game

#079. Mad Max – rzeczy nieprzewidziane

Postanowiłem – z racji faktu, że czasu mam ostatnio niewiele – przejrzeć screenshot’y, które aktywnie i z chęcią robię podczas grania, aby wybrać kilka, które opisują świat gier z innej strony. Ze strony błędów, zdarzeń losowych, czy po prostu śmiesznych sytuacji.

Na pierwszy ogień idzie Mad Max.

234140_20161030224339_1

Ci ślicznie ubrani panowie zawsze biegają jak z osą w tyłku i wydają dźwięki jak Smoczyński. Strój mnie po prostu powalił (tego pana zresztą też).

Zbieranie wody w kibelku. Dosyć częsty motyw w grach surwiwalowych. Także jeśli gracie w ten typ gry, a nie wiecie, co robić, lećcie do kibelka. Kibelek pomoże, kibelek radzi, kibelek nigdy was nie zdradzi!

234140_20161104213554_1

Jedno z moich ulubionych: kij z tego, że masz kolce na samochodzie, oni i tak będą skakać na maskę i fruwać w taki sposób, jak pan powyżej. Normalnie jakbym zawiesił chorągiewkę.

234140_20161116183251_1

Mad Max i jego super siła. Cios wydłużył temu panu szyję.

A to mój osobisty faworyt, który powinien dostać nagrodę najlepszego screen’a roku.

234140_20161104214000_1

Próbowałem tą miłą, aczkolwiek spragnioną, panią napoić i niestety uderzył w nas samochód.

234140_20161104214135_1

Biedna pani umarła, ale nie tak bardzo, by zapomnieć o pragnieniu. Niestety pić już nie chciała, pomimo iż biegałem jak opętany, by ją napoić.

Mam nadzieję, że ta skromna galeria przypadła wam do gustu i niektórym poprawiła humor. Obiecuję, że będę się starał psuć grę, aby mieć takich jak najwięcej. 😉

Mefisto

#079. Mad Max – rzeczy nieprzewidziane Read More »

#077. Divinity: Dragon Commander

243950_20161118011030_1

Do tego tytułu przymierzałem się już od jakiegoś czasu. Serię Divinity lubię za kilka gier, które mnie pochłonęły bez reszty, ale ta gra to po prostu majstersztyk satyry ze strony Larian Studios. Wydana w sierpniu 2013 gra nabija się z polityki w tak okrutny sposób, że nawet sami politycy nie zrobią tego lepiej. Dodatkowo mamy elementy strategii, które pomagają opanować nam bezmyślne salwy śmiechu.

Mam nadzieję, że jesteście gotowi.

Grę odkryłem pod koniec 2015 roku i od razu postanowiłem stać się jej posiadaczem. Jak większość graczy skusiło mnie magiczne: “zostań smoczym rycerzem”. No dobra – to mnie nie skusiło. Zaintrygował mnie fakt, że nasz smok ma jetpack. Tak, dobrze czytacie. Smok z jetpackiem.

243950_20161118010831_1

Zacznijmy jednak od początku.

W krainie zwanej Rivellon panował pokój zbudowany dzięki wspólnym staraniom Sigurda I, Architekta i maga Maxosa. Niestety trójka została podzielona za sprawą przepięknej kobiety – smoczycy jak się okazało – która jednak wybrała Sigurda. Spowodowało to spięcie między przyjaciółmi, ale spór został poniekąd złagodzony. Dorobiła się z nim dziecka (bohetara, którym gramy) oraz doczekała się śmierci z rąk Architekta, który otruł ją w przypływie złości i zazdrości.

Sigurd, mający wtedy trójkę innych dzieci, popadł w nędzę z rozpaczy, więc jego potomkowie, korzystając z jego słabości, zamordowali go i zaczęli wojnę o tron. Maxos, widząc, że Rivellon znowu ginie pod ciałami ofiar, wzywa nas na pomoc, aby zakończyć tę bezsensowną waśń.

Tutaj zaczyna się komedia w dosłownie trzech aktach. Akt pierwszy polega na podbiciu kilku krainek jako start dla naszej wyprawy. Akt drugi wymaga od nas walki z naszym rodzeństwem. Akt trzeci również wymaga potyczkowania się, jednakże zdradziłbym zbyt wiele, gdybym napisał z kim.

