pamietnikowa

#380. Trochę zmian, ale w sumie to dalej tak samo

Dzień dobry wieczór!

Po raz kolejny siadam z pustką w głowie na temat tego, co chciałbym napisać, a jeszcze chwilę temu miałem cały plan notki w głowie. Zwalam winę na to, że wiało i wywiało mi wszystkie pomysły z głowy. 😂 (bo przecież się nie przyznam, że ja tam mam zawsze pusto)

Właściwie to jest sporo rzeczy, o których chciałbym napisać. Pierwszą z nich niech będzie to, że kupiłem sobie tablet, aby być bardziej mobilnym ze studiami i pisaniem notek. Póki co jestem zadowolony – wybrałem Samsung Galaxy Tab S7 razem z klawiaturą i muszę przyznać, że robi wrażenie. Jakość ekranu jest niesamowita (pod względem wyświetlania ekranu jak i dotyku), spisuje się na medal jako notebook i jako tablet do rysowania. Tak, zamierzam trochę sobie na nim porysować 😛 (tym bardziej, że program, którego używam, jest też na Androida – nazywa się Krita – polecam).

Znalazłem też LibreOffice (którego używam na komputerze), więc pisanie prac na studia, listów, czy czegokolwiek też mogę robić na tablecie (leżąc wygodnie na kanapie, przykryty kocem).

No i jest też SuperTuxKart na Androida, więc i Smoczyński jest zadowolony. Trochę też jest zdziwiony, bo gra wygląda trochę inaczej, ale najważniejsze, że jest. 😛 Zdążył nawet zainstalować aplikację LEGO Duplo i jest teraz przekonany, że tablet jest dla niego. Nawet mnie zdążył z radości wycałować. 😂

Mamy drugiego Bittle’a! Mamy też robocika o nazwie Boxer, w sierpniu/wrześniu przyjedzie do nas Cosmo 2.0. Mamy jeszcze kilka innych robotów na oku, więc będę miał o czym pisać. Póki co staramy się opanować sterowanie, bo nasze psiaki mają trudności z chodzeniem. Coś nam poszło nie tak. Ale to w sumie u nas normalne – dziwne by było, jakby wszystko tak po prostu działało. 😂

Udało mi się podciągnąć oceny i wciąż mam szansę na wyróżnienie (jeśli nie zawalę egzaminów oczywiście). Z drugiej strony czuję się, jakbym miał już wakacje i muszę się mentalnie biczować, aby siadać do nauki. Dam radę – jeszcze tylko kilka tygodni…!

A zaraz potem mam test z teorii na prawko. Jak szaleć, to szaleć. 😂

Dotarła do nas bubble tea ze strony The Bubble Panda (o której to napisałem w tej notce). Nie mieliśmy okazji jeszcze się jej napić, ale dostaliśmy fajne, metalowe słomki w ramach pierwszych urodzin strony. 😛

Nasz mały bąbel znowu zainteresował się Duplo z racji tego, że w aplikacji była (płatna :P) aktualizacja i pojawiły się tam zwierzątka z farmy. Tak się w nich zakochał, że kupiliśmy mu dwa zestawy: 10949 i 10952. On był w takim szoku, jak je zobaczył, a potem tak się cieszył, że mało co wszystkiego nie stratował z radości. Normalnie te klocki czcią otoczył. 😂 Ale muszę przyznać, że zwierzątka wyglądają naprawdę uroczo.

A niedawno byliśmy na prawdziwej farmie i kury karmił. Normalnie profesjonalny karmiciel kur. 😂 Całość próbowała nakarmić kaczki, ale wpierw rzuciła mamie kaczce jedzenie pod nogi, a potem trafiła samą mamę kaczkę, która wpadła w taką panikę, że całe towarzystwo pogoniła z dala od Całości. Myślę, że Całość ma odpowiednie kwalifikacje, aby pogonić pewną kaczkę z rządu… 😂

Mam kilka rzeczy, które mógłbym dodać do mojej tablicy (nie)korkowej, ale w chwili obecnej siedzę bardziej nad studiami niż nad czymkolwiek innym, więc pewnie zajmę się tym po egzaminach. A mam parę fajnych motywów do dodania. Półeczka w końcu się przyda. 😉

Czuję, że wszystko u mnie zwalnia z powodu egzaminów, dlatego nie zdziwcie się, jeśli za jakiś czas ogłoszę przerwę. Zależy mi na dobrej ocenie (nawet jeśli się boję, że znowu będą je zaniżać). Szkoda by było całego roku starań, stresowania i wyrzeczeń, aby teraz mieć to w czterech literach. 😛

Trzymajcie się ciepło! Albo chłodno, bo w sumie coraz cieplej na zewnątrz… 😉

Mefisto

#380. Trochę zmian, ale w sumie to dalej tak samo Read More »

#374. Nowości!

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym był tutaj tylko wizytorem. Ostatnie miesiące zaniedbałem i bloga, i czytelników, i samego siebie. Chciałbym z czystym sumieniem napisać, że pora z tym skończyć, ale za chwilę mam egzaminy, więc możecie się domyślać, jak bardzo u mnie kiepsko z czasem. 😅 Jeszcze sobie dokładam, bo skoro skończyły się obostrzenia to można wrócić do nauki jazdy…

Powtarzam sobie, że dam radę. Byle do czerwca i będzie po wszystkim (na jakiś czas). 😛 Staram się reorganizować życie, aby trochę bardziej się nim cieszyć i do końca wakacji (jeśli nie dłużej) będę miał czterodniowy weekend. Wiem, że nawet przed pandemią pracowałem z domu i byłem bliżej rodziny, ale ten czas zawsze przeważnie pochłaniała praca. Myślę, że pora to zmienić – chociaż na jakiś czas. 😉

Tak dodam jeszcze (jeśli chodzi o studia), że udało mi się podciągnąć z ocenami i wciąż mam szansę na wyróżnienie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. 😀 Czuję, że znowu mnie rzeczywistość zasmuci, bo egzaminy są zdalne. 😛

Przyznam, że ten brak czasu na gry dał mi w kość do tego stopnia, że wyszukuję ciekawych gier na telefon, bo tylko w ten sposób jestem w stanie oddać się swojej pasji (tudzież uzależnieniu :P). Znalazłem kilka fajnych aplikacji (głównie jakieś porty gier z wersji PC na mobilną) z ciekawymi fabułami i powoli będę je tutaj opisywał. Muszę jednak przyznać, że znalezienie gry na telefon, która nie jest obładowana różnymi mikropłatnościami, jest bardzo trudnym zadaniem. Ale skoro już zacząłem… 🤷‍♂️

