wedrowiec

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka

Siya zamierzała się spóźnić. Tak przynajmniej wynikało z wiadomości, którą wysłała Japesiowi. Chłopak wiernie czekał i czekał, pomimo iż telefon dźwięczał niemal co kwadrans. Wędrowca to jednak nie zrażało. Cierpliwie znosił uderzenia kłody, aby otrzymać ten cudowny widok: sylwetkę swojej wymarzonej dziewczyny na horyzoncie. Podbiegła do niego wyraźnie zmieszana, ale uradowana równie co on.

– Przepraszam! Auto mi nawaliło i musiałam iść na autobus. – wydusiła z siebie starając się złapać oddech. Japeś pewnie by coś powiedział, ale był tak szczęśliwy, że myślami fruwał między chmurkami i dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że najważniejsze wydarzenie wieczoru – randka – właśnie się zaczęła.

– Nic nie szkodzi. – odparł krótko uśmiechając się jak przygłup. Siya zdawała się nie zwracać uwagi na jego odbiegającego daleko od normy zachowanie. Mogła też ignorować to stwierdzając, że wraz z tym uroczym chłopakiem przychodziła cała jego niesamowita dziwność.

Jako że wybranka serca naszego bohatera porządnie się spóźniła, wszystkie okoliczne kawiarenki się pozamykały, a parka powoli wędrowała sobie po uliczkach rozświetlanych przez żółtawe światło lamp. Jak zawsze ona mówiła, a on tonął w jej słowach, wyobrażając sobie jej życie, czując jej emocje…

Jego serce rozpierała i radość, i ulga, i niesamowite szczęście. To wszystko wydawało się nierealne, jak gdyby był to sen. Jednak ilekroć Japeś potajemnie się uszczypnął, rzeczywistość dawała mu do zrozumienia, że nie śnił, a to doprowadzało go do prawdziwej euforii, która, oczywiście, działa się wewnątrz jego myśli. W końcu gdyby pozwolił sobie na taki zewnętrzny wybuch, prawdopodobnie wystraszyłby Siyę na śmierć…

21.01.2020_01-15-15

Siya znów opowiadała mu o swoim życiu i bliskich. Wędrowiec zrobił mapę w zakamarkach swojego umysłu, aby orientować się kto jest kto. Znał już babcię i dziadka, o mamie i tacie nie miał za dużo informacji, ale dla dziewczyny zdawali się oni nie istnieć. Byli kuzyni, wujkowie, ciotki, koleżanki z pracy i pies sąsiada, był szop kradnący śmieci we współpracy z kotem dziadków. Wredny szef i jego upierdliwa żona przewijali się w jej opowieści w każdy dzień tygodnia. Rodzina i znajomi mieli zarezerwowane niewielkie kawałki weekendu, a i te potrafiły przepaść, kiedy pracodawca dzwonił z prośbą “zasuwaj do pracy”.

Ta młoda kobieta była zabiegana i z trudem znajdowała chwilę na relaks. Praca i życie osobiste nie były istniejącymi obok siebie warstwami, a wymiarami nachodzącymi jedno na drugie, przez co zakłócały jej czas odpoczynku. Tam, gdzie powinien znajdować się sen, był nagły telefon od szefa “chodź tu, bo coś się popsuło”, w miejsce odpoczynku wchodziły rachunki i zaległe płatności, a w miejsce porządnego obiadu wpadały okazjonalne dania do mikrofalówki.

– Nie męczy cię to? – Japeś odezwał się po raz drugi podczas całego spotkania. Siya spojrzała na niego siląc się na uśmiech, ale Wędrowiec doskonale widział w nim smutek.

– Nie mam za bardzo wyboru. Moi rodzice mają długi, które teraz ja spłacam… Głupia sytuacja. – mruknęła cicho, a z jej twarzy błyskawicznie uciekła cała radość. Szybko jednak skryła się pod maską fałszywego szczęścia.

– Dlaczego spłacasz ich długi? Dlaczego oni tego nie robią? – chłopak był wyraźnie skołowany. W końcu skoro były to długi jej rodziców, dlaczego ona je spłacała? Jego niedoświadczony rozumek nie wiedział, co o tym myśleć.

– Nakłonili mnie, abym wzięła pożyczkę na siebie. Wiesz, ja miałam spłacać, a oni będą mi oddawać. I skończyło się na tym, że wzięli pieniądze i przestali się do mnie odzywać. – westchnęła cicho, jak gdyby była zarówno zirytowana ich zachowaniem, a jednocześnie wiedziała, że tego się można było po nich spodziewać.

Reszta spotkania przebiegła w smutniejszej atmosferze. Chociaż Siya starała się z całych sił zamaskować swoje uczucia, one wylewały się przez jej błyszczące oczy. Japeś gotował się od środka. Nie mógł przecież tego tak zostawić… Nikt nie zasługiwał na taki los, a już na pewno nie ona!

W jego głowie powoli zaczął rodzić się plan.

Mefisto

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka Read More »

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie

Japeś zerwał się z łóżka jak tylko pierwsze promienie słońca dotknęły jego twarzy. Nie mógł spać: był zbyt podeskcytowany spotkaniem. Chociaż czekało go jeszcze wiele zadań tego dnia, on żył już momentem, kiedy znów ją spotka i odpłynie pośród jej opowieści. Zastanawiał się, co u niej było słychać, czy czuła się wystarczająco dobrze, aby się z nim spotkać.

Dzień w pracy minął mu spokojnie. I chociaż jego destrukcyjne zapędy spadły do minimum, cały personel prowadził zakłady, o co chodziło chłopakowi. Najczęściej wybieraną opcją było “w końcu przyzwał tego demona”. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że Wędrowiec szedł na swoją pierwszą randkę w życiu. Nikt poza Dominikiem, który o Japesiu wiedział więcej niż on sam.

Młodzieniec wrócił pośpiesznie do domu, aby odświeżyć się i pośpiesznie pozbyć się zapachu szpitala. Kiedy miał już wychodzić, drogę zastąpił mu duch z tym swoim dzikim błyskiem w przezroczystym oku.

– Nim wyjdziesz: mam dla ciebie prezent! – rzekł odważnie do Japesia, który poczuł się dość niepewnie. W końcu nie na co dzień dostaje się prezent od zjawy-pasożyta. – Zamierzam dać ci cenną radę jak wyrywać laski!

25.12.2019_00-06-12

– Jak wyrywać? Jak chwasty? Ale ja nie idę niczego wyrywać, nie mam na to czasu. Chcę się tylko spotkać z Siyą. – mruknął Wędrowiec z tą swoją niepokalaną niewinnością. Już miał przejść przez swojego eterycznego lokatora z przypadku, ale ten pchnął go do tyłu swoją mizerną, ale odczuwalną mocą.

– Słuchaj uważnie! – warknął zaciskając pięść. – Kobiety lubią być zdobywane: musisz jej pokazać, że ty tu rządzisz!