243950_20161118011106_1

Jako nowy Imperator, mamy wsparcie od Elfów, Nieumarłych, Krasnoludów, Jaszczurek (Reptilianów?) i Impów. Mamy też ich przedstawicieli – wybranych urzędników/polityków, którzy będą nam zawracać głowę swoimi ciekawymi pomysłami. Wszystko dzięki Maxosowi. Jako, że mamy wojnę, otrzymujemy też wsparcie czterech najlepszych generałów, którzy również nie pozwolą nam się nudzić. Dodatkowo otrzymujemy sterowiec, który zasilany jest przez demona.

Klasyfikując naszych szacownych polityków:

243950_20161118014433_1

Yorrick – szacowny Nieumarły i ich (nie)pokorny przedstawiciel. Nieumarli są (fanatycznie) religijni, więc dyskutując z nim można się przygotować na kary boskie i niechęć Siedmiu (bogów) do nas, jeśli nie robimy, jak nam stare kości rozkazują. Nie mówiąc już o okazjonalnym paleniu “heretycznych” rzeczy. Jak się domyślacie, współczynnik szczęścia w moim przypadku wbił się głęboko w ziemię i powoli docierał do Rowu Mariańskiego.

Falstaff Silvervein – reprezentant Krasnoludów. Zdecydowany kapitalista. Prawdopodobnie babcię by sprzedał, gdyby zaoferowano mu dobrą cenę. Zgadzanie się na jego pomysły może przynieść korzyści majątkowe, ale niekoniecznie zadowolenie naszych popleczników.

243950_20161118014617_1

Trinculo Shortfuse – Syn Trunculo Evenshorterfuse (to trzeba podkreślić). Imp. Aby zadowolić Impy wystarczy pozwolić im coś wysadzić. Bardzo proste w obsłudze stworzenia. W zamian dają nam zaawansowaną technologię wraz z katastrofą ekologiczną w gratisie.

Prospera – opanowana i zimnokriwsta przedstawicielka Jaszczurów. Chyba najsensowniejsza z polityków. Zawsze stara się sensownie argumentować swoje racje oraz próbuje nasze imperium zamienić w republikę. Jej decyzje są dosyć precyzyjne, bo np. rozumie prawa pracowników, ale ma świadomość, że wojna jest ciężkim okresem i niektóre decyzje muszą zostać przełożone na później.

243950_20161118141627_1

Oberon – reprezentant elfów. Jego zachowanie kojarzy mi się ze środowiskami eko, ma dosyć mocno “lewicowe” poglądy i notorycznie doprowadza Yorricka do szału (co akurat mnie bawiło).

Pora teraz na generałów:

243950_20161118011315_1

Henry – taki typowy mięśniak, któremu musisz zaimponować, aby cię polubił. Wystarczy mu trochę alkoholu, aby jęczeć o swojej straconej ręce, czy oku. Generalnie rzecz biorąc typ, którego ego przewyższa inteligencję, ale koniec końców potrafi być miłym typem.

243950_20161118011434_1

Edmund – inteligent. Bardzo zadufany w sobie. Niezbyt lubi się z Henrym przez co wysyłanie ich gdzieś razem spotyka się z protestem obojga. Odnosi się do nas z wyższością, ale też potrafi mieć dobre strony, kiedy się go lepiej pozna.

243950_20161118013307_1

Scarlett – moja ulubiona generał: wesoła, energiczna, lubi mnie mimo wszystko, nie narzeka na wypłatę. Jeśli odpowiednio rozegra się niektóre polityczne wybory, a my będziemy z nią kumplami, wyzna nam swój sekret. Nie powiem jaki!

243950_20161118013337_1

Catherine – kobieta generał, która pała niechęcią do mężczyzn, w tym też do nas (w jednej z rozmów sugerowała powieszenie nas na czele z degeneratami). Dąży do równych praw między kobietami i mężczyznami (co – znowu – doprowadza Yorricka do szału). Da się jednak zmienić jej zdanie o nas, jeśli podejmiemy odpowiednie decyzje.

W grze mamy też księżniczki, które musimy poślubić (chyba musimy – nie wiem, bo mnie zmuszono).