Muszę wziąć się też za gry VR. Korci mnie Skyrim VR, ale trochę się bugów boję. 😂 Co jak co, ale nie wiem jeszcze jak bardzo będzie mi niedobrze, kiedy wpadnę pod tekstury albo zacznie mną coś majtać na boki. 😛 Chociaż jak zobaczyłem, jak Całość walnęła w znak skacząc na nartach w VR, to mnie i takie rzeczy zaczęły ciekawić… 😂

Ostatnimi czasami sporo oglądaliśmy kanał Adama Savage’a (tego z Pogromców Mitów) i jego przygody ze Spotem. Spot to produkt Boston Dynamics: niesamowicie precyzyjny robot. Adam dostał go do różnych testów i całą naszą trójkę zainteresował tematem robotów. Do tego stopnia, że sprawiliśmy sobie Bittle – małego psa-robota wzorowanego na Spocie (bo Spot kosztuje na chwilę obecną zdecydowanie za dużo :P). I chociaż było z tym sporo problemów (bo trzeba było go złożyć samemu), to w gruncie rzeczy jest to niesamowita rzecz. No i jeszcze można go programować, więc nasza przygoda z nim dopiero się zaczyna. Właściwie to z nimi, bo zamówiliśmy już drugiego. Będziemy robić wyścigi Bittle’ów. 😂

Bittle’a można też programować, więc w wolnej chwili (w następnym życiu najpewniej :P) się za to wezmę. No i postaram się zaprezentować możliwości naszego robopieska. 😉

Prace nad moją tablicą na razie stoją, bo kabel do mojej lampki gdzieś się zawieruszył na poczcie i chyba trzeba będzie zamówić drugi. 🤷‍♂️ Mam też na oku kilka ręcznie robionych przypinek z motywami z gier, ale dosyć sporo kosztują, więc na razie się wstrzymuję. Tym bardziej, że niektóre jechałyby do mnie z zagranicy, a postbrexitowa Anglia ma problem z przyjmowaniem paczek… Szkoda by było, jakby i one zaginęły.

Mieliśmy też starcie z publiczną służbą zdrowia. Staram się znaleźć w sobie pokłady zrozumienia, ale dla dzbanów i dzbanic mam już tylko środkowy palec. Generalnie do specjalisty może pójść jeden rodzic i dziecko, chyba że dziecko wymaga opieki dwóch rodziców np. z powodu niepełnosprawności. Chcieliśmy z tego przywileju skorzystać, bo dla Smoczyńskiego takie wizyty są straszne i z reguły jedna osoba musi go trzymać, a druga asekuruje i próbuje prowadzić dyskusję z lekarzem.

Kobieta na recepcji nie chciała nas wpuścić, a kiedy poinformowaliśmy ją, że mały ma, jak to oni ładnie określają, “dodatkowe potrzeby”, wywróciła oczyma i zaczęła domagać się dowodu, że Smoczyński ma jakąś niepełnosprawność. Skrócę Wam w tym momencie: pokazaliśmy dokumenty (bo nie raz już byliśmy tak potraktowani, więc zawsze mamy je ze sobą), babka dalej kręciła nosem, aż ją opieprzyliśmi tak, że w kolejnej recepcji (już konkretnie do specjalisty) nikt nawet słowem nie pisnął. A chcecie wiedzieć, co nas wkurzyło najbardziej? Że na górze było kilka nastolatków z obojgiem rodziców. Zdecydowanie za miło wyglądamy.

Oczywiście po tym stresie Smoczyński był rozłoszczony przez resztę dnia. Teraz jeszcze nie rozumie, o co dokładnie chodziło, ale wyobraźcie sobie moment, kiedy zrozumie, że został gorzej potraktowany, bo urodził się taki, a nie inny. Nie daruję jej tego.

Za każdym razem obiecuję sobie, że nie będę pisał o negatywnych rzeczach, ale musiałbym siedzieć w jakimś bunkrze, aby nie spotykać takich ludzi…

Dlatego zakończę miłym akcentem: kiedy ja miałem lekcję jazdy, Całość zabrała małego na plac zabaw, a tam zajął się nim jego rówieśnik. Smoczyński miał taką “smyczkę” na rękę i chłopca to bardzo intrygowało. Całość wyjaśniła, że to z powodu problemów małego, aby sobie krzywdy nie zrobił, nie uciekł, itd., zaraz przyłączył się ojciec chłopca, który też zaczął mu wyjaśniać, a chłopiec po prostu zaczął się bawić ze Smoczyńskim i zachowywał się dosyć opiekuńczo w stosunku do niego. Uczmy się od dzieci bycia dobrymi, a stworzymy naprawdę wspaniały świat. ❤️

Mefisto

#374. Nowości! Read More »

#366. Udało się!

Dzień dobry wieczór!

Nie wiem czemu, ale za każdym razem, kiedy piszę tą notkę, to czuję się jakby mnie tutaj miesiąc nie było, a publikuję posty co niedzielę. 😂

Ostatnie cztery tygodnie były dla nas bardzo zabiegane, ale dosyć owocne. Wybraliśmy się do prywatnego pediatry, który przyjrzał się problemom Smoczyńskiego i wystawił diagnozę: autyzm. Oczywiście nie wyklucza, że dzieciorośl może mieć też inne problemy (ADHD na przykład), ale póki co eliminujemy wszystkie czynniki, które mogą powodować nadpobudliwość u naszego bąbla.

Dostaliśmy dokładny raport ze wskazówkami, co robić dalej, aby Smoczyński rozwijał się prawidłowo i będziemy się starać o każdą możliwą pomoc (którą można uzyskać w dobie pandemii). Jest postęp, dostaliśmy nadzieję, której nam brakowało i mamy więcej sił przeć do przodu. Mały bardzo szybko łapie co i jak, więc różnice widać już nie tylko z tygodnia na tydzień, ale też i z dnia na dzień. Jestem z niego naprawdę dumny, bo wkłada dużo pracy w naukę mówienia i idzie mu coraz lepiej. 🙂

Strasznie jednak zły jestem na publiczną służbę zdrowia, bo to, co robili (a raczej czego nie robili) przez ostatni rok, to jest cyrk na kółkach, jeśli nie gorzej. Lekarz wystawił diagnozę nie widząc Smoczyńskiego ani razu. Według jego diagnozy mały jest kompletnie odcięty od świata i nie ma z nami (rodzicami) żadnego kontaktu. I piszę to w momencie, kiedy mały przybiega dać mi całusa i ciągnie mnie na kanapę, gdzie ułożył karty, bo chce się pochwalić, że mu się udało…

