linux

#367. Assassin’s Creed

Assassin’s Creed to jedna z moich ulubionych serii gier, którą stworzył Ubisoft. Światło dzienne ujrzała w listopadzie 2007, a ja, będąc o dziwo niepryszczatym nastolatkiem, zakupiłem ją dopiero po roku. Dzisiaj wracam do moich gamingowych korzeni!

Zacznijmy od tego, że głównymi postaciami są w tej chwili dwie osoby: Desmond Miles – współczesny bohater, którego porwało Abstergo, aby dotrzeć do wspomnień jego przodka z XII wieku – Altaira. Abstergo bowiem dysponuje urządzeniem (Animusem) mogącym dosłownie czytać historię naszej rodziny z naszego kodu DNA. Nasza historia będzie więc skakać między jedną postacią a drugą.

Na samym początku mamy okazję pobiegać jako Altair, ale za dużo nie możemy zrobić, bo Desmond nie był w stanie osiągnąć pełnej synchronizacji ze swoim przodkiem. Zostajemy wyciągnięci z urządzenia i poznajemy dwie postacie, które będą się koło nas kręcić przez całą grę: doktora Warrena Vidica i jego asystentkę Lucy Stillman. Dowiadujemy się od nich o możliwościach Animusa i naszym zadaniu – wcieleniu się w rolę Altaira, aby odkryć coś z jego przeszłości, co jest niezbędne dla naszych “badaczy”.

Po krótkim wprowadzeniu lądujemy znowu w dziwnej maszynie, która uczy nas jak grać, a potem wrzuca nas w wir opowieści. Stajemy się Altairem – zadufanym w sobie asasynem stojącym jako opozycja dla templariuszy. Podczas jednej misji łamie on wszystkie możliwe zasady: zabija niewinną osobą, naraża misję na niepowodzenie i sprowadza wroga pod bramy jego bractwa. Za ten czyn zostaje ukrany i pozbawiony wszystkich tytułów oraz przywilejów.

Nasz asasyn staje się czystą kartką, którą powoli zapełniamy naszymi czynami. Nasz mentor – Al Mualim – daje nam szansę na odkupienie poprzez eliminację dziewięciu celów na liście naszego mistrza. Każdy z nich ukryty jest w innej lokacji w różnych miastach, a my krążymy od jednego miejsca do drugiego, aby ich wszystkich dorwać.

Wszyscy oni są templariuszami, którzy pragną stworzyć nowy świat wedle ich woli.

Od naszego ostatniego celu, do którego Altair ma swego rodzaju urazę, dowiadujemy się, że jest jeszcze jeden templariusz – nasz mentor Al Mualim. Nasza postać udaje się z powrotem do swojego mistrza, aby stoczyć z nim śmiertelny bój. Wtedy też odkrywamy potężny artefakt, który zdradza nam lokalizację innych niesamowitych przedmiotów potrzebnych dr Vidicowi.

Nasze zadania jako asasyn przerywa “powrót do rzeczywistości”. Po przejściu określonej części gry Desmond zostaje wyciągnięty z Animusa, aby odpocząć i nie wpaść w efekty uboczne ciągłęgo przebywania w maszynie. Dzięki temu możemy pokręcić się po pomieszczeniu, porozmawiać z badaczami, a w pewnym momencie wyjść ze swojej celi dzięki podrzuconej nam karteczce z kodem i poczytać prywatne emaile Warrena i Lucy przybliżające nam fakt, że oboje są nowoczesną wersją templariuszy, z którymi walczył Altair.

Tytuł ten bardzo mi się podobał i to nie tylko ze względu na sentyment. Gra jest przemyślana, oferuje wiele sposobów walki: od cichego skrytobójstwa do potyczki ze wszystkimi na raz. Atutem i wadą jest parkour, dzięki któremu możemy poruszać się po budynkach. Daje to nam szansę na skakanie po dachach, czy uciekanie przez żołnierzami i chowanie się w wozach z sianem, ale też jest przyczyną naszej śmierci, bo czasem Altair zachowa się inaczej niż planowaliśmy…

Moim ulubionym zajęciem są skoki wiary z najwyższych punktów na mapie do tego małego wozu z sianem. Im wyżej tym większą gęsią skórkę mam zastanawiając się, czy trafię (a zdarzyło się kilka razy, że Altair odbił mi gdzieś na bok i tyle po nim było). To jest coś, co urzeka mnie w każdej grze: ten dreszczyk emocji, lot i idealnie lądowanie w sianie! Dopiero w późniejszych częściach gry zacząłem rozumieć dlaczego asasyni przeżywali skoki wiary.