– Znowu zachowujesz się jak nawiedzony. Opętałeś zepsute jedzenie z lodówki i teraz ci się odbija? – Japeś przerwał mu nim duch zaczął swój monolog o sile, zdobywaniu i rzucaniu wszystkich na boki. Chłopak powoli dorastał do myśli, że zjawa była kompletnym dupkiem i idiotą, a on ofiarował mu życie zamiast solidnego kopniaka w tyłek. Chyba jednak powinien był rozważyć opcję oddania go Cieniowi…

– Och, mój drogi, naiwny chłopcze. Ja tylko staram się ci pomóc. Moje rady są cenne: pamiętaj o tym! I ciesz się, że nie każę ci za nie płacić! – pogroził mu palcem, a Wędrowiec tylko przewrócił oczyma.

– Po prostu bądź sobą. Skoro do tej pory nie uciekła z krzykiem to znaczy, że coś w tobie widzi. – mruknął Smok siedzący na kanapie. Dalej męczył książkę kucharską. Czytanie książek to trudna rzecz, kiedy nie ma się odpowiednich palców do przerzucania stron.

Japeś na te słowa kiwnął jedynie głową, przeszedł przez tą duchową porażkę i pośpiesznie udał się w miejsce spotkania. Im mniejsza odległość dzieliła go od Siyi, tym bardziej rozpierała go radość. Chociaż starał się podchodzić do tego spokojnie, to jego wnętrze szalało na myśl o tym, że tak niewiele dzieliło go od niej.

Pomimo iż chłopak kompletnie nie zwracał uwagi na mijający czas, dotarł na miejsce o blisko godzinę za wcześnie i uradowany czekał zerkając od czasu do czasu na telefon. Uśmiech mimowolnie malował się na jego twarzy, a oczy wędrowały po przechodniach szukając sylwetki, która rozpalała jego serce w sposób niemożliwy do opisania.

To było jak ogień i lód walczące wzjamenie o przewagę, zabijające siebie na wzajem, ale jednocześnie żyjące w idealnej harmonii. Wędrowiec pozwolił temu uczuciu zawładnąć nad nim: cieszył się chwilą, wręcz rozkoszował nią. Po tym jak ona zniknęła na tak, zdawałoby się, długo, jego umysł potrzebował upaść na kolana przed tym przeogromnym szczęściem.

Siya tu była i zamierzała się z nim spotkać. To miała być pierwsza randka Japesia.

Czy mogło być lepiej?

Mefisto

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie Read More »

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie

Japeś cały dzień pilnował kartki jak oka w głowie. Owszem, spowodowało to kilka niewinnych wypadków w pracy, ale cel uświęca środki. Siya zostawiła mu kontakt ze sobą! Siya – cóż za ciekawe imię! Powtarzał je w myślach wielokrotnie, jak gdyby było one zaklęciem, które miało sprowadzić ją do niego z powrotem.

Kiedy tylko dotarł do domu napisał do niej wiadomość i czekał cierpliwie na odpowiedź, lecz ta nie nadchodziła. Jego umysł szybko opanowały ponure myśli: może był zbyt nachalny? Ale czy gdyby tak było to zostawiłaby mu swój numer? Może po prostu gorzej się poczuła i musiała odpocząć? W końcu opuściła szpital szybciej niż byłoby to rekomendowane. Z drugiej strony mogła też umierać gdzieś w kącie, a Japeś nie miał nawet o tym pojęcia…

Chłopak wziął głęboki oddech i odstawił telefon na stół powtarzając sobie, że skoro wytrzymał tyle czasu bez jej towarzystwa, to może poczekać na jej odpowiedź. Nagroda czeka na cierpliwych – rzekł sobie w duchu. Niestety Wędrowiec nie należał do cierpliwych, więc męczył biedne urządzenie co kilka sekund, aby przekonać się, że wyczekiwana wiadomość wciąż nie przyszła. Próbował szukać sobie zajęć, ale jego myśli uciekały w jej stronę. Ciężko było zapanować nad płomieniem, który płonął w jego sercu. Nie po ostatnich wydarzeniach.

22.08.2019_22-28-27

Krążył wokół telefonu jak sęp. Trzymało go to w napięciu i ekscytacji, ale i dawało nadzieję na trwanie w tym niesamowitym uczuciu. Zastanawiał się, czy ona czuła się podobnie, czy lubiła go za to, że był tym niepozornym i nieporadnym chłopakiem, co wpadł na nią na tamtym festynie? Chyba musiała go lubić skoro dała mu swój numer, czyż nie?

Z drugiej strony czuł niepokój. W końcu mogła podać mu fałszywe dane, aby się go pozbyć. Widział przecież takie sytuacje w telewizji! Dlatego też mogło nie być żadnej odpowiedzi! Tylko te dziewczyny używały tego podstępu do spławienia swoich adoratorów, a jego wtedy przy niej nie było. O losie – jakie to było wszystko trudne! Dlaczego w jego głowie kłębiło się tyle czarnych myśli skoro powinien to być jeden z najszczęśliwszych dni jego ludzkiego życia?

Postanowił wziął prysznic, aby odpocząć od wszystkich niepewności. Wypełnił swoją głowę rozterkami dotyczącymi życia codziennego. W myślach starał się debatować ze sobą na temat tego, czy lepsza będzie odżywka o zapachu jagód, czy kokosu. Chociaż przykładał się do tego z całych sił, wciąż uciekał do niej. Woda ciekła po jego ciele, a on stał z butelką płynu pod prysznic w ręce i zadawał sobie setki tysięcy pytań na minutę.

Wtem rozległa się wibracja w telefonie. Normalnie pewnie by jej nie usłyszał, ale teraz był wyczulony na wszystko. Zerwał się natychmiast i będąc kompletnie gołym dopadł komórkę, na ekranie której pojawiła się wiadomość od Siyi. Przez chwilę gubił się w słowach – chyba z radości – aby na koniec dostać najlepszy prezent: zaproszenie na spacer. Pośpiesznie, ale z należytą czcią odpisał jej, a po krótkiej chwili otrzymał odpowiedź w postaci uśmiechniętej buźki. Nie mogło być po prostu lepiej!

W tym samym momencie do salonokuchni wszedł duch. Właściwie to wyszedł z figurki psa, którą w wolnych chwilach opętywał i zmuszał do latania po pomieszczeniu. Zmierzył zupełnie nagiego Japesia wzrokiem i zagwizdał rozbawiony.

– Wiesz, gdybyś był dziewczyną to za takie coś dałbym ci 10 na 10, ale że jesteś facetem to maksymalnie 3. – rzekł do Wędrowca, który zorientował się, że stoi przed duchem jak go magia stworzyła, więc natychmiastowo odwrócił się, wpadł do łazienki i złapał za ręcznik, aby owinąć co wrażliwsze części ciała.

– Aż 3? – zdziwił się Smok odrywając wzrok od książki. Odkąd komputer Japesia rozstrzaskał się o ścianę, a chłopak nie wykazywał chęci do kupna kolejnego, Prastary Byt zadowalał się czytaniem poradników kucharskich zamiast obserwować wyczyny swego podopiecznego w pracy na jego mocno już rozbudowanej stronie fanklubu.