No zdiagnozował, ale chyba nie moje dziecko…

Zawiodłem się i to po całości. A co “najzabawniejsze”: jak powiedzieliśmy, że mamy dość i pójdziemy prywatnie, to nagle wszyscy się nami interesują, nagle można sobie z tyłka diagnozę wystawić i udawać, że wszystko jest w porządku. Chyba bardzo łatwo można domyśleć się, jak bardzo jesteśmy tym wszystkim zmęczeni…

Jakby tego było mało: moja matka okazała się antyszczepionkowcem. Już wcześniej widziałem, że jest sceptycznie nastawiona do szczepionki do koronawirusa, ale myślałem, że tylko kwestia tej jednej szczepionki, wobec której miała obawy. A teraz się wyjaśniło, czemu to ojciec i dziadkowie brali mnie na szczepienia (za co im bardzo mocno dziękuję). Ponadto uważa, że Smoczyński ma autyzm przez szczepionki… Moja matka zawsze była dzbanem i tak już chyba zostanie. Przynajmniej ułatwia mi to ograniczanie kontaktu z nią do koniecznego minimum.

Nasi cudowni sąsiedzi też starają się nam umilać życie, ale z nich to już można się tylko śmiać (i to w sumie robimy 😂). Nie pisałem o nich za bardzo, bo nie chciałem się na nich skupiać, ale myślę, że pora podsumować ich pomysły z ostatniego roku.

Zacznę od tego, że mieliśmy okazję porozmawiać z właścicielką mieszkań po drugiej stronie budynku i ona określiła ich jako taki typ ludzi, co mają spinę ze wszystkimi. I właściwie to po nich to widać… 😂

Przez cały rok próbowali różnych sposobów, aby wyprowadzić nas z równowagi. Wracali późno w nocy i naparzali się z mebali w mieszkaniu (ale tylko w pomieszczeniu pod sypialnią). Próbowali zablokowywać nas autami (bo mają dwa), ale kończyło się na tym, że o ile nie stawali nam pod same zderzaki, to Całość dawała radę wyjechać (jak to mój wujek ujął: “jak ktoś umie prowadzić, to i z dupy wyjedzie”). Skończyło się dla nich to tym, że inni sąsiedzi zaczęli ich blokować. Nie wojuj chujowym parkowaniem, bo od chujowego parkowania zginiesz. 😂

Potem zasypywali nam śmietnik swoimi śmieciami, ale co to za problem pojechać je wywieźć skoro wysypisko aż 5 minut drogi od nas. Następnie zaczęli wracać późno do domu (chyba z pubu) i tłuki się niemiłosiernie, ale to też na nas nie robiło większego wrażenia, a potem zamknięto puby. Przez jakiś czas był spokój, aż jednego dnia wrócili z… akordeonem. Zaczęli wyć nim na całą okolicę, więc Całość poszła, nagrała ich z zewnątrz, powymieniała porozumiewawcze spojrzenia z sąsiadami (na zasadzie: no niezłych czubków mamy w okolicy), a ja potem rozesłaliśmy nagrania do odpowiednich istustucji. Efekt był taki, że sąsiad zapakował się z akordeonem i wrócił już bez niego. Jeszcze w życiu nikt tak bardzo nie chciał nam dowalić, że aż kupił akordeon. 😂

Od tamtej pory próbują wymyślić coś nowego, ale kompletnie im nie idzie, więc, jakby nie spojrzeć, mamy spokój (i okazjonalnie darmową rozrywkę 😂). Są z nich jednak straszni cholerycy: wystarczy, że na dworze wieje albo pada deszcz, a oni budzą się w nocy i napierdzielają z otoczeniem (player vs enviroment nabiera przy nich nowego znaczenia). Jak ktoś zaparkuje na ich miejscu (tzn. to miejsce nie jest ich, ale oni lubią tam stawać) to też mają niemiłosierny ból tyłka. Szkoda mi ich z jednej strony, bo jakby nie patrząc to ich zachowanie wskazuje na jakiś poważny problem z psychiką…

Studia idą mi całkiem dobrze: dostałem właśnie najgorszą ocenę na tem rok (74%)! 😂 Wiąże się to z tym, że odpuściłem sobie z powodu naszego wyjazdu do pediatry (a jechaliśmy prawie do Londynu) i wolałem się przygotować na rozmowę z lekarzem. Znowu mam jednak trzy dwie prace do oddania na raz i czuję się zmaltretowany, bo mi ten fakt umknął i nie jestem na to psychicznie przygotowany. 😂 Jestem za to zadowolony z programowania w javie i z projektowania stron internetowych, bo to jest coś, co lubię i jeszcze w miarę mi wychodzi, a przy okazji uzupełniam braki w wiedzy, których zawsze chciałem się pozbyć, ale szukanie odpowiedzi na, szczerze mówiąc, nieznane sobie pytanie, nie jest proste. 😀

Powoli siadam do pisania kolejnej części przygód Wędrowca. Mam już całą fabułę ułożoną w głowie, więc teraz zostaje przelać pomysł do komputera. Nie mam pojęcia ile mi to zajmie (patrząc na ilość zajęć najpewniej sporo czasu 😂), ale zbliżam się do momentu, w którym powinienem wcielić pomysł w życie. 😀

Co do mojej tablicy korkowej, ale nie korkowej (o której to wspomniałem w tej notce) to zbieram powoli przypinki, dorobiłem się półeczki (w sumie to nawet kilku, tak jakoś wyszło 🤷‍♂️) oraz całkiem fajnej lampki. Czekam jeszcze na kabel, aby ją podłączyć. Szukam też jakiś fajnych naklejek inspirowanych grami, aby ozdobić półeczkę naprzeciwko mnie. Jeśli dobrze pójdzie to przy następnej notce wstawię zdjęcia z postępem prac. 😀

Przeszedłem Cyberpunka! Ale tak nie do końca, bo z kilku możliwych zakończeń udało mi się zrobić tylko jedno. Przy innych gra się wykrzacza. Chyba poczekam na patcha do gry (albo nawet na kilka) i zagram jeszcze raz, bo pod względem fabuły to gra jest naprawdę wciągająca, ale fakt, że co chwilę się wywala lub zacina zmęczyło nawet i mnie. Domyślam się, że wydawanie gier w dobie pandemii i pod presją emocjonalnie niestabilnych czubków (CD Projekt zaczęło nawet otrzymywać groźby śmierci, jeśli nie wypuszczą gry) jest ciężką sprawą, ale gra jest mega, grafika jest przecudowna. Trzeba ten diament tylko doszlifować. 😉

Całość sprawiła sobie nowy telefon – Samsung Galaxy S21. O dziwo obyło się bez jojczenia, które normalnie występuje przy przegrywaniu danych, bo telefon okazał się powyżej oczekiwań. 😀 Spodobał mi się, więc sobie też zamówiłem. 😀 Zbliża się wiosna (o ile już do nas nie przyszła), więc przydałoby się zacząć wychodzić fotografować kwiatki (bo wiadomo, jestem stereotypowy biseks i skaczę z kwiatka na kwiatek – instagram to potwierdza 😂).