W młodości bałem się wysokości, a skoki wiary pozwoliły mi się z tym lękiem oswoić, zamienić go w coś, co było dla mnie ciekawe, emocjonujące, trzymające mnie w napięciu, a jednocześnie pokazujące mi, że mój respekt dla wysokości nie jest taki nieuzasadniony.

Świetną rzeczą w tej grze są pościgi, kiedy mamy ogrom możliwości, aby zgubić ścigających nasz żołnierzy po tym, jak zabiliśmy nasz cel. Można chować się między mnichami, siadać na ławkach, wskakiwać do wozu ze sianem, wspinać się na budynki i chować w ogrodach na dachach. Oczywiście trzeba pamiętać, że musimy zniknąć z linii wzroku naszych przeciwników inaczej nici z naszej desperackiej próby schowania się.

Ten tytuł polecam gorąco z całego serca, bo jest on świetnie wykonaną grą z ciekawym, aczkolwiek trochę zakręconym sterowaniem. Twórcy stworzyli swoją nietypową, ale całkowice pochłaniającą fabułę, która opiera się na ich interpretacji prawdziwych postaciach i wydarzeniach historycznych. Jest to o tyle dobrze wykonane, że podziwiam ich za to jak zręcznie zszyli swoją opowieść z kawałkami rzeczywistych faktów, aby wyszła z tego ich własna wizja tamtejszych wydarzeń, w którą wpadasz i za nią podążasz, jak gdyby była naturalnym ciągiem wydarzeń. Zachęcam do zagrania każdego, kto chociaż trochę lubi gry zręcznościowe!

Mefisto

#367. Assassin’s Creed Read More »

#288. Grow Home

323320_20180819094925_1

Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że prędzej krowy będą latać (albo muczeć nie tą częścią ciała, co trzeba – nie pamiętam już) niż Ubisoft wypuści jakąś grę na system Linux/SteamOS. Żadne z powyższych się nie stało, mimo iż w 2015 Reflections, studio Ubisoftu, stworzyło tą krótką, ale przyjemną grę o nazwie Grow Home.

Początek gry to moment, kiedy pierdołowaty ja spotyka niezdarnego robota o nazwie BUD. I ja wcale nie jestem w tym momencie krytyczny – podkreślam fakt, że trafił swój na swego. Wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że BUD musi wspinać się po każdej nierówności terenu, a każdą z jego rąk obsługujemy osobno bez względu na to, czy używamy do gry myszy i klawiatury, czy pada.

323320_20180819095022_1

Nasza przygoda zaczyna się w momencie, kiedy statek-matka, który swoją drogą nazywa się M.U.M., odkrywa planetę, gdzie jest w stanie rozwinąć się życie. W tymże świecie rośnie sobie coś, co nazywa się Gwiezdną Rośliną (Star Plant). Naszym zadaniem jest wspiąć się na roślinę i rozrosnąć ją do 2 tysięcy metrów wysokości, aby ta rozkwitła i dała nam nasionka. Roślinka potrzebuje energii, aby rosnąć, a my możemy pozyskać ją ze specjalnych latających kawałków ziemi. Pnącza są jednak zdradliwe i trzeba się nasilić sterując nimi, aby rosły tam, gdzie powinny.

323320_20180819210917_1

Oczywiście im dalej, tym trudniej i łatwiej spaść roztrzaskując się na drobny pył. Nie oznacza to końca gry. Pojawiamy się w Tele-Routerze i stamtąd możemy kontynuować przygodę lub też używać przedziwnych urządzeń do podróży między innymi Tele-Routerami (bowiem BUD teleportuje się po Wifi).

323320_20180819095454_1

Kiedy uda nam się osiągnąć nasz cel, gra rzuca nam wyzwanie jakim jest odnalezienie ośmiu nasionek, które niefortunnie spadły gdzieś albo na sam dół, albo na jakieś latające fragmenty terenu. Po zebraniu ich, BUD dostaje 5 dni wolnego w ramach nagrody.