– No wiesz, za odwagę. Mało kto z takim wyglądem odważa się wyjść nago do publiczności. – duch wzruszył swoimi eterycznymi ramionami.

– Takim wyglądem? – Japeś wypadł z łazienki w ręczniku owiniętym wokół pasa. Jego wzrok zdradzał zirytowanie pomieszane z radością. Ten chłopak był po prostu chodzącą zagadką emocjonalną!

– No wiesz, nie chcę być uprzejmy, ale wyglądasz jak idealna ofiara napadu. – zjawa rozsiadła się wygodnie na krześle przyjmując pozę eksperta od porad modowych.

– Japesiu nie słuchaj go. On nie ma nic w głowie. Widać zresztą… – rzucił od niechcenia Smok licząc, że ta konwersacja zakończy się, a on będzie mógł poznać przepis na przepysznie wyglądające babeczki truskawkowe.

– Odezwał się chodzący dom dla pcheł… – duch mruknął pogardliwie do Pradawnego i zwrócił się z powrotem w stronę chłopaka. – Powinieneś zrobić coś ze swoim wyglądem. Wyglądasz jak ostatnia pierdoła. Nie wyrwiesz dziewczyny w ten sposób!

– Zmienić wygląd? Ale co… Chwila! Skąd o niej wiesz! – Japeś warknął groźnie, aż podłoga zatrzęsła się od podmuchu magicznej energii. Sąsiadka na pewno przyjdzie suszyć mu o to głowię. To bardziej jak pewne…

– Bo ja… Ten… No! On mi powiedział! – krzyknął duch i przeleciał przez ścianę kryjąc się w pierwszym lepszym przedmiocie. Chłopak westchnął ciężko, spojrzał na Smoka, który ponaglająco merdał ogonem. Wzrok Prastarego mówił sam za siebie: “powiedziałem mu, no i co z tego”. Wędrowiec wykończony wrócił pod prysznic, aby zmyć z siebie resztę dnia. Chociaż rozpierało go szczęście to wciąż czuł się zmęczony tą huśtawką nastrojów. Potrzebował odpoczynku, aby się przygotować!

Jutro czekał go wielki dzień!

Mefisto

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie Read More »

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei

Japeś nie wiedział, czy się cieszyć, bo w końcu ją zobaczył, czy martwić się, bo wyglądała naprawdę kiepsko. Szybko wziął głęboki oddech i nie czekając aż coś powie, zaprowadził ją na kozetkę. Nim jednak zdążył pobiec po lekarza, dziewczyna złapała go za rękę.

– Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – powiedziała do niego swoim uroczym głosem, a Wędrowiec mało co nie upadł na podłogę. To było jak uderzenie, ale takie niesamowicie przyjemne. Miłość zdawała się śrubą, która kręcona w dobrą stronę sprawiała radość, a w złą dodawała cierpienia. Teraz jednak los obracał ją we właściwą stronę i młodzieńcowi aż nogi topniały ze szczęścia.

– Pracuję tutaj… – odparł z trudem. Głos drżał mu jak wtedy, kiedy założył się ze Smokiem, że nie zje lodowatej galaretki. Zjadł, ale takiego zapalenia gardła to jeszcze nie miał…

– Przepraszam, że wtedy tak uciekłam. Zapomniałam o pewnym spotkaniu i musiałam pójść. – dodała po chwili, a Japeś uśmiechnął się lekko i kazał jej zaczekać, aż przyprowadzi lekarza.

Doktor zajęty był dziewczyną z tamponami, ale chłopak nie dał mu szansy na chociażby wymianę prowizorycznego opatrunku tylko złapał go za rękaw i z całą boską mocą zaciągnął go do jego ukochanej. Diagnozę udało się postawić szybko: zatrucie pokarmowe i lekkie odwodnienie. Japeś uwijał się przy niej jak mała pszczółka, aby podłączyć kroplówkę, przynieść leki, pilnował, aby było jej wygodnie i dotrzymywał towarzystwa.

Znowu tylko ona mówiła, a on słuchał czasem tylko odpowiadając krótko na jej pytania. Ale nie przeszkadzało mu to. Jej głos wirował w jego myślach, a on skakał po obłokach, kiedy ona przedstawiała mu sceny ze swojego życia. Nim się zorientował, skończyła się jego zmiana i musiał pójść do domu. Pożegnał się z dziewczyną i bardzo niechętnie udał się do domu. Pewnie zostałby dłużej, ale pielęgniarka pogoniła go jego własnym mopem. Widać wciąż miała do niego uraz…

Japeś wrócił do domu cały w skowronkach, ale szybko ostygł widząc cały ten armagedon czekający na niego na posprzątanie i ducha oglądającego jak gdyby nigdy nic telewizję. Kiedy udało mu się złapać jedną kłodę, druga przyleciała go uderzyć w twarz tylko po to, aby przypomnieć mu jak okrutna jest rzeczywistość!

– O, witaj! Jak było w pracy? – zapytała zjawa nawet nie odrywając wzroku od telewizora. Chłopak zdjął buty, które ustawił w wolnym kącie pomiędzy bajzlem a chaosem

– Gdybym się mógł wyspać, byłoby lepiej. Dlaczego nie posprzątałeś? – zapytał w wyczuwalną nutką pretensji w głosie. Wszak Wędrowiec dał mu drugą szansę, więc mógłby chociaż trochę usprzątnąć ten bałagan w ramach podziękowania.

– Jakbyś mi powiedział to bym to zrobił. – westchnął przeciągle przeciągając się na kanapie. Japeś powoli zaczynał rozumieć, dlaczego ścigał go Cień i jednocześnie żałować, że nie wystawił go za drzwi.

– To ty zrobiłeś ten bałagan, a ja pozwoliłem ci tu mieszkać. Byłoby miło, gdybyś choć trochę posprzątał. – Wędrowiec starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby nie był tak zmęczony. Duch spojrzał na chłopaka i skrzyżował dłonie na swej eterycznej piersi.

– Ty też w tym uczestniczyłeś. Też mógłbyś posprzątać. – odparł wrednie, a młodzieniec stracił cierpliwość. Nim jednak wezwał na pomoc siódmy krąg piekieł, Smok powstrzymał go przed rozwaleniem conajmniej jednego piętra budynku.

22.08.2019_21-56-54

– Spokojnie, nie używaj swoich mocy, bo złamiesz zasady. To ma być jedno ludzkie życie, pamiętaj! Użycie tak silnej magii w świecie ludzi wyśle cię przed sąd! – warknął do swojego podopiecznego, a potem zwrócił się do zjawy. – Nie martw się: tobą zajmę się już niedługo. Będziesz miał okazję odpokutować za swe czyny. Pamiętaj, że zawszę mogę potraktować cię wyjątkowo surowo…

22.08.2019_21-53-02

Prastary uśmiechnął się przy tym tajemniczo i wrócił do swoich psich spraw. Japeś wraz z nieco przerażonym duchem posprzątali ile się da. Chłopak zjadł potem szybką kolację i położył się do łóżka.

