rozpętujemy pożar i wszystko stoi teraz w ogniu. Ułatwia nam to sprawę ze szczurami, jednak wciąż musimy mierzyć się z ogniem i inkwizycją.

Pomimo przeciwności losu, udaje się nam powrócić do zamku, a tam zjednoczyć ze wszystkimi – wliczając w to Melie i Arthura. Arthur zdradza nam, iż nasza matka żyje i jest przetrzymywana w bastylii. Hugo chce od razu biec ją ratować, jednak piorytetem dla Amici jest stworzenie eliksiru, aby spowolnić, a może nawet i zatrzymać Prima Maculę.

W tym momencie muszę jednak przerwać tę opowieść, bo zdradzę Wam całą fabułę, a nie o to mi chodzi. 😉 Gra jest niesamowita pod wielowa względami, a wątek rodziny de Rune jest po prostu wciągający i ciężko jest przerwać grę – chce się ją przejść do samego końca, aby poznać historię naszych bohaterów i dowiedzieć się, czy ich opowieść zakończy się szczęśliwie.

Plague Tale: Innocence to niesamowita gra z naprawdę świetnie przygotowaną i przedstawioną fabułą, od której ciężko się oderwać. Przypadłość Hugo jest ciekawym aspektem nurtującym nas od samego początku, gdzie chociaż mogłoby się wydawać, iż jest to przekleństwo, z czasem okazuje się dosyć pomocne i bardziej zawiłe niż mogłoby się nam wydawać, a jednocześnie zostawia nas z takim poczuciem “wow, tego się nie spodziewałem”. Pomimo iż już trochę czasu minęło od przejścia tej gry, dalej czuję ekscytację na myśl o niej, bowiem zapewniła mi niesamowitą rozrywkę. Dlatego też niebawem rzucę się na kolejną część, aby poznać dalsze losy naszych bohaterów. 😉

Mefisto

#466. Plague Tale: Innocence Read More »

#465. Krótka przerwa

Witajcie!

Z różnych przyczyn muszę zrobić sobie tygodniową przerwę. Mamy trochę słońca, więc staramy się jak najwięcej robić na działce, aby skorzystać z pogody. Przez to bardzo rzadko bywamy w domu, więc mam trochę zaległości ze wszystkim, co możliwe, a w tym i z blogiem. Jakoś muszę to nadrobić. 🤷‍♂️

Trzymajcie się ciepło i do przyszłego tygodnia!

EDIT 16/04/23: Jestem chory, więc przerwa mi się przedłuży. Wracam za trzy tygodnie.

Mefisto

#465. Krótka przerwa Read More »

#464. Dlaczemu cz.11

Bardzo nie lubię marnować czyjegoś czasu, ale tak samo mocno nie lubię, kiedy ktoś marnuje mój czas. Wydaje mi się, że każdy człowiek powinnien tak postępować, bo w ten sposób szanujemy i siebie, i innych. Niestety tak nie jest, więc dlatego serwuję Wam tę krótką notkę.

Mam już szczerze dosyć NHS (angielskiej służby zdrowia). Non stop wiszę na słuchawce, aby anulować wizytę dla Smoczyńskiego, którą miał już wieku temu prywatnie. I odwołuję ją już setny raz, bo im się po prostu coś usrało w głowach i nie chcą zanotować w systemie, że wszystko jest w porządku. A jak nie odwołam to dostanę list, ile ich taka wizyta kosztuje i żebym odwoływał, aby się nie zmarnowała.

Wiem, że tym wpisem nic nie zmienię, ale przynajmniej to z siebie wyrzucę. Jak zawsze trafił się nam nieprawdopodobny absurd, który musimy jakoś ugryźć…

Mefisto

#464. Dlaczemu cz.11 Read More »

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan

W tej notce opiszę krótki, ale całkiem ciekawy wątek, jaki rozwinął się na Manaan. Mianowicie, jak to już w tego typu gier bywa (a mowa tu o serii The Old Republic), jeśli Republika nie będzie próbowała zdobyć kolto w nie do końca legalny sposób, to zrobi to Imperium. Dzisiaj pomagamy Sithom w uporaniu się z Selkathami (a przynajmniej tymi, którzy nie chcą naszej dominacji).