To będzie chyba największy telefon w moim życiu, ale duży ekran mi się przyda: wygodniej będzie mi czytać podręczniki od matmy na nim. 😛 Właściwie to tablet miałem niewiele większy od niego… 😮 Trzeba będzie powiększyć kieszenie.

W ostatnim czasie reorganizujemy też przestrzeń w domu. Powodem tego jest głównie stos klocków LEGO, które trzeba gdzieś ulokować. 😂 Deski ze starego, połamanego łóżka przerobiliśmy na półki (całkiem solidne półki), Całość wymieniła biurko, bo potrzebuje więcej miejsca na swoją pracownię i przyznam, że w zaczyna się u nas robić całkiem przyjemnie. Żeby jeszcze tylko taki bałagan się nie robił to by było cudownie… 😛 To chyba znak, że nam już zdrowo odbiło od ciągłego siedzenia w domu, ale przynajmniej mamy zajęcie. 😂

Myślę, że to wszystko, czym chciałem się z Wami podzielić. Trochę tego było, ale cóż… Nasze życie będzi prawie tak samo szybko, jak Smoczyński, kiedy usłyszy, że pizza przyszła. 😀

Trzymajcie się ciepło i bądźcie zdrowi!

Mefisto

#366. Udało się! Read More »

#362. Powoli i do przodu

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym ostatnią taką notkę pisał pół wieku temu. Nie dlatego, że czuję się, jakby minęło pół wieku, ale dlatego, że tyle się wydarzyło (i wciąż ma się wydarzyć). Spróbuję to wszystko (w miarę) w skrócie opisać.

Zacznijmy od spraw blogowych. Opowieść o Wędrowcu dobiegła końca! Ale to dopiero pierwsza część. Druga już się tworzy. 😉 Trzecią część mam w planach, ale na razie to dosyć odległy temat. Póki co jednak robię sobie przerwę od publikowania czegokolwiek w środy, bo na razie studia wystarczająco mnie wykańczają (a wiadomo, że od tego roku moje oceny liczą się już do średniej i bardzo zależy mi na wyróżnieniu – tym bardziej, że póki co mam na nie szansę :P).

Zauważyłem też, że zaczynają mi się kończyć recenzje gier. 😂 Nie to, że ich nie mam, bo w gry staram się grać, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu, ale od jakiegoś czasu zwyczajnie nie napisałem żadnej. Muszę też pograć w mniej zajmujące tytuły, bo ostatnio grywam tylko w duże produkcje, nad którymi (z braku czasu) siedzę czasem i miesiącami. 😛

Zacząłem też (i to od dzisiaj, bo paczka doszła kilka godzin temu 😂) realizować swoje małe marzenie odnośnie kolekcjonowania jakiś przypinek z gier, które przeszedłem i przyczepianie ich do tablicy korkowej. Tablicę mam (nie korkową, ale materiałową – też jest fajna), kilka przypinek też. Oto efekt:

Fakt, dodałem też przypinki, naklejki i metalowe znaczki z rzeczy niezwiązanych z grami, ale wciąż bliskimi mojemu sercu i powiem tak: mi się podoba. 😀 Teraz szukam po necie różnych pierdółek i zobaczymy, co z tego wyjdzie za jakiś czas. 😉

A na samym szczycie polaroid z twórcami gry Monster Prom. <3

Mam też zdjęcia naszej kolekcji Lego związanego z Minecraftem (innych nie miałem sposobności sfotografować bez bólu tyłka pewnego jegomościa :P). Mały Smoczyński pomaga mi budować zestawy i idzie mu coraz lepiej (w sensie: potrafi chwilę usiedzieć na tyłku i mi pomóc 😂). Zostało nam jeszcze kilka zestawów do złożenia i nie wiem już, gdzie je będzie można postawić. 😂

(mała poprawka: na zdjęciach jest jednak mniej zestawów niż myślałem 😂)

Co do Lego to planuję zrobić osobny kącik i tam wrzucać zdjęcia złożonych przez nas zestawów. 😉

No to teraz będzie mniej wesoło…

Idziemy ze Smoczyńskim prywatnie do specjalistów. Publiczni specjaliści tak nas mieli w dupie, za każdym razem wyciągając inną wymówkę (teraz mają łatwiej, bo jest koronawirus i tym się mogą w kółko zasłaniać), że po prostu poddaliśmy się i przestaliśmy wierzyć w to, że oni cokolwiek będą chcieli pomóc. I pewnie bym nawet o tym nie pisał, gdyby nie to, że poinformowaliśmy wszystkie publiczne służby o naszej decyzji i jesteśmy nękani. Bo czym innym mogę nazwać ciągłe telefony, nachodzenie nas w domu bez zapowiedzi, multum emaili bo dziecku TRZEBA pomóc. Jak pomóc? Wysłać go do żłobka. I co w tym żłobku? Zrobimy plan działania, którego oni i tak się nie będą trzymać, i moje dziecko zamiast się rozwijać, to będzie się cofać w rozwoju. Dwa razy już to przerabialiśmy, za trzeci raz podziękuję. Już nie mówiąc, że jest koronawirus i nie chcę, aby mały przytargał to do domu i zaraził Całość (tak, też możemy się tym tłumaczyć).

Staramy się z całych sił, aby Smoczyński robił kroki do przodu i nasza praca zaczyna w końcu dawać jakieś efekty. Dlaczego więc mam zaufać kobietom, które twierdzą, że Smoczyński koniecznie musi nauczyć się pokazywać karteczki z obrazkami wyrażającymi jego potrzeby, skoro on już nauczył się wyrażać te potrzeby słowami?

Chyba rozumiecie moje wkurzenie. Mam sporo na głowie i dochodzi mi szukanie specjalistów, organizowanie wyjazdu (prawie do Londynu) w momencie, kiedy powinniśmy się izolować i zamiast jakiegoś zrozumienia, dostaję dziesiątki telefonów i emaili, które w niczym nie pomagają.