323320_20180819233035_1

Gra jest zarazem prosta, przyjemna, ale też wymaga sporej ilości skupienia. Kontrolowanie BUDa nie jest trudne, ale nie jest też łatwe (w szczególności, jak mu się poplączą nogi i się wywróci). Ręka też jest pod ciągłym obciążeniem, skoro aby poruszać się w grze, należy klikać raz jeden przycisk myszki raz drugi. BUD w sumie tego nie ułatwia, bo wiele razy potknął się o własne robo-nogi i spadł. Dlatego zawsze byłem gotowy wręcz walnąć palcami w przyciski, aby nasz robocik przykleił się do podłoża. Nie wspomnę, ile razy ręce BUDa pracowały jak należy, a całe ciało obracało się jak kurczak na rożnie…

323320_20180819095227_1

BUD może zbierać też kryształki, aby doskonalić samego siebie i mieć dostęp do ulepszeń (np. rakietowego plecaka) lub zrywać kwiatki tudzież liście i latać sobie na nich…

Zdecydowanie polecam Grow Home – w szczególności, że przy każdej możliwej okazji gra jest dosyć mocno przeceniana. To najlepszy relaksująco-stresujący zabijacz czasu, w jaki ostatnio grałem!

(Taka ciekawostka na koniec: owce też można wrzucić do Tele-Routera, ale wygląda to bardzo źle :P)

Mefisto

#288. Grow Home Read More »

#272. Kącik Techniczny nr 18

Zdarza się, że jakaś ciekawska dusza zapyta mnie, jak wygląda Linux. To trudne pytanie, bo są różne dystrybucje, a wiele z nich używa innych motywów niż pozostałe. Czasem więc są to minimalne różnice, a czasem wydaje się, że mamy do czynienia z zupełnie innym systemem. A to tylko kwestia wyglądu – o dostępnych funkcjach nawet już nie wspominam!

Nie mam jednak zamiaru rozpisywać się w tej kwestii, bo skoro mamy XXI wiek i masę możliwości, to zadanie pokazania Wam Linuxa przekazuję stronie distrotest.net, która oferuje przejrzenie dostępnych wersji (a jest ich ponad 800) przez przeglądarkę.

Ja używam Linux Mint Mate 19.2 (dostępnego tutaj).  Przeglądarkowa wersja jest trochę powolna, więc uzbrojcie się w cierpliwość.

Ciekawskich zapraszam do eksploracji! 😉

Mefisto

#272. Kącik Techniczny nr 18 Read More »

#250. Questr

675990_20191215095500_1.png

Questr to bardzo unikatowy tytuł, który światło dzienne ujrzał 27 października 2017, a stworzony został przez studio Mutant Entertainment Studios. Przyznam szczerze, że bardzo ciężko będzie mi opisać tą grę z tej racji, że ona jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Wyobraźcie sobie studio gier z ekscentrycznym pomysłem o nazwie “a gdyby tak połączyć mechanikę Tindera z mechaniką gry RPG; ciekawe, co wyjdzie”. Odpowiedzią na to pytanie jest Questr.

675990_20190427233057_1

Gra jest zarazem banalnie prosta, ale też niesamowicie skomplikowana. Rozgrywka opiera się na wybraniu zadania/misji, dobraniu członków i odpowiednim interakcjom na pojawiające się dylematy. Brzmi prosto? No to teraz ta trudna część.

675990_20190427233633_1

Nasi potencjalni towarzysze broni mają różne aspekty charakteru np. są weganami, żarłokami, bardami, a także mają swoje upodobania czyli np. nie lubią wegan, bardów (bardzi są najbardziej nielubiani, bo są po prostu do niczego w tej grze). Akceptacja postaci polega na przesuwaniu ich na prawo, a odrzucanie na przesunięcie w lewo. Aby stworzyć udaną drużynę, trzeba wybierać między “klasami” i preferencjami niczym znakomity strateg, a i tak kończy się kłótniami, bo “ten jest elfem”, a tamtem “bardem”. Spory w drużynie obniżają morale, a niskie morale oznaczają, że mamy mniejszą szansę na trafienie zwycięstwa w kole fortuny na koniec zadania.