243950_20161118024736_1
Mina Yorricka mówi sama za siebie. “Wybierz mnie, wybierz mnie!” Chyba bardzo chciał zostać moją księżniczką 😉

Można wdać się z nimi w interakcję, doradzać im, a nawet złożyć w ofierze demonowi w zamian za różnej maści pomoce. Szczerze mówiąc – nie wiedzieć czemu – skojarzyło mi się to z Simsami. Nie będę się jednak rozpisywać na temat każdej, bo musiałbym napisać o tym książkę.  Jedynie księżniczka impów jest warta wspomnienia, a dokładniej artykułu w gazecie.

243950_20161118025110_1

Co do samej gazety to jest to ona tylko po to, aby się z nas srogo nabijać.

Naszym zadaniem w grze, poza ciężkimi i skomplikowanymi wyborami politycznymi (między innymi popieranie lub zakazanie małżeństw jednopłciowych, inwestowanie w technologię impów pokroju “połów ryb przy użyciu bomb”, cenzura gazety, która – kolokwialnie mówiąc – robi sobie z nas jaja, pozwolenie kobietom na bycie oficerami, itd.), jest również walczenie z naszym przeciwnikiem na froncie. Możemy to robić za pomocą naszych żołnierzy, a możemy też wspierać nasze jednostki w smoczej formie. Mi osobiście pasowało rozwalanie wszystkiego jako smok (pozdrawiam wszystkie zaprzyjaźnione smoki ;)), uciekanie kawałek od przeciwnika, aby odnowić życie i powrót do masakry.

243950_20161118132750_1

Na pokładzie mamy też Grumio – impa, który dba o rozwijanie naszych jednostek i ulepszanie ich, przez co nasze potyczki stają się prostsze (do momentu, aż wróg również zainwestuje w to samo ulepszenie). O rozwój smoka dba mag Maxos, który pomaga nam zyskiwać nowe umiejętności. Jak się domyślacie – częściej bywałem u Maxosa, bo dużo prościej było uskuteczniać smokoarmagedon niż zastanawiać się nad strategią walki.

243950_20161118011533_1

Dragon Commander to gra pełna wyborów, które przeradzają powagę sytuacji w parodię godną naszych czasów. Bawiłem się przy tym tytule przednio, bowiem gra delikatnie poruszała stereotypy w niemal niekrzywdzący dla nikogo sposób. No – może poza złożonymi w ofierze księżniczkami.

Zdecydowanie polecam!

Mefisto

#077. Divinity: Dragon Commander Read More »

#075. Beholder

Screenshot

Beholder. Gra, w której zmuszeni jesteśmy do podejmowania decyzji – dobrych lub złych. Niekiedy decyzje podejmowane są za nas, a my możemy jedynie podążać za ustalonym już harmonogramem wydarzeń.

Gra została stworzona przez Warm Lamp Games i wypuszczona na platformę Steam dziewiątego listopada 2016. Muszę to przyznać z ręką na sercu, że gra urzekła mnie swoją niebanalnością, dziwnością, jak i ułudnym poczuciem władzy. Wszakże to my możemy donieść na kogoś i pozbyć się go z grona naszych lokatorów. To my poniesiemy konsekwencje złego wyboru.

#075. Beholder Read More »

#069. Farm for your life

266390_20170519223347_1

Nie miałem ostatnio czasu przysiąść do jakiegoś “większego” tytułu, więc, korzystając z przecen na Steamie, zakupiłem Farm for your life. Twórca gry – Hammer Labs – przewiduje na tę grę 5-6 godzin, aby przejść Tryb Opowieści (Story Mode). Zgodzę się – to da się zrobić. Tylko, tak jak w moim przypadku, na ogół się nie chce.

Zacznijmy od tego czym jest Farm for your life. Przyrównałbym tą grę do jednej z wielu gier farmowych dostępnych na Facebooku – z tą różnicą, że omijają nas zdradzieckie mikrotransakcje, aby móc delektować się zaawansowaną fabułą i skomplikowanym interfejsem sterowania. Tak, to irionia, moi drodzy. Farm for your life jest prozaicznie śmiesznie i proste. Do obsługi wystarczy nam działająca myszka i zapas cierpliwości.