Kiedy jednak zatopił swe ciało w pościeli, myślami wrócił do tej dziewczyny. Znów nie zapytał jej o imię. A może znów mu ono umknęło? Nieważne – wciąż miał szansę się zapytać. I z tą myślą położył się spać…

Następnego dnia udał się czym prędzej do pracy myśląc tylko o niej. O jej opowieściach o swojej rodzinie, o problemach, ludzkich problemach, których nie rozumiał, o jej zmaganiach, o babci i dziadku… Nie mógł się doczekać chwili, kiedy ją zobaczy i zapyta w końcu o jej imię.

W końcu dotarł do szpitala i zamarł widząc jedynie puste łóżko. Przez moment nie mógł uwierzyć, że ona znowu mu się wymknęła: starał się wmawiać sobie, że poszła do toalety, ale jego oczy widziały idealnie złożoną pościel, która potwierdzała tylko to, że została wymieniona, a to jednoznacznie świadczyło o tym, że jego towarzyszka opuściła budynek. W głowie kłębiły się wszelakie myśli powtarzające jak zaczarowane: znowu, znowu, znowu… Znowu los dał mu po twarzy, znowu kłoda podcięła go i powaliła na ziemię, aby wszystkie zduszone w nim uczucia pękały po kolei.

Wpatrywał się w to łóżko na tyle długo, aż z zamyśleń wyrwał go lekarz, który wręczył mu małą karteczkę. Japeś widział, że doktor coś do niego mówił, ale jego uszy nie były w stanie zarejestrować dźwięku. Kiedy odszedł, chłopak spojrzał na karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię.

Siya.

Mefisto

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei Read More »

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody

Japeś nie miał żadnego logicznego wyjaśnienia dla tej sytuacji. Bądźmy szczerzy – kto uwierzyłby, że duch opętał jego mieszkanie. Chłopak jednak postanowił pozbyć się resztek rozsądku i wykorzystać fakt, że mieszkanie zamieszkiwała jedyna osoba, która mogła to w miarę bezkonfliktowo rozwiązać.

– Przepraszam, ale mój pies… Mój pies jutro idzie do weterynarza i mu odbija z tego powodu. – wydukał jedynie, a Smok, niczym na komendę, pobiegł do kuchni, wepchnął pysk w leżący na podłodze rondel i tak uzbrojony wbiegł w ścianę. Potem złapał garnek i machał nim tak długo, aż przypadkiem zbił okno. Cóż, tego nie było w planach, ale grunt, że robiło wrażenie.

Pradwany przebiegł potem obok sąsiadki, nosem wcisnął przycisk od windy i wrócił się po nią, aby za pasek od spodni zaciągnąć ją do środka windy. Wybrał odpowiednie piętro nosem i uciekł nim drzwi zamknęły się za nim. Następnie wrócił dostojnym krokiem i spojrzał na towarzystwo.

– Co wy byście beze mnie zrobili? – mruknął jedynie. Japeś podziekował Pradawnemu i w nagrodę podrapał go za uszkiem. Smok mógł być sobie Smokiem, ale jego psie ciało nie miało nic przeciwko tej pieszczocie.

Wędrowiec sprzątnął pokój z resztek komputera, a Pradawny zapewniał go, że zajmie się wykonaniem wyroku na duchu. Potrzebował jedynie trochę czasu, bo chociaż był potężną istotą to jednak łapy miał psie. Do tego czasu duch musiał pozostać w mieszkaniu zajmowanym przez trzy nietypowe osobistości z Krańca Czasu.

Japeś, jak tylko przygotował łóżko, położył się spać. Zostało mu raptem kilka godzin snu nim wyruszy do pracy. Nie był z tego faktu zadowolony, bo jednak wolał być przytomny, kiedy jego fanklub szalał mu za plecami, ale skąd mógłby wiedzieć, że akurat tego dnia miał spotkać na swojej drodze dziwnego ducha?

Mimo iż starał się bardzo mocno to nie mógł zasnąć. Chochlik co chwilę wywracał się o bałagan w drugim pomieszczeniu, a duch co jakiś czas przechodził przez ściany robiąc takie typowe, wręcz filmowe “wziuu”. Ostatecznie zebrał się kompletnie wypruty i udał do pracy.

Ruch w szpitalu był tego dnia praktycznie zerowy. Pielęgniarki przegrywały swoje wypłaty w pokera, dyrektor grał na telefonie, a Japeś przysypiał na krześle w pokoju pracowniczym. Jedynie lekarz był pilnie zajęty czytaniem medycznego czasopisma, pod którym kryły się inne, “ciekawsze” gazetki. Żaden z nich nie przejmował się dziwnym faktem, że budynek, na ogół tętniący życiem, był tego dnia pusty. Cała załoga błogosławiła ten dzień za to, że nikt nie uległ wypadkowi, nikt nie miał żadnej infekcji, ani nikt nie sprawdzał co i gdzie może sobie wetknąć.

Wtem jednak wszedł recepcjonista Dominik i zakłócił błogi nastrój:

– Przyszła jakaś dziewczyna ze skaleczeniem. Może się ktoś nią zająć? – i jak tylko skończył mówić to obrócił się i wrócił do pisania dziękczynnych postów na stronie fanklubu Japesia.

Wędrowiec jako jedyny podniósł się i poczłapał do gabinetu. Po drodze złapał za wózek, na który zebrał wszystkie potrzebne rzeczy, aby ranę oczyścić i zabandażować. Przez moment zaczął zastanawiać się od kiedy to należało do jego obowiązków, ale w sumie miał tyle rozmów z dyrektorem, że pewnie po drodze zaliczył jakiś awans, o którym nie wspomniał jego portfel.

Dziewczyna czekała na niego cała w skowronkach. Jak tylko zobaczyła chłopaka, pośpiesznie wyciągnęła w jego stronę rękę, która wyglądała na draśniętą jakimś agresywnym kotem. Japeś oczyścił skaleczenie i nakleił na nie plaster, bo szkoda mu było bandażu na tą niewątpliwie interesującą bitwę z czymś drapiącym.

Kiedy wszystkie formalności były załatwione, Japeś już miał wychodzić z całym osprzętem, jednak dziewczyna niespodziewanie skoczyła na niego. Właściwie to skoczyłaby, ale chłopak przesunął się na bok, aby podnieść papierek z podłogi, a młoda kobieta w tym czasie uderzyła w wózek, przejechała na nim kawałek i upadła na podłogę z jękiem.

Szybko jednak zebrała się i spojrzała z wrogością na znudzonego chłopaka. Nie takie rzeczy już widział…

– Jak mogłeś! Przez ciebie upadłam! Złożę na ciebie skargę! – warknęła, ale Japeś w odpowiedzi wskazał tylko kamerę w rogu pokoju. Po incydencie z pielęgniarką wiele się w szpitalu pozmieniało: zainstalowano sporo kamer, a szafki miały zabezpieczenia przeciwko dzieciom…

– Usiądź na łóżku, przyniosę coś do opatrzenia twojego nosa… – mruknął posępnie i zostawił bojową niewiastę samą z myślą o tym, że jej nieudany lot kiedyś może wycieć do internetu. Może też zostałaby gwiazdą tak jak Japeś?