Morale można podbudowywać poprzez wydarzenia, które pojawiają się na naszej drodze np. pokonanie ogrów, rozwiązanie dylematu ducha chcącego dostać cukierka na Halloween lub przekazanie syrenie, aby się odfrędzoliła od nas. Oczywiście zakładając, że wybierzesz dobrą opcją dialogą, a te wypadają różne zależnie od klasy postaci! I znowu wracamy do początku: postacie muszą być różnorodne, aby móc zareagować na różne konflikty, więc tworzenie drużyny to jest po prostu gra na loterii…

Nie wspomnę już, że nawet jak wybierzemy postać to ona może sobie tak po prostu nas odrzucić. To przekłada się na ogólny poziom drużyny (bo wszak każdy towarzysz ma swój poziom zaawansowania) i jeśli nie spełniamy wymagań z tym związanych to znowu zmniejsza się nasza szansa na kole fortuny.

Poza faktem, że za powyższe skazałbym twórcę na wieczne męczarnie, to gra jest całkiem przyjemna i zabawna. Nie jest to może rozbudowany tytuł z masą dobrej fabuły, ale raczej taka krótka odskocznia od codziennych trosk, czy za trudnych gier. Jeśli lubicie śmieszne łamigłówki to ten tytuł może się Wam spodobać. Mi przypadł do gustu! Ponadto jak na tak zaawansowane narzędzie do produkowania bólu głowy ma dosyć niską cenę, która często jest jeszcze niższa z racji promocji. 😉

Serdecznie polecam!

Mefisto

#250. Questr Read More »

#183. Kącik Techniczny nr 7

Dotarły do mnie ostatnio wieści o tym, że Google stworzyło usługę gamingową o nazwie Stadia, która polega na streamowaniu gry z ich serwerów na nasz komputer. Oznacza to, że zwykli gracze bez super maszyn będą mieli dostęp do wymagających gier. Ponadto Stadia ma zlikwidować potrzebę ściągania tytułu, czy ładowania go. Wszystko ma się uruchamiać nastychmiast.

Google podaje, że dla rozgrywki w 1080p i 60FPS (klatkach na sekundę) potrzeba łącza o prędkości 25mb/s, a do obsługi 4K wymaga już 30mb/s. W planach jest też obsługa 8K i 120FPS.

Ponadto Google zaprezentowało swojego pada, który ma być kompatybilny z innymi urządzeniami. Ciekawym aspektem tego pada jest to, że posiada przycisk do uruchomienia Asystenta Google oraz do nagrywania obrazu dla Youtube.

Całość bazować będzie na Debianie (czyli jednym z systemów opartych na Linuxie) oraz na Vulkanie. Google zbratało się już z ID Software (czyli twórcy gier takich jak Doom) oraz Unity i Unreal Engine (czyli twórcami silników gier), aby upewnić się, że usługa ma stosowne wsparcie.

Chociaż testy wykazały lekkie opóźnienie obrazu to jestem pozytywnej myśli. Podejrzewam, że nie będzie to idealna usługa, bo składa się na to wiele rzeczy (np. jakość łącza, lagi na serwerach, obciążenie serwerów, itd.), ale może to być ciekawa alternatywa dla standardowej wersji gamingu. Cóż – czas pokaże!

Mefisto

#183. Kącik Techniczny nr 7 Read More »

#168. Tooth and Tail

286000_20190120012600_1

Tooth and Tail to ciekawa gra strategiczna stworzona przez studio Pocketwatch Games. Swoją premierę miała we wrześniu 2017. W tej pozycji wcielamy się w przywódców każdej z czterech frakcji (w odpowiedniej kolejności) i walczymy przeciwko innym frakcjom.

Brzmi banalnie, czyż nie?

Tą grę najlepiej opisuje zdanie “zjedz lub zostań zjedzony”. Wszystko bowiem kręci się wokół zwierząt, a te, chcąc być cywilizowane, pragną jeść mięso. Jednakże zapas mięsa nie wystarcza do wykarmienia głodnych gęb, więc w trakcie łapanki zostaje zabrany syn przewodników Długich Płaszczy (Longcoats). Ten, wściekły po stracie dziecka, zaczyna rebelię mającą na celu wyłonić zwycięzców, którzy zjedzą przegranych…

Mechanika gry polega na stawianiu budowli, dzięki którym możemy rekrutować nasze jednostki bojowe (żaby kamikadze, wiewiórki z pistoletami, gołębie sanitariuszy, dziki z miotaczamy ognia itd.) bądź też rekrutować ich bezpośrednio w zamian za cenne mięso. Mięso za to pochodzi od świnek, które wpierw uprawiają pola (dla siebie), a potem są przerabiane na szyneczkę.