Nasza przygoda zaczyna się od stworzenia postaci. Kiedy tylko uda nam się zdecydować, jak ma wyglądać cyfrowa wersja nas samych, gra raczy nas widokiem farmy naszej i naszego dziadka. Na wstępie dostajemy proste zadania typu podlej rośliny, zbierz plony, zetnij trawę dla naszej nowonabytej krowy, wydój ją. Wszystko odbywa się na zasadzie “kliknij na właściwy przedmiot i użyj go na innym przedmiocie poprzez kliknięcie”. Mówiąc w skrócie nasz wysiłek umysłowy ogranicza się do myślenia o tym, gdzie należy kliknąć.

266390_20170519224930_1

Po tym krótkim samouczku zaczyna się akcja właściwa. Jakaś niesamowita wichura, czy inny kataklizm posłał w zapomnienie naszą wspaniałą farmę. Nie oznacza to jednak, że mamy się poddawać! Dziadek ma plan, aby ją odbudować!

Wymieniamy się na produkty z pobliskim handlarzem, aby zakupić narzędzia i oczyszczamy teren z gruzu i roślin. Następnie, za pomocą szpadla, tworzymy małe poletko i sadzimy kukurydzę, którą można potem pohandlować. Pod wieczór nachodzą nas szabrownicy, którzy chcą okraść nas z warzyw, więc robimy najlepszą rzecz, jaką można zrobić, aby ochronić swoje plony: bierzemy (przykładowo) kukurydzę i ciskamy nią w szabrownika w celu ogłuszenia go.

Zaraz po szabrownikach pojawiają się zombie, którzy atakują nas i dziadka. Niestety, dziadek zostaje przemieniony w zombie i ucieka do lasu. Nas uratował nieznany chłopak, który ogłuszył nas warzywem. Twórca miał chyba ciche marzenie stworzyć grę o warzywach używanych w celach bojowych.

Po krótkim wyjaśnieniu, że przypałętała się jakaś zaraza zombie, grupa ocaleńców, czyli my, chłopak, który nas uratował i dziewczyna, która handluje wszelkimi dobrami, postanowiliśmy zbudować sobie bazę. Fundusze na ten cel (czyli wszystko, czym można handlować w grze: złom, elektronika, naycznia, warzywa, nasiona, zwierzęta itd.) miała nam dostarczyć restauracja, którą zasilałaby nasza skromna farma oraz inni ocaleńcy, gotowi poświęcić ostatnią szklankę w zamian za ciepły posiłek.

266390_20170519231238_1

Nazwany przeze mnie roboczo chłopak, który nas uratował zapewnia ulepszenia dla restauracji, czy też “sprzęt wojenny”, czyli między innymi miotacz kukurydzy i katapultę dyń. Nie uwierzę, że to z przypadku się wzięło – naprawdę.

Restauracja działała w dość prosty sposób. Na samym początku uczyliśmy się przepisu. Do tego trzeba naszą ostrą jak katana myszką przeciąć w locie konkretne warzywo lub warzywa potrzebne do przepisu. Przecięcie odpowiedniej ilości warzyw powoduje nauczenie się przepisu oraz przyznanie nam gwiazdki, która przekłada się na czas wykonania potrawy.

Kiedy nauczyliśmy się gotować, wystarczyło poczekać na klientów. Ci zbiegali się jak wygłodniałe koty i ustawiali w kolejce, czekając na ich kolej. Każdego klienta musisz zaakceptować lub odrzucić (bo na przykład nie potrafisz jeszcze ugotować potrawy, którą oni chcą). Zaakceptowany klient siada na wolnym miejscu i czeka, aż przygotujesz mu posiłek. Przygotowanie jedzenia to kwestia wybrania dania i wrzucenia warzyw tak, jak pokazuje dymek nad garnkiem. Klient zjada, odchodzi, a my sprzątamy po nim.

266390_20170521225254_1

Z czasem pojawiają się ocaleńcy, którzy, za talerz strawy i namiot do mieszkania, zobowiązują się nam pomóc (w kuchni albo na farmie w zależności, gdzie się ich przydzieli). Przełomowym momentem jest pojawienie się dziwnego naukowca i jego dziwnych pomysłów odnośnie tej mini apokalipsy zombie. Tylko czy uda mu się znaleźć rozwiązanie?