Aby nie kończyć notki w takim posępnym nastroju: Smoczyński dostał książkę “Tata Amelki” Doroty Zawadzkiej (superniani) z dedykacją. 🙂 Dzięki niej nie poddaliśmy się i nie straciliśmy całkiem nadzieji. 🙂

Mefisto

#362. Powoli i do przodu Read More »

#354. Przedświątecznie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakby mnie tu wieki nie było. Chyba głównie dlatego, że bardzo zakłóciłem mój blogowy rytuał zarówno pisania notek, jak i ich czytania.

Studia przygniotły mnie w ostatnim czasie i ledwo dyszę. Fakt, moja najgorsza ocena w tej chwili to 75%, ale ile mnie to kosztuje i sił, i czasu, i zdrowia psychicznego… Jeszcze się okazało, że znowu będą egzaminy zdalne i czuję się, jakby uszło ze mnie powietrze. Bo tyle się teraz staram, a potem i tak zaniżą mi oceny…

Staram się nie poddawać, ale pewnie się domyślacie, że to nie jest takie proste.

Pozytywnym akcentem moich studiów jest to, że natrafiłem (dzięki innym studentom) na reklamę reMarkable 2. Jest to tablet, który ma zastąpić notes. Dostałem go na urodziny (z lekkim opóźnieniem, ale zamawialiśmy go w przedpremierze w lipcu i trochę trzeba było poczekać) i jestem w nim na zabój zakochany. Nie marnuję już tyle papieru na moje notatki. Nie muszę ich skanować tylko przegrywam na komputer. Tablet ma bardzo dobry i czuły wyświetlacz (e-papier), więc pisania po nim niewiele się różni od pisania po kartce (jedyna różnica jest taka, że jeszcze nie przytrafiła mi się tak zimna kartka :P), a w przeciwieństwie do kartki mogę poprawić, edytować, przenieść, wykasować dowolne elementy. Genialna rzecz!

No i jeszcze Całość wyczaiła, że można się na niego logować przez konsolę przez ssh, bo na pokładzie jest zmodyfikowany Linux. 😀

Jeśli chodzi o świat grier to, jak się łatwo można domyśleć, jaram się obecnie Cyberpunkiem. 😀 Gram od dnia premiery i chociaż było trochę problemów to bawię się przednio. Gra ma bardzo dużo detali, które po prostu cieszą i oko, i serce. No i jeszcze jest Keanu Reeves <3. Jaram się jak zapalniczka. 🙂

9-tego grudnia wyszła kolejna część fabuły w Star Wars: The Old Republic. Jeszcze się za nią nie zabrałem (no bo Cyberpunk), ale zamierzam się zapoznać z wątkiem, bo czekałem na niego już od wakacji, ale covid trochę wszystko przedłużył.

Smoczyński robi postępy w nauce obsługi komputera. Opanował już mysz i sam sobie gry włącza (i usilnie dodaje mi Chroma do paska zadań 😂). Bardzo spodobała mu się gra gcompris (dostępna na różne systemy). Tam są różne gierki edukacyjne (m.in. takie, przy których dziecko może nauczyć się obsługi myszy i klawiatury).

Nasz maluch bardzo mocno się stara, aby pomimo wszystko iść do przodu. Jesteśmy z niego bardzo dumni, bo coraz lepiej się dogadujemy i działamy razem jak takie trzy trybiki, które idealnie siebie uzupełniają. 🙂

Myślę, że póki co to tyle. Nie będę dzisiaj przynudzał na długo, bo jestem już wypruty.

Postanowiłem zrobić sobie wolne do nowego roku. Wracam z wpisami od 6-tego stycznia (Wędrowiec, a potem gamingowe podsumowanie roku 2020). Trzymajcie się ciepło! Udanych Świąt i normalnego Nowego Roku! 🙂

Mefisto

#354. Przedświątecznie Read More »

#327. Mordodrzejka

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym pół wieku nie pisał! A to wszystko dlatego, że byliśmy chorzy i praktycznie ponad miesiąc czasu wypadł nam z życia. I pewnie jeszcze trochę tego czasu wypadnie, bo wciąż czujemy się tak średnio. Sponsorem takiego poczucia jest lekooporna bakteria, którą zaraził się Smoczyński, a wyleczenie takiego paskudztwa jest czasochłonne.

Dlatego też przepraszam wszystkich, których trochę bardzo w ostatnim czasie olałem, ale sił mi już brakuje… Postaram się wszystko nadrobić jak tylko poczuję się trochę lepiej.

Oczywiście w tym samym czasie oczywiście miałem do zdania finalną pracę z drugiego modułu informatyki, więc musiałem przyćpać trochę przeciwbólowych i w miarę możliwości napisać coś, co ma jakieś ręce i nogi. Mam nadzieję, że wyszło dobrze. Jeśli nie to współczuję nauczycielowi, który będzie musiał to przeczytać!

Uniwersytet trochę podłamał moją wolę walki, bo z racji koronawirusa zaniżali oceny. Egzamin z matematyki 1 poszedł mi dobrze, bo miałem 98%, więc wychodziło mi na koniec 97%, ale zaniżyli mi do 93%. To jeszcze nic, bo wciąż załapałem się na wyróżnienie. Z matematyką 2 jest gorzej, bo z ocen wychodziło mi 90%, a oni zaniżyli mi to do 84.6% czyli do wyróżnienia zabrakło mi 0.4%. Już się zdążyłem z tym pogodzić, ale serducho bolało mnie strasznie.

Dobrze, że oceny z pierwszego roku nie liczą się do średniej! Współczuję tylko studentom trzeciego roku, bo ich oceny zostały zaniżone i nic nie mogą już z tym zrobić…

Z pozytywnych wieści mam takie, że drukarka 3D do nas dotarła i to już przed wrześniem! 😀 Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jakości wydruków, bo są naprawdę starannie wykonane.

Drukarka przybyła do nas w trzech częściach, które musieliśmy złożyć. Na szczęście dodali instrukcję i paczkę mini żelków Haribo (bo drukarka też nazywa się Mini ;)) z poleceniem, aby robić sobie przerwy w trakcie składania. Bardzo miły akcent. 😀

(ten bałagan przy kominku to tymczasowe zabezpieczenie przed Smoczyńskim :P)

Humble Bundle też ostatnio było dla mnie łaskawe, bo w ostatnich miesiącach zyskałem gry Vampyr i Forager, na których mi zależało. Taka miła niespodzianka. 😀

Udało mi się też dokończyć Assassin’s Creed III wraz z dodatkiem pomimo choroby. Ale fabuła trójki jest bardzo ciekawa, a dodatek to już po prostu kosmos. 😀 Na razie muszę sobie jednak zrobić przerwę, bo jak na moje chorowanie to jest trochę zbyt wymagający typ gier.