Każda z frakcji posiada swojego lidera, którym kierujemy. Dzięki niemu zbieramy naszych żołnierzy i wydajemy im rozkaz do ataku lub wycofania się. Musimy być ostrożni, bowiem nasz lider może zginąć i chwilkę zajmuje mu odrodzenie się, a w tym czasie nasza armia może być dziesiątkowana z racji braku organizacji.

Nie jest to długa gra, ani wymagająca, ale bardzo dobrze uzmysłowiła mi znaczenie słowa rzeź. Niektóre mapy/misje były tak męczące, że robiłem je po kilka godzin. Im dalej, tym ciężej! Przyznam bez bicia, że jedna mapa była tak trudna, aż użyłem kodów do gry, bo nie byłem w stanie jej przejść. Jako ciekawostkę dodam, że cokolwiek przyznasz sobie za pomocą kodów, przeciwnik dostanie to samo. Także dużo mi to nie ułatwiło…

Ta pozycja dosyć mi się podobała z racji swojego ciekawego pojdeścia do organizacji wszystkiego. Pierwszy raz grałem w grę strategiczną, w której miałem jedną postać do sterowania wszystkim. Jedocześnie nie mogłem tą postacią walczyć! Ta zaskakująca odmiana była czymś niezwykle ciekawym i odprężającym, chociaż swoje się nastresowałem, kiedy wróg zalewał mnie lawinami przeciwników, a mi brakowało miejsca na dziki z miotaczmi ognia…

Polecam grę osobom, które są cierpliwe i mają dużo czasu, aby spokojnie przejść każdą misję i przeżywać przygodę naszych bohaterów! Zakończenie gry zaskakuje na tyle, że jest warte dotrwania do końca!

Mefisto

#168. Tooth and Tail Read More »

#165. Kącik Techniczny nr 5

Skoro była mowa o WINE i o Protonie, to warto teraz wspomnieć o Lutrisie.

Lutris jest niczym innym jak platformą gamingową z gotowymi skryptami instalacyjnymi dla poszczególnych gier. Działa podobnie jak Steam – wystarczy jedno kliknięcie, aby program sam zaczął instalację gry z wszystkimi potrzebnymi komponentami. Dzięki ciężkiej pracy twórców i społeczności dostępnych jest już ponad 7 tys. tytułów!

Korzystanie z niego jest bardzo wygodne: klikając na wybrany skrypt instalacyjny (bo niektóre gry mają różne wersje na różnych platformach), automatycznie otwierany jest Lutris, który zaczyna instalację. W okienku można też zobaczyć porady od twórców informujące nas o potencjalnym problemie.

Lutris stara się być niezależy od innych pakietów/programów na Linuxie, aby był jak najlżejszy dla komputera. Dzięki temu może bezproblemowo działać na różnych dystrybucjach.

Program nie tylko wspiera windowsowe gry, ale także i konsolowe (Playstation 2, Nintento Wii, Atari itd. – więcej informacji znajdziecie tutaj).

Jak najbardziej podoba mi się idea takiego programu. Bardzo ułatwi on życie początkującym graczom! Nie wspominając już o tym, że spokojnie można zebrać wszystkie gry w jedno miejsce i odpalać je w wygodnym interfejsie!

workspace 1_2019_01_09_01

Chociaż nie korzystam z Lutrisa za często, to jednak przybył on z pomocą, kiedy miałem problemy z zainstalowaniem GTA V. Muszę przyznać, że chociaż na początku trochę się zakręciłem, to jednak potem udało mi się zainstalować grę, która działa bardzo dobrze. 🙂 Zważając na fakt, że ta gra jest problematyczna i na Windowsie ludzie mają tuziny problemów z nią, to cieszę się, że zagrałem w nią na Linuxie. Społeczność rozwiązała wiele problemów sama (dzięki czemu gramy razem z Połówką :P). Zdecydowanie polecam!

Mefisto

#165. Kącik Techniczny nr 5 Read More »

#155. Kącik Techniczny nr 4

W tym wpisie krótko nawiążę do wspaniałej funkcji jaką jest swap, a która może przydać się graczom, którzy mają za mało pamięci RAM. Swap jest niczym innym jak zarządzaniem pamięcią w systemie. Pozwala to na odciążenie pamięci RAM poprzez umieszczanie tymczasowych plików w stworzonej przez nas wirtualnej pamięci znajdującej się np. na dysku.