22.08.2019_21-20-41

Chłopak nie mógł znaleźć odpowiedniego opatrunku, więc wziął dwa małe tampony i zamontował je w nosie dziewczyny informując ją, że niedługo obejrzy są lekarz, aby upewnić się, czy nie doznała też jakiegoś wstrząsu. Japeś przekazał wieść o wypadku i zaprowadził doktora do pacjentki, a ten, biorąc głęboki oddech, aby zapanować nad śmiechem, poszedł jej pomóc.

Wędrowiec zostawił ich samych i wolnym krokiem ruszył w stronę pokoju pracowniczego. Potrzebował odpocząć. Przechodząc obok recepcji stanął jak wryty i wpatrywał się tępo w drzwi wejściowe. Jego serce zabiło mocniej, zmęczenie momentalnie opuściło jego ciało, jednak nogi ugięły się pod ciężarem rzeczywistości. O losie, jakie to było dziwne, a zarazem przyjemne uczucie!

Oczy mogły go zwodzić ze zmęczenia, ale jakiś dziwny głos wewnątrz podpowiadał, że jego wzrok się nie mylił.

W drzwiach stała ONA…

Mefisto

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody Read More »

#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość

Drzwi do pokoju otworzyły się, a lawina książek posypała się w ich stronę. Pomagier w postaci kota uniknął ataku, ale Smok wraz z Japesiem dostali kilka razy tanimi romansami. Nim jednak zdążyli przygotować się na kolejny atak, następna porcja książek ruszyła śladem poprzednim. Wędrowiec cudem złapał pokaźną encyklopiedię, ale Pradawny byt nie miał tyle szczęścia i tylko zaskomlał, kiedy trafił go poradnik wędkarski.

Chłopak przedostał się do pokoju, aby ujrzeć lewitujące meble. Fruwający komputer zmienił trajektorię lotu i rozstrzaskał się nad głową młodzieńca.

– Nie! Moje wiersze! – jęknął Japeś w szale starając się opanować walczącą z nim doniczkę z kwiatem.

– Wiersze? – warknął Smok zdziwiony. To nad tym ostatnio pracował Wędrowiec! Patrząc jednak na jego zdolności artystyczne może lepiej, jeśli jego twórczość przepadła bezpowrotnie…

Chłopak był jednak odmiennego zdania. Szybko złożył ręce jak do modlitwy i zaczął recytować inkantację “na mocy nadanej mi przez Kres Czasu”. Meble upadły na ziemię, a dziwaczna, ledwie widoczna postać pojawiła się przed nim i padła na kolana.

– Nie, proszę! Nie rób mi krzywdy! Błagam! – duch mężczyzny zawył żałośnie, a echo jego głosu rozniosło się po pomieszczeniu. Japeś spojrzał na niego wściekły i skrzyżował ręce na piersi.

– Niby czemu? Zaatakowałeś mnie! – warknął Wędrowiec z wyczuwalną wrogością w głosie. Nie dość, że go zaatakował to zrobił jeszcze taki bałagan, że następny tydzień spędzi na sprzątaniu. Jakby nie miał nic lepszego do roboty!

– Nie wiedziałem, że jesteś Wędrowcem! Ja jestem nowy w duchowych sprawach… – westchnął ciężko i przysiadł na kanapie. Japeś, chcąc nie chcąc, usiadł obok niego i wysłuchał jego historii skoro zaczęła spływać ona z jego ust.

28

Mężczyzna przyznał się, że był złym człowiekiem i narobił wiele szkód w życiu kilku niewinnych osób. Pewnego dnia dopadł go dziwny stwór. Zjadł jego energię życiową, ale jego duszy udało się ucieć. W trakcie tego szalonego biegu natrafił na mieszkanie Japesia, gdzie jakaś dziwna siła go w nim uwięziła, a on zły z bezsilności zaatakował młodzieńca.

– Ten Wędrowiec przeżywa właśnie jedno ludzkie życie. Utknąłeś w energii Krańca Czasu użytej do stworzenia mu ludzkiego ciała. To dosyć typowe. – mruknął Smok pozwalając młodzieńcowi rozmasować obolałe mięśnie. To chyba jedna z zalet psiego ciała – wszyscy chcieli go głaskać i rozpieszczać.

– W jaki sposób mogę się wydostać? – zapytał niepewnie duch. Japeś nie miał bladego pojęcia, ale Pradawny jak zawsze miał na wszystko rozwiązanie.

– Jest pewien rytuał, dzięki któremu mogę cię stąd uwolnić. Jednakże musisz wiedzieć, że skoro raz zaatakował cię Cień to jeśli opuścisz to mieszkanie jest spora szansa, że cię dorwie i zje do końca. – odparł Smok siadając naprzeciwko niego.

– Ale jak to dalej mnie ściga? Myślałem, że… – jęknął, ale Pradawny mu przerwał.

– Cień nie zjada ludzi tak po prostu. Musiałeś mieć sporo za uszami skoro wysłano za tobą to stworzenie. Tutaj jesteś bezpieczny, ale jeśli cię stąd wypuszczę to na pewno ruszy za tobą w pogoń. Czuć z resztą od ciebie smród zła. – warknął Smok, a Japeś aż się zdziwił widząc Prastarego w bojowym nastroju. Cóż, zapewne wiedział on więcej niż chciał powiedzieć albo czekał aż duch sam zacznie mówić.

Przez chwilę wszyscy troje trwali w ciszy, którą przerywał Chochlik przerwacając się między bałaganem. Wędrowiec zlitował się nad stworzeniem i wziął je na ręce przytulając do siebie.

– Japesiu, do ciebie należy decyzja co z nim zrobimy. – mruknął Pradawny mierząc ducha surowym wzrokiem. Chłopak węstchnął ciężko i jęknął pod nosem coś o kłodach…

– Dobra. Ale nie podejmę decyzji dopóki nie dowiem się co zrobiłeś, że aż Cień się tobą zainteresował? – Japeś niechętnie podjął się roli sędziego, który miał skazać ducha na więzenie lub śmierć w męczarniach. Jakby mało miał problemów z byciem człowiekiem to jeszcze Kraniec Czasu wpadał z buciorami do jego skomplikowanego życia i zastawiał pułapki natury moralnej. Dzięki ci losie!

Duch wahał się długą chwilę. Był między młotem a kowadłem, bo jego egzystencja spoczęła w rękach tego niepoważnie wyglądającego mężczyzny. Mógłby go okłamać, ale Pradawna bestia, od której aż biła niesamowita energia, łypała na niego groźnym okiem. Pomimo braku płuc wziął głęboki oddech i opowiedział swoją historię o nieszczerym człowieku.