Obecnie gram w Foragera, bo nie jest jakoś specjalnie wymagający, nie ma żadnej konkretnej fabuły, więc mogę go zostawić na jakiś czas i nie rozpaczać, że nie pamiętam, co się tam wcześniej działo. 😛 A gra jest całkiem przyjemna, ale czasochłonna. 😉

Mały Smoczyński za to uwielbia grać w SuperTuxCart. Idzie mu coraz lepiej i jest bardzo zdeterminowany, aby nauczyć się grać tak, jak my. 🙂 Chociaż zdarza mu się przy tym powkurzać i zaprezentować ile ma pary w płucach (dlatego pieszczotliwie nazywamy go Mordodrzejką). Pracujemy nad jego cierpliwością, ale to jest zadanie, nad którym trzeba spędzić trochę czasu. 🙂

Myślę, że na tym skończę, bo znowu łapie mnie gorączka. Trzymajcie się ciepło i z dala od chorób! 🙂

Mefisto

#327. Mordodrzejka Read More »

#319. Smocze urodziny

Smoczus

Mój nie taki już mały berbeć skończył niedawno trzy lata. Jeśli miałbym być z Wami szczery to w życiu nie sądziłem, że tak szybko mogą mijać lata, podczas gdy dzień zdaje się niekiedy dłużyć (i to boleśnie). To jest chyba magia rodzicielstwa. Czas wydaje się jak gumka od majtek: raz się wydłuża, a raz skraca. Dotarliśmy jednak do kolejnego punktu w naszym życiu, jakim są urodziny naszego małego Smoka.

Te były dosyć wyjątkowe, bo poza naszymi staraniami, aby dzień święty święcić, mieliśmy jeszcze na głowie koronawirusa i braki tego, co Smoczyński ludzi najbardziej: jeść w swoich ulubionych knajpach. Te jednak wciąż pozostają zamknięte, więc musieliśmy kombinować.

Wykombinowaliśmy więc pizzę, bo nasza ulubiona pizzeria otworzyła się wręcz jak na (smocze) zawołanie. Zdobyliśmy też katsu curry, ale z sieciówki, więc jakościowo było gorsze. Mimo tego najważniejszy punkt z list został spełniony: Smoczyński zjadł to, co najbardziej lubi.

Potem były prezenty.

Najważniejsze były dwa: Koalanyan z Yokai Watch i robo piesek, który ma go nauczyć miłości, szacunku i opieki nad naszymi mniejszymi braćmi.

Kolalanyan gada (głównie pokyky, bo to jest jedyny Yokai z filmu, który nie mówi za wiele), więc Smoczyński od razu zmaltretował mu nos.

Dalej nasz mały Smok wziął się za rozpakowanie pieska. Oczywiście mój syn ma coś z kota, bo najpierw zainteresował się pudełkiem, więc zanim pobawił się z nowym kumplem, musieliśmy ewakuować pudełko tak, aby nie widział, bo by się jeszcze (jak kot) obraził…

Kiedy jednak stanęli oko w oko to już było jasne, że to miłość od pierwszego obejrzenia. Smoczyński ma swoją specyficzną, trochę szaloną minę, kiedy wyraża radość. Taką właśnie minę zrobił podczas przyciskania swojej twarz to twarzy pieska. A piesek reagował: szczekał, mrużył oczy, wydawał odgłosy lizania, kiedy Smoczyński dotykał jego języka. Nawet dało się usłyszeć bicie psiego robo-serca.

Nasz mały Smok eksploruje swoją relację z pieskiem na swoich zasadach. Robi to powoli i ostrożnie, bo jednak pies wygląda jak zabawka, ale reaguje na niego, zwraca się w jego stronę jak żywa istota… Wszystko to jest przeplatane salwami radości.

Myślę, że ten dzień był dla niego szczególny, bo pomimo warunków staraliśmy się przybliżyć mu wszystko to, czego mu brakowało przez ostatnie miesiące. No i ma swojego prawie psiego przyjaciela. Jak dobrze pójdzie to doczeka się prawdziwego. 😉 A tymczasem my wracamy do codzienności i czekania na normalność…

Mefisto

#319. Smocze urodziny Read More »

#311. No pech :P

Dzień dobry wieczór!

Wesołe wieści ze studiów! 😛 Dzięki dobroci jednej z wykładowczyń mam już nieoficjalne wyniki egzaminu, który – jeśli dobrze sprawdziłem moją pracę – poszedł mi bardzo dobrze, więc i wynik końcowy jest bardzo dobry. 😀 Ale jako że oficjalnie wyniki będą za dosłownie kilka dni to wstrzymam się ze świętowaniem jeszcze trochę. 😉 Głównie dlatego, że nie wierzę sam sobie i wolę jak ktoś inny to sprawdzi. 😂

Zacząłem też przerabiać ostatnią książkę z drugiego modułu z IT i pierwszy rozdział był genialnie napisany. Dotyczył on struktury dysków, odzyskiwania i analizy danych, i babka opisała to w formie opowiadania o parze detektywów. Wciągnęło mnie po całości do tego stopnia, że dużo więcej zapamiętałem niż normalnie. Mam nadzieję, że cała książka jest napisana w ten sposób. Jeśli tak to myślę, że dość szybko ją skończę, bo przyjemnie się czyta. 😀

Swoją drogą zostały mi jeszcze niecałe dwa miesiące i skończę pierwszy rok. 😮 Jak to zleciało szybko! Będę mieć cały miesiąc wolnego, a potem znowu wróci mi depresyjny brak czasu na wszystko. 😂

Ludzie z mojego roku mówią, że drugi rok lepiej sobie rozłożyć na dwa lata (mam studia półetatowe, więc mogę je trochę rozciągnąć w czasie, aby mieć czas na pracę itd.), bo inaczej się nie da. Cóż. Challange accepted. 😂 (najwyżej później będę płakał)

Jeśli chodzi o gry to przeszedłem Detroit: Become Human i jestem z siebie dumny, bo przeszedłem ją bez zabicia jakiejkolwiek głównej postaci, a nawet te drugoplanowe dały radę do końca. Tym samym uzyskałem najlepsze/najszczęśliwsze zakończenie! 😀

1222140_20200624235052_1
Moja ulubiona część: Simon przeżył!