Naszym towarzyszem jest major Anri, którą ratujemy z opresji, a dokładniej od zabójczych dział przeciwlotniczych Republiki. Wraz z nią stawiamy czoła pierwszym oddziałom oporu Selkathów i ostatecznie ratujemy pułkownika Korrda. Ten daje nam zadania, które podobnież pochodzą od Darth Noroka, aby umocnić naszą pozycję na Manaan i skutecznie móc odpierać ataki Selkathów oraz Republiki.

Jednak w trakcie naszej eskapady spotykamy Noroka uwięzionego przez Republikę. Okazuje się być on kompletnym kretynem, dla którego ważniejsze jest szerzenie zniszczenia niż dobro Imperium. Dlatego też postanowiłem go zrecyklingować (jak na dobrego Sitha zresztą przystało). Po tym konfrontujemy Korrda, bowiem podrabiał on rozkazy swojego przełożonego, ale ciężko było mu się dziwić, że to robił, więc kryjemy go przed Darth Krovos.

Na tym kończy się ten epizod naszych Star Warsowych przygód. Kolejny zabiera nas już w wojnę pomiędzy klanami Mandalorian. O tym jednak napiszę innym razem. 😉

Mefisto

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan Read More »

#462. Życie studenta ogrodnika

Dzień dobry wieczór!

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo owocne, chociaż jednocześnie były też i bardzo intensywne. Wszystko kręci się wokół studiów, pracy i naszej działki, a właściwie już dwóch działek. Tak, po drodze dorobiliśmy się jeszcze jednej, nieco większej niż poprzednia, ale z gotowymi już krzakami malin, agrestu, jeżyn i pożeczek. Są też dwie piękne śliwy, więc cieszę się jak dziecko, bo uwielbiam ciasto ze śliwkami. 😀

Na pierwszej działeczce pracujemy jak pszczółki i mamy już zasadzoną cebulę, czosnek, rabarbar, truskawki, poziomki, ziemniaki, koper, rukolę, słonecznik, dwa rodzaje sałaty, rzodkiew, marchew, buraki, fasolę, por, groszek oraz szpinak. Do posadzenia dostaliśmy też od działkowego sąsiada kapustę, więc mamy dziewięć pięknych sadzonek. Mamy też zasadzonego w szklarni arbuza. Zasadzonego drugi raz, bo pierwszego ktoś sobie pozwolił wyrzucić… Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale póki co bawimy się przednio przy samym przygotowywaniu ziemi i sadzeniu. 😉

Na drugiej udało się nam postawić mini szklarnię i powoli zaczynamy tam pracę. Jeszcze ustalamy, co i gdzie posadzimy (na drugiej działcce będą chyba melony, dynie, fasole i ziemniaki). Reszta terenu zajęta jest przez krzaki i drzewa, więc musimy dobrze rozplanować przestrzeń. 😉 Póki co czeka mnie przekopanie (kolejnej) działki. 😛

Studia idą (jakimś cudem) do przodu. Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam pojęcia momentami, co robię, ale to robię i to tak, aby zdać. 😂 Ale widać, że nie tylko ja mam taki problem, bo nauczyciel prowadzący przygotował poradnik, więc jest całkiem znośnie. 😉 Staram się i mam nadzieję, że dobrze pójdzie mi w tym roku. A potem zobaczymy, co z magisterką. 🤷‍♂️

Póki co, poza okazjonalnym graniem, nie mam za bardzo czasu na cokolwiek innego. Mały Smoczyński i praca pochłaniają sporo czasu, a co dopiero jak się dorzuci do tego ogrodnictwo i studia.

Nie będę więc przęciągał: trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#462. Życie studenta ogrodnika Read More »

Scroll to Top