Lista jego przestępstw była długa. Kradł, oszukiwał, mącił, ale – co najgorsze – doprowadził ufających mu ludzi na skraj rozpaczy i zepchnął ich, kiedy stali na brzegu. Tłumaczył sobie, że nie zrobił tego świadomie, ale gdzieś wewnątrz czuł, że mógł to w porę zatrzymać. Nigdy jednak nie myślał o nikim innym niż o sobie. Z rozpaczy tych osób wyszedł wielki i straszny Cień – stworzenie niewidoczne dla zwykłych śmiertelników, będące chodzącym mrokiem, z kłami ostrymi jak brzytwa. Jedynie duch widział jak zbliża się do niego wolnym krokiem, a z każdym krokiem jego ciało stawało się coraz bardziej otępiałe. Wszystko dookoła pochłaniała ciemność. W ostatnim przypływie siły szarpnął się i jego dusza zbiegła potworowi. Uciekał i uciekał, chował się po kątach, aż natrafił na dom Japesia, do którego przyciągnęła go dziwna, ale spokojna energia, odległa tej emanującej od Cienia. Szybko jednak odkrył, że utknął i poczuł się jak szczur w klatce.

– Masz to na co zasłużyłeś. – wkurzył się Japeś drapiąc nerwowo Chochlika za uchem. Maluch jednak nie wiedział czy powinien mruczeć z zadowolenia, czy dziabnąć go za niedelikatność.

– Nie jestem jednak złym Wędrowcem. Myślę, że zasługujesz na szansę. Zostaniesz tutaj aż wymyślę inną karę niż pożarcie przez Cień. – dodał po chwili, a duch spojrzał na niego z nadzieją w oczach.

– Myślę, że jest sposób, aby zrealizować twoje postanowienie. – mruknął Smok z podejrzanym zadowoleniem w głosie. Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy poczuli mroczną energię emanującą spod drzwi. Była tak silna, tak rozsadzająca, że każdy z nich poczuł się przytłoczony. Czy to Cień? Czy jednak znalazł ducha? Tak szybko?

Japeś powoli zbliżył się do drzwi i powolutku je otworzył. Pozwolił, by ognisty żar rzucił się na niego z całą swoją straszliwością. Chłopak przez chwilę żałował, że w ogóle postanowił zbliżyć się do źródła tego zła. Na ich szczęście nie był to Cień, a jedynie wkurzona sąsiadka.

– CZY TOBIE DO RESZTY ODBIŁO Z TYM HAŁASEM!? TY MEBLAMI RZUCAŁEŚ CZY CO? NIENORMALNY JESTEŚ!? – wydarła się na niego prawie zwalając go z nóg samą siłą swojego głosu. No tak – duch przecież przerzucił wszystko z jednego miejsca na drugie, a pod nim mieszkała kobieta czepiająca się jego o samo oddychanie.

Kolejna kłoda właśnie przyszła go zwyzywać.

Mefisto

#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość Read More »

#232. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.7 – Kiedy zaczęło się dziać dobrze…

Osobliwa technika odkochiwania nie tylko nie pomogła Japesiowi, ale i pogorszyła jego stan. Chociaż nie odpływał już w nieznane, a jedynie powoli usychał z tęsknoty, bo mimo iż jego uczucie dalej paliło się w jego młodym sercu, to fakt, że mógł jej już nigdy nie spotkać zżerał go od środka. Musiało minąć sporo czasu nim przywykł do tego dziwnego uczucia pustki, a ostatecznie pogodził się z faktem, że będzie ona zamieszkiwać jedynie zakamarki jego wspomnień.

Starał się zajmować swój umysł różnymi zajęciami – nawet wybrał się z dziwnym recepcjonistą ze szpitala do klubu. Koci chłopak wydawał się wręcz zauroczony faktem, że Japeś, który ostatnimi dniami wydawał się pochmurny jak burzowe niebo, zgodził się pójść celebrować z nim koniec roku.

27.07.2019_23-47-35

Dominik, bo tak się zwał towarzysz Wędrowca, zaprowadził go do przepełnionej dźwiękiem i zapachem pijanych ciał sali, gdzie ludzie bawili się w najlepsze. Skierowali jednak swe kroki w stronę baru, gdzie koci przyjaciel szybko ujawnił swoją słabość do alkoholu. Z każdym wypitym drinkiem opowiadał głosem przepełnionym czcią jak bardzo cieszy się, że Japeś, ten Japeś, poszedł z nim do klubu.

Młodzieniec kiwał potulnie głową, a w duchu zaczynał obawiać się o swoje zdrowie, bo w końcu dotarło do niego, że Dominik był jego kolejnym psychofanem. Postanowił się go pozbyć i zafundował mu kilka drinków, po których recepcjonista udał się w taneczny szlak i tyle go widział. Bogom niech będą dzięki za alkohol i za pieniądze na niego!

Nim Wędrowiec wrócił do domu, porozmawiał z barmanką, która przypadkiem usłyszała o jego tożsamości. Japeś powoli przyzwyczajał się do rozpoznawalności. Był chodzącą marką destrukcji i przypadkowego samookaleczania, a to przyciągało do niego ludzi. Miało to sporo plusów w postaci komplementów, ale też nie brakowało minusów takich jak upity Dominik skandujący jego imię w pomieszczeniu obok…

27.07.2019_23-51-54

Kobieta pozachwycała się nim, pozadawała mu kilka pytań, w tym jedno na temat koloru jego bielizny. Dlaczego ludzie zawsze pytali go właśnie o to? Może dlatego, że Japeś odpowiadał na nie wręcz automatycznie…

Wędrowiec wymknął się z klubu, złapał taksówkę i ruszył w stronę domu. Był środek nocy, a jego zaczęło zmagać męczenie. Sunął pomiędzy budynkami i złapał się na myśli o tym, że cały wieczór nie myślał o niej. To był chyba dobry znak?

Kiedy wszedł do mieszkania jego oczom ukazał się Smok warczący na drzwi sypialni oraz Chochlik biegający w kółko jak opętany. Prastary spojrzał na chłopaka i warknął pośpiesznie:

– Japesiu, mamy problem!

Mefisto

#232. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.7 – Kiedy zaczęło się dziać dobrze… Read More »

#225. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.6 – Sztuka odkochiwania się

Japeś często przychodził do parku w nadziei, że spotka ją znowu. Albo że znów będzie festiwal i przymierzy się po raz kolejny do pikantnego curry. W końcu praktykował jedzenie ostrych potraw i czuł, że tym razem podoła wyzwaniu. Serce jednak bardziej tęskniło do niej, tej nieznajomej z parku, która otworzyła przed nim swoje serce i zajęła umysł dźwiękiem swojego głosu.

27.07.2019_23-45-24

Czy ona o nim pamiętała tak jak on o niej? Czy myślała o nim czasem? Czy tylko on tęsknił za uczuciem błogości jakie towarzyszyło jej osobie, kiedy wpadli na siebie i zaczęli rozmawiać? I znów posypała się lawina niekończących pytań bez odpowiedzi. Japeś zdawał sobie sprawę z tego, że tkwił w tym po uszy, więc chcąc nie chcąc udał się do swego mentora.