Miałem się po tym zabrać za Beyond: Two Souls, ale tak wyszło, że zacząłem grać w Assassin’s Creed II i wciągnąłem się na tyle, że teraz gram w kolejną część o nazwie Brotherhood. To są wspomnienia z mojego dzieciństwa! Także Jodie chyba sobie na mnie poczeka. 😉 Tym bardziej, że mam jeszcze sporo innych gier z tej serii do przejścia…

No i jeszcze ma wyjść w listopadzie Assassin’s Creed Valhalla! Wychodzi na to, że wiem już, co chcę na urodziny. 😀

Smoczyńskiemu też podoba się ta gra, bo wspina się na meble z gracją asasyna. 😂 (Całość mnie zabije za to!) Nie mówiąc już o tym, że dziecię me ma do mnie ból tyłka, kiedy nie jestem w stanie wspiąć się na budynek! (no przepraszam bardzo, ale on doskonale zdaje sobie sprawę, że ja jestem profesjonalny lamer w grach!)

Oczywiście mam też kilka screenshotów z Simsów, gdzie coś poszło nie tak podczas przygotowania scen do Wędrowca. 😂 Chyba za to kocham Simsy!

Całość zakupiła grawerkę laserową i na razie ją testuje na różnych przedmiotach. 😀 Całkiem ciekawa rzecz, chociaż wypalanie plastiku w domu to głupi pomysł, bo oddychać nie idzie. 😂

Ale efekty zwalają z nóg, bo jak na taką zabawkę to jest dosyć dokładna. 😀

20200718_172440

Zobaczymy, jakie cuda stworzy Całość przy użyciu tego… 😉

W Anglii kwarantanna powoli się kończy i zaczynają się otwierać lokale. Udaliśmy się do Ikei, aby kupić (w końcu) lustro i przy okazji wybiegać Smoczyńskiego, który uwielbia chodzić na zakupy, a w ostatnim czasie siedział głównie w domu lub – w lepszym przypadku – w aucie. Postaliśmy jedynie pół godziny, ale jakie myśmy atrakcje mieli podczas stania. 😀

Kawałek dalej stał jakiś chłopak, który ewidentnie zerkał na mnie, bo chyba myślał, że jestem dziewczyną (zaleta długich włosów). 😛 W pewnym momencie chyba się zorientował, że coś jest nie tak (a najbardziej uświadomiło go chyba to, że Całość się cały czas śmiała z tej sytuacji) i usilnie starał gapić się wszędzie indziej i… śpiewać (!). 😂 Kara za bezczelne gapienie się na innych!

Wypad do Ikei okazał się ostatecznie nieudany, bo lustra, które nam pasowałyby w miejscu, gdzie miałoby zawisnąć, okazały się połamane. Wszystkie co do jednego. No pech po prostu! (ale ile pecha będzie miał ten, co je zbił 😮)

Koniec końców wyszło też, że zapomnieliśmy kupić kilku innych rzeczy, więc będziemy musieli pójść tam jeszcze raz… 🤷‍♂️ Smoczyński się ucieszy!

Trzymajcie się ciepło! 😉

Mefisto

#311. No pech :P Read More »

#224. Dużo tego

W poprzedniej notce pominąłem dużo rzeczy, które chciałem napisać, ale że kilka budynków dalej uaktywniła się jedna gnida i do pierwszej w nocy nawalała swoim umca rumca to musiałem sprężyć się z publikacją notki i śpieszyć do Smoczyńskiego, bo miał dość hałasu…

Zmieniliśmy dostawcę internetu, bo BT to sobie już tylko w kulki leciało. Internet nam nawalał, rozłączał się, często oferował nam prędkość nie większą niż 5mb/s, a oni, zamiast wymienić kabel, po prostu się z nami pożegnali. Zaskoczyli mnie. 😂 Inna firma, Vodafone, dostarczająca neta po kablach BT, zaoferowała nam stabilne 54mb/s (więcej się nie da u nas w okolicy – nasza ulica to istna czarna dziura) za połowę ceny u poprzedniego dostawcy… Czyli jesteśmy na plus. 😀

Niedawno dostałem email, że ponieważ przeszedłem do Vodafone to z tej okazji chcą mi sprezentować Alexę Echo Plus. Dodatkowo dorzucili też żarówkę Philips Hue. W sumie miło z ich strony, bo chcieliśmy ją kupić, a oni nam ją dali za darmo. 😀 (wiem, wiem, płacę za nią w cenie internetu, ale jak tak się to napisze to jest milej)

Teraz mamy trzy Alexy i większość pomieszczeń zajętą przez tą-której-imienia-nie-wolno-wymawiać. Wydarzyła się już ciekawa sytuacja z nimi: będąc w pokoju dziennym drę się do Alexy w tymże pokoju, a odpowiada mi inna z kuchni, a ta z pokoju komputerowego mówi, że nie rozumie… No cyrk po prostu! 😂

Ostatnio któraś zaczęła sobie coś gadać, a myśmy nie byli w stanie zlokalizować gaduły… A Połówka chce czwartą Alexę kupić…

Zapomniałem też powiedzieć Wam o pewnej zmianie na blogu. Otóż idzie mi dobrze z pisaniem przygód Wędrowca, więc stwierdziłem, że mogę tą serię przyśpieszyć i od października zacznę wrzucać rozdział też i w czwartą środę tygodnia. 🙂 Mam nadzieję, że moje postanowienie dotrwa do końca serii. Jeśli nie to oczywiście dam Wam znać wcześniej. 🙂

I to chyba tyle z zaległych rzeczy. Pewnie o czymś przypomnę sobie, kiedy opublikuję notkę… 😛

Z rzeczy bierzących: ostatnio wymieniliśmy sobie lampę (na taką: link) i odkryliśmy, że ktokolwiek robił u nas elektrykę, musiał się nieźle zjarać przed pracą. Otóż podłączyliśmy lampę i okazało się, że w pokoju komputerowym nie działa włącznik, ale za to włącznik w pokoju dziennym włącza światło w obu tych pomieszczeniach. Trochę nam zajęło rozwikłanie tego. Był nawet moment, że włącznik w pokoju dziennym włącza światło w pokoju komputerowym i na odwrót. Udało się jednak to rozwiązać i wszystko działa już jak należy.