Przyznam, że swap wykorzystywałem intensywnie do gier takich jak Ark: Survival Evolved, kiedy grałem w nie na moim starszym komputerze. Niezniszczalny posiadał za małą ilość pamięci RAM, aby odpalić grę, ale z pomocą swap mogłem grę uruchomić i bezproblemowo w nią grać. Również teraz swap ratuje mnie, kiedy błąd w grze pochłonie całe 8GB pamięci RAM i zeżre z 10 GB swap’u (znowu pozdrawiam Ark: Survival Evolved ;)).

Swap jest przydatny nawet teraz, bowiem system przerzuca niektóre procesy na dysk, a ja zyskuję dzięki temu więcej pamięci RAM na gry. Oszczędziło mi to kupowanie kolejnej kości pamięci, ponieważ system działa sprawnie wykorzystując to, co ma.

Instrukcja ustawiania swap dla systemu Linux.

Intrukcja ustawiania swap dla systemu Windows.

Instrukcji dla systemu Mac nie znalazłem, bo podobnież Mac ma automatycznie ustawione 16GB i nie można tego zmienić.

Mefisto

#155. Kącik Techniczny nr 4 Read More »

#149. Kącik Techniczny nr 3

Skoro ostatnio było o Protonie, to teraz warto by było wspomnieć o małym projekcie, który wiele osiągnął, a mianowicie o WINE, którego rozwinięcie brzmi Wine Is Not Emulator.

Początkowo wydano go 4 lipca 1993, czyli jest nieco starszy niż ja. Zapoczątkował go Eric Youngdale, a od 1994 po dziś dzień prowadzi go Alexandre Julliard.

Zadaniem WINE jest dosłownie duplikować zachowanie Windowsa w stosunku do danego programu/gry – jest zakładką tłumaczącą zachowanie programu dla Linuxa. Twórcy dokonują tego przez implementacje WindowsAPI, czyli interfejsu programistycznego, graficznego, czy bibliotek do WINE. Chociaż jest to dosyć ciężkie zadanie, bo nie wszystko ma otwarty kod źródłowy, aby tak po prostu przestudiować, jak zostało to zrobione. Przykładem jest Directx11, który przez długi czas pozostawał poza zasięgiem.

W 1996 powstali CodeWeavers, którzy wpierw zajęli się konsultacją, a potem sprzedażą komercyjnej i nieco bardziej dopracowanej wersji WINE o nazwie CrossOver. Są oni głównym sponsporem WINE, który, w przeciwieństwie do CrossOver, ma pozostać darmowy. Wsparcie mają też od Google, które, poza komercyjnym sponsoringiem, często dofinansowuje ich w ramach Google Summer of Code.

Pierwsza stabilna wersja WINE (1.0) wyszła po 15 latach od pojawienia się programu, czyli w 2008, a obecnie wydawane są wersje 3.xx.

Moja przygoda z WINE zaczęła się w 2012 roku z wersją 1.6, kiedy to po stracie laptopa Smok przekonał mnie do spróbowania Linuxa, potem WINE i tak to się jakoś potoczyło. Chociaż wtedy było więcej zachodu z odpaleniem gry (nie każdej, ale jednak) to moją pierwszą windowsową grą odpaloną na Linuxie było Knights of the Old Republic. Potem zacząłem grać w Star Wars The Old Republic, które wtedy potrzebowało specjalnego skryptu, aby się uruchomić, a dziś działa bez problemu i nie wymaga już takich rozwiązań (niedawno ściągałem to miałem okazję sprawdzić ;)).

W mniej więcej 2015/2016 zacząłem używać wine-staging, która jest wersją z licznymi łatkami, a tym samym z usprawnionym działaniem. Dzięki temu miałem dostęp do gier lub programów z ograniczoną funkcjonalnością przy zwykłym WINE. Takim przykładem jest np. platforma Uplay. 🙂

Od sierpnia 2018, do gier na Steamie, używam Protona, o którym był już osobny wpis. 🙂

WINE posiada coś takiego, jak butelka (bottle) lub prefix. To jest coś w rodzaju osobnego folderu z ustawieniami programu. Dzięki temu możemy testować gry bez narażania naszej głównej butelki na uszkodzenie (co może się zdarzyć, jeśli zaczniemy doinstalowywać biblioteki, programy, itd.). Butelki mogą mieć 32-bitową lub 64-bitową architekturę, co pozwala manewrować między różnymi wymaganiami gier lub programów. Daje to spore poczucie bezpieczeństwa, kiedy chcemy (nawet bardzo drastycznie) coś sprawdzić, ale nie chcemy namieszać w obecnych ustawieniach.