Smok, po wysłuchaniu młodzieńca, wyszczerzył kły w zwycięskim uśmiechu. Doskonale wiedział co trapiło Wędrowca, więc szybko podzielił się z nim tą rewelacją:

– Japesiu, zakochałeś się! – odparł dumnie, a chłopak opadł na kanapę. Widać los postanowił rzucić mu pod nogi nową kłodę, w której się zakochał. Rozmawiał już o tym ze Smokiem. Zaczyna się od zakochania, nieśmiały dotyk, przytulenie, potrzebę bezpieczeństwa, zbliżenie i… gumowe kaczki. Dzięki Pradawnemu będzie zawsze miał kaczki przed oczyma.

– Da się z tego wyleczyć? – zapytał spodziewając się odmownej odpowiedzi. W końcu w ludzkim świecie to nic nowego.

– Oczywiście. – kiwnął głową z przekonaniem. Japeś wyprostował się, ale wciąż siedział na kanapie tak na wszelki wypadek jak gdyby miał upaść pod wypływem smoczych pomysłów.

27.07.2019_23-42-13

Pradawny wyjawił mu, że odkochanie to trudna, ale możliwa sztuka. Oczywiście wiązało się to z usychaniem z miłości, płakaniem w poduszkę i żarciem czekolady w ogromnych ilościach. Ostatecznie jednak serce odpuszczało i pozwalało odejść temu błogiemu uczuciu. Japeś nie był jednak za bardzo przekonany (jedynie opcja jedzenia czekolady wydawała się kusząca), więc postanowił na razie odpuścić i pozwolić ponieść się uczuciu.

Dni mijały niespokojnie. Chociaż chłopak starał się jak mógł, jego umysł uciekał w jej stronę, a wtedy ciało robiło co chciało. Podczas sprzątania łóżek zapakował dziecko do wózka na brudne pranie, często zdarzało mu się siedzieć i maślanym wzrokiem gapić przed siebie (i akurat wtedy musiał naprzeciw siedzieć lekarz – tak ten sam – z terrorem w oczach, bo skąd mógł wiedzieć, co Japesiowi siedziało w głowie), nawet przytulił automat z kanapkami i pożegnał go czule, kiedy szedł do domu.

Ogrom problemu dopadł go dopiero, kiedy sam dźgnął się strzykawką ze środkiem nasennym i spędził swoją zmianę na podłodze śniąc o cudownej chwili w parku.

Udał się więc do Smoka, aby ten zdradził mu technikę odkochania się. Uważnie słuchał Prastarej istoty i momentami zastanawiał się, który z nich był bardziej nienormalny: Japeś przeżywając to wszystko tak intensywnie, czy Smok tłumacząc mu, że jeśli wyobrazi sobie ją w sytuacji niewybaczalnej, skupi się na tym i zacznie w to wierzyć, to złamie sobie serce i odkocha się po jakimś czasie.

Wędrowiec nie miał jednak większego wyjścia, więc zaczał wyobrażać sobie ją i gumowe kaczki. Ona. Gumowe kaczki. Ona. Gumowe kaczki. Te dwa obrazy przelatywały mu przed oczyma tak długo, aż stały się jednym. Ona była gumową kaczką. Ona była gumową kaczką… Japeś zaczął lubić kaczki…

Mefisto

#225. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.6 – Sztuka odkochiwania się Read More »

#218. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.5 – Pierwszy kryzys

Pośród codziennego pośpiechu Japeś nie zauważył, że nadeszła zima. Dopiero białych puch pokrywający dobrze znane mu uliczki przypomniał młodzieńcowi o tym, że czas wciąż pędzi przed siebie ciągnac cały świat za sobą. Minął już rok odkąd Wędrowiec przybrał ludzką postać i żył ludzkim życiem, które, mimo jego starań, nie było ani trochę proste.

Chociaż w ciągu tego roku jego destrukcyjne zapędy zmalały, nie oznaczało to, że w stresujących sytuacjach lub chwilach nieuwagi nie zrobił czegoś, o czym później szumiał internet. O bogowie – dobrze, że chociaż w domu mógł wysadzać naleśniki i nikt nie zakładał mu fanklubów w internecie z tego powodu!

21.07.2019_01-32-52

Praca powoli stawała się udręką. Na każdym kroku znajdował się ktoś, kto oczekiwał od niego, że zrobi coś szalonego. I ilekroć Japeś starał się zachowywać normalnie, tym bardziej mu to nie wychodziło, a im bardziej mu to nie wychodziło, tym bardziej czuł się przytłoczony tym wszystkim. A tłum wiwatował!

W pewnym momencie po prostu pękł, udał się do dyrektora placówki i zagroził mu, że jeśli nie dostanie urlopu to zdzieli go mopem. Starszy mężczyzna, widząc desperację młodzieńca, ugiął się pod jego żądaniem i wysłał go na kilkudniowy urlop. Nawet nie wpominał o tym, że Japeś wcale nie musi mu grozić, aby dostać wolne – w końcu nawet jego umowa o pracę dawała mu ten przywilej, ale dyrektor doskonale wiedział, że tego chłopaka, uzbrojonego po zęby w mopa, lepiej nie wkurzać.

Młodzieniec wrócił na piechotę do domu ciągnąc za sobą tego nieszczęsnego mopa. Jego myśli skupiały się jednak na ogarniającej go zewsząd presji ludzkiego życia. To wszystko zdawało się takie trudne! Dlaczego on nie może być taki jak inni? Dlaczego jego ciało kompletnie się go nie słuchało? Czy ludzie też siłowali się z własną cielesnością i po prostu mieli w tym więcej doświadczenia? Czy to on był skazany na jedno ludzkie życie bez żadnej kontroli nad czymkolwiek? Dlaczego każdy dzień był stertą nowych pytań bez żadnych odpowiedzi?

Dotarwszy do domu zauważył w swojej dłoni mopa, którego ani trochę chciał odwozić do pracy, więc zaszedł na najbliższą pocztę i wysłał go z powrotem do szpitala. Z początku pani z okienka była nieco zdziwiona, ale ostatecznie przykleiła kartkę z adresem i znaczek. Japeś miał tyle desperacji w spojrzeniu, że nie śmiała mu odmówić.

Wyobraźcie sobie teraz minę personelu szpitala, kiedy zaginiony mop dotarł do szpitala wraz z codzienną pocztą!

Wędrując uliczkami zastanawiał się dlaczego te wszystkie dziwne rzeczy działy się wokół niego. Jakby los uwziął się na niego i podrzucał mu pod jego koślawe nogi coraz większe kłody, a on, mimo starań, wywracał się i coraz mocniej obijał sobie twarz.

Z jego ust uciekło głośne, pełne bólu westchnięcie. Jednak ludzkie życie nie było takie fajne jakby się to zdawało.

Dzień miał się ku końcowi, więc ruszył w stronę domu. Kiedy jednak dotarł na swoją ulicę, dotarł do niego niesamowity zapach, a uszy i umysł opanowała wesoła muzyka. Chcąc nie chcąc ruszył w stronę parku, gdzie wciąż trwał festiwal jedzenia. Wieczorny mrok rozświetlały lampiony, a ludzie krążyli od stoiska do stoiska degustując przeróżne potrawy.