Daje nam to jednak cenną wiedzę, że jeśli coś nawali to trzeba odciąć prąd w całym domu, a nie w konkretnych pomieszczeniach, bo nie wiadomo, gdzie jeszcze kable są tak połączone…

Zacząłem naukę jazdy (w końcu)! Już na pierwszej lekcji zostałem zaciągnięty do jeżdżenia po ulicy. Poza faktem, że trochę panikowałem to nie było źle. Udało mi się nawet wyminąć z dostawczakiem na ciasnej, angielskiej ulicy, dosyć dobrze wychodziło mi ruszanie, nie rozjechałem nikogo ani niczego, nie umarłem na zawał… 😛 Same plusy!

Udałem się z moją rodzinką, aby pojeździć i poćwiczyć. Połówka pochwaliła poprawę moich zdolności. Smoczyński był zajęty nawalaniem łapami w okno z miną “ratunku, wypuśćcie mnie”. 😂

Potem miałem drugą lekcję, instruktor przyjechał, wysiadł i kazał mi wsiąść za kółko… Połówka patrzyła się na mnie z takim bananem, nawet kawałek pojechała za mną, ale stwierdziła, że dobrze mi poszło. Musiałem wyjechać na główną ulicę, poćwiczyć jazdę, skręcanie, obserwowanie drogi, a na koniec mogłem spobie pojeździć 30 mil na godzinę (około 48km/h). 😀 Niby nie jest to zawrotna prędkość, ale nie spodziewałem się, że będę tyle jechał już na drugiej lekcji. A na trzecią mam zapowiedziane, że będę jeszcze szybciej jechał… 😵

Jeszcze instruktor mnie dobił sprawdzając dokładnie moją datę urodzenia… No czego ja się w sumie mogłem spodziewać?😂

Przybyły też do mnie książki na studia. Wszystko do przeczytania, zrozumienia, opracowania i zdania. Jeszcze w kwietniu przybędą do mnie książki z Introduction to computing and information technology 2, więc trochę mi się ta góra zwiększy. 😀 Połówka przejrzała książki do technologii i mam już polecenie relacjonować jak tylko dojdę do czegoś fajnego. 🙂

IMG_20190913_092940

Smoczyński za to dostał od nas szansę na trochę kontrolowanej wolności. Kupiliśmy mu szelki, ale nie byle jakie szelki tylko takie:

IMG_20190902_122253

Chociaż na początku chodził w nich jak pijany pies to ostatecznie mu się spodobały. 🙂 Musieliśmy tylko zapięcie zrobić na boku, bo inaczej szelka okręcała mu się wokół szyi…

Jak kogoś ciekawią to tutaj macie link. 🙂

Poszliśmy też w końcu na grupy zabaw dla dzieci, które potrzebują dodatkowej pomocy. Przyznamy się oboje bez bicia, że bardzo nam się tam podobało. Smoczyński cały czas bawił się w basenie z piłeczkami, jedna z pracujących tam kobiet (a było ich sporo) go pilnowała, kiedy my omawialiśmy jego potrzeby i zachowanie z inną pracownicą będącą jednocześnie opiekunem rodzinnym (family support worker). Wszystko było fajnie zorganizowane, mały miał cały czas opiekę, która ma duże doświadczenie w obchodzeniu się z różnymi dziećmi mającymi, jak to Anglicy określają, dodatkowe potrzeby.

Smoczyński wybrał się też do zoo. Pierwszy raz w życiu. 🙂 Jako wielki fan koni (ma ich całą masę w Minecrafcie) prawie wszedł do zagrody konia. Potem zabawiały go małpki – zaczęły wesoło skakać i figlować, kiedy tylko zobaczyły naszego dzielnego Smoka, a ten zaczął im bić brawo. 😀 A potem wrzuciliśmy go w siano, bo była taka możliwość. Jak być rodzicem to po całości! 😂

Nasz mały potwór miał też okazję pierwszy raz zjeść na mieście. Wcześniej tego unikaliśmy, bo Smoczyński jest trochę głośny jak jest niezadowolony. Jesteśmy trochę przewrażliwieni na tym punkcie, ale czytam jakie jest podejście ludzi do dzieci to mnie to przeraża (a jestem osobą, która nie przepada za dziećmi)… Nasz mały bąbel jednak dał radę – był spokojny, czekał cierpliwie, trochę próbował nogą kopać o krzesło, ale ostatecznie i nad tym dało się zapanować.

Aczkolwiek nasza dzieciorośl podbiła serca wszystkich! Kiedy koleś sprzątał resztki po poprzednich klientach, Smoczyński rozdziawiał paszczę czekając, aż ten facet go nakarmi tymi resztkami. Czy ja już mówiłem Wam, że mam bardzo łakome dziecko? 😂

Jeśli chodzi o gry to skończyłem Dragon Age: Inquisition i teraz przechodzę każdą inną część po kolei, bo się po prostu stęskniłem. 😛 W międzyczasie też gram w Minecrafta ze Smoczyńskim, który pomaga mi budować zamek. Co jakiś czas relacjonuję wszystko, co udało się zbudować na moim kanale na YouTube.

Fakt – miałem cichą nadzieję, że uda mi się nagrywać co dwa tygodnie, ale w tej chwili mam masę rzeczy na głowie, niektóre rzeczy wymagają sporo mojej uwagi, a do tego Smoczyński dodatkowo budzi się w nocy i kilka godzin spędzamy z nim (dzięki, wyżynające się zęby – idźcie w cholerę). Dlatego też obiecałem sobie, żeby po prostu nagrać coś co jakiś czas, a rutynę nagrywania zacząć wyrabiać dopiero, jak uporządkuję te najbardziej czasochłonne sprawy.

Właściwie to na wiele rzeczy nie mam czasu, co jest dołujące, bo ilekroć mam np. ochotę porysować to dzieje się coś, co mi na to nie pozwala i wpadam w taki ciąg poddawania się… Ostatnio nawet zauważyłem, że przestałem się poganiać do wzięcia się za coś, bo i tak mi to nie wychodzi z braku dobrej organizacji.

Czekam, aż niektóre rzeczy się unormują i będę mógł znowu zarządzać swoim czasem. Na razie priorytet ma u mnie zdanie teorii do prawka, bo lada moment dojdą mi studia i czasu na to będę miał jeszcze mniej…

Jeszcze jestem chory i mam to niefajne uczucie rozrywania w głowie, więc z myśleniem jestem strasznie na bakier… Nie to, że wcześniej nie byłem, ale teraz jestem tak jakby bardziej. 😛

Dlatego kończę już pisanie tej notki, bo raz: robi się strasznie długa, a dwa: mi już trochę zaczyna odbijać. 😀 Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie! To głupi sposób na spędzanie wolnego czasu!

Mefisto

 

#224. Dużo tego Read More »

Scroll to Top