266390_20170527193628_1

Gra posiada również poboczne aspekty, jak zdobywanie złotych (lepszych) narzędzi do rozbijania większych złóż surowców oraz złotego kurczaka, który w sumie nie robi nic nadzwyczajnego (albo ja do tego nie doszedłem). Można też biegać po ciemnym lesie między zombie i zbierać surówce (drewno i kamienie) do rozbudowy bazy.

Czy polecam tą grę? Zdecydowanie, jeśli lubi się tego typu “mini gry”. Farm for your life nie jest wymagające i zapewniło mi sporo relaksu. Bawiłem się przy nim przednio i bardzo spodobała mi się idea zombie kradnących warzywa. Zapewne w wolnej chwili wrócę do gry jeszcze nie jeden raz, bo, pomimo jej powtarzalności, nie znudziła mi się ani trochę.

Mefisto

#069. Farm for your life Read More »

#063. Balrum

Przez długi czas nie wiedziałem, jak się zabrać za opisanie tej gry. W końcu jest w niej tyle aspektów, o których można wspomnieć, a zarazem wydaje się ich za mało (och, to już chyba mój standardowy niedosyt).

Balrum to gra wydana przez Balcony Team pierwszego marca 2016. Zakupiłem ją niemal od razu po premierze – głównie dlatego, że spodobała mi się old-schoolowa grafika. Właściwie to nie wiem, czemu mnie tak urzekła. Prawdopodobnie dlatego, że w tamtym okresie miałem dosyć gier z “super” grafiką, gdzie fabuły były znikome ilości, co bolało moje przygodowe serce.

Balrum dał mi i brak takiej grafiki, i irytację, ale także i długie godziny rozgrywki, które koniec końców dały mi sporo radości.

#063. Balrum Read More »

#059. Miało być wesoło…

Chciałem napisać coś ambitnego, ale w ostatnim czasie jestem tak mało ambitny, że aż przykro o tym pisać. Każdy ma chyba takie dni, kiedy nic się nie chce, a pokłady energii wydają się wyczerpane już na samym początku dnia. Miewam coraz więcej dni, kiedy chciałbym przenieść się do alternatywnej rzeczywistości, gdzie jestem ja i moim bliscy, bo tyle osób jestem w stanie stolerować.

Znowu załącza się we mnie tryb ekstremalnej alienacji, bo ludzie po prostu mnie męczą.

Przykład? Grałem sobie dzisiaj w grę zwaną Runes of Magic. Gram tam bardziej, aby rozwijać zamek gildii i z powodu samej przyjemności z grania niż z potrzeby wbijania poziomu jeden za drugim. Dzisiaj zostałem zwyzywany, bo nie chciałem “buffka” (zaklęcia poprawiającego statystyki postaci, np. zwiększającego obrażenia lub obronę). Kończyłem grę, więc nie był mi do niczego potrzebny. Oczywiście nie tylko mi się oberwało, nawet moja postać też dosatała “po uszach” (no, ale żeby postać wyzywać?!)…

Doskonale wiem, że na serwerach gier teoretycznie darmowych jest więcej ludzi “specyficznych inaczej”, ale to mnie po prostu przerosło. Czy ludzkość jedyne co potrafi to z roku na rok wyzbywać się uprzejmości i ubliżać innym z tak durnego powodu?

Nie dziwię się, że jest tylu introwertyków stroniących od ludzi. To odpowiedź na naszą wspaniałą idiokrację.

A to tylko przykład z gry. Grę można wyłączyć. Ludzi dookoła niezbyt. Dzisiaj w pracy pewna osoba zrobiła raban, że nie dostaliśmy czegoś. Nie mogliśmy tego dostać, ponieważ to nie zostało do nas wysłane, co zostało podkreślone później w emailu. Nie wiem, o co chodziło tej osobie, ale jestem pewien, że mam magnes w tyłku, który przyciąga tak szczególnych osobników, w szczególności kiedy potrzebuję odpoczynku od dziwności ludzkich.

Mój stan poprawiają Simsy, bo dają mi możliwość wyżycia się. Przykład? Jeden z simowych sąsiadów przyszedł i wywalił mi śmierci ze śmietnika (skąd ja to znam?). W ramach uprzejmność zamurowałem go i zapomniałem o problemie. Żeby tak w prawdziwym życiu można było to co dwa metry stałyby filar z czterech ścian.

Mefisto

#059. Miało być wesoło… Read More »

Scroll to Top