21.07.2019_01-39-08

Japeś postanowił zrobić to samo i wyruszył w swoją kulinarną wędrówkę opychając się wszystkim, co wydało mu się atrakcyjne. Spróbował nawet curry, które najpewniej wypaliłoby mu dziurę w żołądku, gdyby odważył się zjeść je do końca.

21.07.2019_01-37-24

Wędrowiec poczuł się dziwnie spokojny. Ta chwila błogiego relaksu zdawała się lekiem na jego problemy egzystencjalne. Prawdopodobnie był to jednak lek krótkotrwały, ale tym przecież mógł się przejmować później. Póki co wędrował od kuchni meksykańskiej do indyjskiej.

Pośród tej podróży wpadł na nią: dziewczynę, która tak jak on korzystała z wolnej chwili. Oboje spojrzeli na siebie zaskoczeni i rozbawieni. Spojrzenia przeszły w krótką rozmowę, krótka rozmowa w ciekawą dyskusję, a dyskusja w jej monolog. Słuchał słów lejących się z jej ust jak potok i chociaż był tak blisko niej czuł się jakby był gdzieś daleko. Ona opowiadała mu o swoim życiu, o swoich problemach, a on kiwał lekko głową i chłonął wszystko jak gąbka i wędrował myślami po fragmentach jej życia, które przed nim odsłoniła.

21.07.2019_01-45-43

Stoiska powoli zaczęły się zamykać, ona pożegnała się pośpiesznie i uciekła, a Japeś został tam, gdzie siedział wpatrując się w miejce, które jeszcze nie tak dawno zajmowała. Kiedy dotarło do niego, że poszła, zdał sobie sprawę, że nie zapytał jej o imię ani o numer telefonu…

Mefisto

#218. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.5 – Pierwszy kryzys Read More »

#210. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.4 – Kiedy niezrozumienie rodzi problem

Z każdym mijającym dniem Japeś odkrywał nowe aspekty swojego ludzkiego życia. Bardzo pomagała mu w tym telewizja stając się niemal guru dla pozaziemskiej istoty. W wolnych chwilach oglądał różne programy i starał się ostrożnie kopiować wykonywane czynności, aby praktykować swoje zdolności manualne. Smok starał się nadzorować edukacyjne zapędy młodzieńca w obawie, że ten zobaczy coś, co niekoniecznie musi być dla niego bezpieczne.

Dźwięk bzdurnych programów dzień w dzień wypełniał mieszkanie Wędrowca. Z początku tkwił on przed mózgożernym pudłem, ale z czasem jedynie słuchał, oddając się w objęcia gotowania, sprzątania, a ostatecznie i malowania. Wszak pędzlem ciężko byłoby się zabić, a można było bezpiecznie praktykować ruchy tych zwodniczych palców.

10.07.2019_01-42-21

Japeś, praktykując pradawną sztukę rysunku, namalował Smoka i obwieścił mu ten fakt ciesząc się przy tym jak dziecko. Pradawny, chociaż uważał, że chłopak kompletnie się do tego nie dawał, pochwalił go szczerze. Był to jednak rykoszet skierowany w jego dobry gust, bo Wędrowiec zaczął malować jednego Smoka za drugim, aż cała ściana wypełniła się karykaturami poczętymi w dobrej wierze.

10.07.2019_01-45-20

Na szczęście jak szybko przyszło to hobby, tak szybko odeszło. I wcale nie miało to związku z tym, że Prastara istota pochowała wszystkie farby.

10.07.2019_01-40-07

Japeś znów wylądował przed telewizorem i tym razem przyglądał się programowi randkowemu. Pradawny szybko pojął aluzję: Wędrowiec dorósł w końcu do wejścia w związek. Och, gdyby wiedział, że to pilot się popsuł i chłopak nie miał po prostu niczego innego do oglądania!

Smokowi przychodziło gładko edukowanie tego młodego i niemal niczym niezmąconego umysłu. Natrafił jednak na mur, kiedy temat zszedł na bliższe, bardziej fizyczne relacje. Postanowił więc pójść na całość i włączył dowolną stronę pornograficzną, gdzie Japeś mógł na własne oczy ujrzeć “akt”. Niestety Smok nie zweryfikował tego, co znalazł i Wędrowiec skończył z ciężką traumą, a Pradawny musiał się nieźle natłumaczyć, aby wyjaśnić, że to tylko taki fetysz, a nie normalny stosunek.

Chłopak powoli dochodził do siebie, ale wyraźnie był nie w swoim żywiole. Jego typowe akrobacje osłabły, a on sam zdawał się wędrować myślami na odlęgłą planetę. Zainteresował się nim lekarz – tak, ten sam, który za każdym razem niemal umierał ze zdziwienia. Zaprosił go do gabinetu, posadził, poczęstował herbatą oraz ciastem i słowami naduszał młodzieńca, aby ten zdradził mu sekret swoich rozterek.

– Nawet nie wiem, jak zacząć… – westchnął opychając się ciastem. Oczywiście zamiast brać normalne kęsy, wpychał cały kawałek do ust i mielił go, aż ten się poddał i powędrował dalej.

– Postaraj się najpierw opowiedzieć mi co się stało. – zaproponował doktor patrząc jak połowa ciasta zrobionego przez jego żonę znika w tej czarnej dziurze beznajdziejności, która zapewniła większą renomę szpitalowi niż jego studia, kwalifikacje i doświadczenie.

– Mój pies puścił mi porno na komputerze… – wybełkotał, a potem ukrył twarz w dłoniach na myśl o tym okropnym filmie.

Lekarz, mimo iż przygotowywał się z całych sił na absurd, jakim mógł go obdarować Japeś, nie spodziewał się totalnego katalizmu. Zachowując powagę na twarzy, wyciągnął papiery i pospisał sobie zwolnienie zdrowotne. Wstał po tym, założył płaszcz i skierował się do recepcji zostawiając zwolnienie u kolejnego wybryku natury, który aktualnie witał nowych pacjentów.

Wędrowiec jedynie wzruszył ramionami i dojadł ciasto. Nie pierwszy raz doktor wyszedł bez słowa i nie pojawiał się przez tydzień w pracy, ale zawsze zostawiał za sobą fanty w postaci słodyczy.

Chłopak czuł wewnętrznie, że musi się uporać ze swoimi demonami i w spokojnej atmosferze zawędrował na tą samą stronę, aby przyjrzeć się dokładnie temu, co kręciło gatunek ludzki. Szybko odkrył, że gumowe kurczaki nie są domyślnym atrybutem “tych spraw”, co uspokoiło jego skołataną duszę. Było jednak wiele kwestii, które pozostawały niezrozumiałe dla Japesia, ale nie zamierzał zawracać sobie nimi głowy. Przynajmniej na razie.

Mefisto

#210. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.4 – Kiedy niezrozumienie rodzi problem Read More »

Scroll to Top