Moje doświadczenie z WINE jest jak najbardziej pozytywne. Nie jest to idealny program, ale biorę pod uwagę ile przeciwności musi pokonać, aby dostarczyć coś, co pozwala mi zagrać w grę na systemie, który nie był do tego przeznaczony. Nie zliczę ile razy byłem zły, bo coś mi nie działało, ile razy cieszyłem się, bo przy nowej wersji naprawiano błędy uniemożliwiające mi rozgrywkę, ile razy pękałem z dumy, bo rozwiązałem problem. W pewnym momencie sam zacząłem wynajdywać rozwiązania i udzielać porad innym graczom.

Z tego, co słyszałem, WINE zapragnęli także niektórzy użytkownicy Windowsa, bowiem zapewnia on większe możliwości, jeśli chodzi o obsługę starszych gier niż tryb kompatybilności w Windowsie. Prośba jak na razie nie została spełniona i nie zapowiada się, aby twórcy poszli kiedykolwiek w tym kierunku – najpewniej dlatego, że już teraz mają wystarczająco do zrobienia.

Gdyby nie WINE to ten blog mógłby tak po prostu nie powstać. W końcu ten “buntownik” w tytule nie odnosi się tylko do jednej rzeczy. 😉

Mam nadzieję, że ten wpis, choć taki trochę chaotyczny, to jednak się podobał. Zamierzam wrzucić z czasem kilka porad i rozwiązań, które mogą przydać się początkującym użytkownikom. 🙂

Mefisto

#149. Kącik Techniczny nr 3 Read More »

#141. Kącik Techniczny nr 2

Valve zaskakuje mnie już od dłuższego czasu. Wpierw powstał SteamOS w oparciu o Debiana (jeden z systemów Linux), a teraz, ku mojej radości, wypuścili coś, co nazywa się Proton, który pojawia się też pod nazwą ValveSoftware lub Steam Play. (link do artykułu)

Screenshot at 2018-08-22 02-55-19

Proton to specjalnie przygotowany program wine (a najprościej tłumacząc jest to program służący do tłumaczenia zachowań gier operujących domyślnie na systemie Windows tak, aby rozumiał je Linux), który w połączeniu z ich jeszcze do nie dawna w tajemnicy fundowanym projektem dxvk (czyli dodatkową nakładką, które efektywnie tłumaczy grafikę generowaną przez DirectX11 na Vulkan). Oznacza to, że na linuksowej wersji Steama mogę instalować i odpalać gry, które zostały wydane tylko na Windowsa. Nie każda gra działa, bo to wciąż rozwijany projekt, ale spora część pozwala się już bezproblemowo uruchomić.

Zgodnie z wypowiedzią Valve, windowsowe gry odpalone poprzez Protona w aplikacji Steam będą liczyły się jako odpalone na systemie Linux/SteamOS, co pozwoli twórcom mięc wgląd w dokładnie statystyki na temat tego ilu użytkowników innych systemów niż Windows korzysta z gry. Oznacza to nic innego jak szansę na zauważenie przez deweloperów i – być może – wsparcie z ich strony.

Jestem zaskoczony i zadowolony. Dzięki dxvk gram bezproblemowo w takie gry jak Far Cry Primal, Dark Souls czy The Elder Scrolls Online. Uważam to za bardzo duży krok w stronę graczy korzystających z systemu Linux. Zostaliśmy zauważeni i coraz intensywniej jesteśmy włączani do coraz większego świata gier.

Screenshot at 2018-09-21 20-11-32
Screenshot z The Elder Scrolls Online

Moim marzeniem jest, aby kiedyś granie ograniczała jedynie wyobraźnia, a nie preferencje systemowe. Powoli tak się staje, a ja trzymam mocno kciuki za rozwój w tym kierunku!

Dla ciekawskich: tutaj jest lista z działającymi tytułami, które aktywnie zgłaszają gracze.

Mefisto

#141. Kącik Techniczny nr 2 Read More »

Scroll to Top