zycie

#401. Aktualizacja życia do wersji 2.8

Dzień dobry wieczór!

Na samym początku chciałbym zaprosić Was do drogiego Celta, gdzie możecie przeczytać drugą część wywiadu ze mną. Drogi Celcie, było mi naprawdę bardzo miło! 🙂

Niedawno świętowałen kolejne urodziny (chociaż nie wiem, co tu świętować, kolejny rok minął, a ja nawet nie wiem, co się do końca z nim stało). Jako typowy gracz zaopatrzyłem się w multum gier, na które miałem chrapkę już od jakiegoś czasu. Między innymi dorwałem Divinity: Original Sin 2, Age of Empires II: Definitive Edition i Hades. Najbardziej cieszę się z Age of Empires II, bo to jednak gra mojej młodości i mam do niej spory sentyment. 😀 Plus moich urodzin jest na pewno taki, że data zbiega się z promocjami halloweenowymi. 😉

Przyznam, że to był (i wciąż jest) zwariowany rok. Niby dostarczył nam sporo wrażeń, ale nie chciałbym go powtarzać. Z miłą chęcią postawiłbym już kropkę przy roku 2021 i wszedł w 2022 z nadzieją, że będzie lepszy, a nie gorszy. Prawda jest niestety taka, że 2022 też będzie kolejnym emocjonalnym rollercoasterem, bo ekipa zapewniająca nam rozstrój psychiczny nie wymeldowała się jeszcze z życia publicznego. Staram się być jednak pozytywnej myśli, bo kiedy to wszystko się skończy, musimy mieć siłę odbudować świat dla przyszłych pokoleń.

Zgodnie z tradycją przyjrzę się mojej liście postanowień i zaktualizuję ją na przyszły rok. 😉

Nauka prowadzenia samochodu. Zdałem teorię, mam już ustalony termin na praktyczny. W tej kwestii wystarczy już chyba tylko trzymać kciuki, abym w przyszłym roku mógł tą pozycję wykreślić z tej listy.

Ukończenie studiów. Jestem na ostatnim roku licencjatu. Jest dobrze! Jeszcze kilka miesięcy temu martwiłem się, że oblałem drugi rok, ale jakimś magicznym cudem zdałem. 😀 Mam nadzieję, żę w tym roku uda mi się lepiej podejść do tematu i dokładniej przygotować do egzaminów. Albo liczyć na kolejny cud, że przetrwam. 😉

Dodawanie regularnie filmików. W tej kwestii na razie brak jakichkolwiek zmian – nie mam chwilowo na to czasu, ale mam nadzieję, że uda mi się to zmienić. 😉 Mam pewne plany, ale na ten moment są one awykonalne.

Regularnie pisać na blogu. W tej kwestii staram się bardzo mocno i chociaż bywało w moim życiu pod górkę, to jakoś trzymam się tej regularności. 😉

Zabrać Smoczyńskiego do Polski, aby zobaczył polską jesień i zimę. Wciąż czekamy na koniec pandemii i koniec emocjonalnego rollercoasteru, który serwują nam rządzący. Chociaż i moja matka sprawia, że nie śpieszy nam się do ojczyzny…

Zachomikować trochę zdrowia dla rodzinki. Staramy się, ale jeśli ludzie mają na siebie wywalone, to bywa ciężko. Właśnie przechodzimy grypę. 🤷‍♂️

Wspierać swoją rodzinkę, być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Póki co dajemy radę – jeszcze się nie pozabijaliśmy, więc jest dobrze. 😂

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim za życzenia. Wszystkim, poza Całością, bo dalej się upiera, że moje urodziny to jakiś prank (też się tak czuję czasami!). 😉 Dzięki wielkie! 🙂 Widzimy się w grach!

Mefisto

#401. Aktualizacja życia do wersji 2.8 Read More »

#392. Za dużo

Dzień dobry wieczór!

Z góry przepraszam, ale notka będzie chaotyczna, bo zebrały się w niej wydarzenia z ostatnich miesięcy.

Smoczyński złapał koronawirusa, a my razem z nim. Zaszczepienie się pomaga na tyle, że nie przechodzi się tak ciężko, jak mogłoby się przejść (ja i Całość jesteśmy na chodzie – znajomy, który nie zdążył się zaszczepić ma w 60% uszkodzone płuca). Smoczyński jednak nie był jeszcze szczepiony i bardzo martwię się o to, jaki będzie ostateczny rezultat zachorowania na tego wirusa. Mam nadzieję, że jako dziecko przeszedł go łagodnie i nie będzie miał żadnych permanentnych zmian…

Jestem poirytowany faktem, że zdjęto nakaz noszenia maseczek w pomieszczeniach. Tyle czasu udało nam się uniknąć zachorowania, a teraz strach iść do sklepu, bo maseczek nie noszą przede wszystkim ci, którzy kaszlą na wszystkie strony.

Koronawirus odbił się na całym naszym życiu, a w tym i na życiu naszych rybek. Najprawdopodobniej Stadia i Fish byli czymś zarażeni (na pewno pasożytami, a wydaje się, że mieli też jakąś infekcję), a to rozeszło się po obu akwariach i zaraziło inne żyjątka. Po ciężkiej walce udało się uratować Nemo i Zoidberga, chociaż był moment, że traciliśmy nadzieję, bo Nemiak przestał jeść na jakiś czas i spodziewaliśmy się najgorszego. Umarł nam też nowy nabytek, którego nazwaliśmy Ryb i był z gatunku Koumansetta Rainfordi (nie znalazłem nigdzie polskiej nazwy). Poniżej macie zdjęcie.

Dlateczego skończyło się to tak drastycznie dla rybek? Bo siedzieliśmy na kwarantannie i nie mogliśmy od razu udać się po lekarstwo, a kupując online trzeba trochę poczekać. A w przypadku chorób u tak małych stworzeń to czasem kwestia godzin. Nam tego czasu, niestety, zabrakło.

Cieszę się, że Nemo i Zoidberg dali radę. Nasz rybek pochłania coraz więcej jedzenia i robi się coraz większy. Lubi się też bawić z nami i jest bardzo fotogeniczny. Oto dowód:

Zoidberg za to cały czas je, zrzuca skórę i wraca do jedzenia. Razem z Nemo został mianowy naszym akwaryjnym żołądkiem. 😂 Ale widać po nim, że ma coraz więcej siły, bo wspina się po dekoracjach i generalnie zwiedza akwarium (wiemy, gdzie Zoidberg poszedł, bo zawsze wygryza sobie ścieżkę w aldze, którą próbujemy rozrosnąć na piasku 😂).

Smoczyński bardzo mocno wziął sobie do serca, aby opiekować się rybkami. Pomimo iż był chory i kiepsko się czuł, rano wstawał i pierwsze, co robił, to karmił naszych żarłoków. Nasz mały Smok sam jest żarłokiem i zaimponowało mi to, iż potrafi czyjeś burczenie w brzuchu przełożyć nad swoje. 😂

Kwestie blogowe mi się trochę skomplikowały, ponieważ skończyło mi się miejsce na wordpressie i nie mam jak dodawać screenów z gier. Wrzucam je póki co na inny serwer i dodaję w html’u, ale to pochłania czas, którego nie mam i nie będę mieć. Póki co zastanawiam się, czy lepiej będzie przenieść bloga, czy wykupić jakiś plan, aby mieć dodatkowe miejsce. Pewnie ze sto lat minie zanim się zdecyduję i zostanę przy tym, co mam, bo przyzwyczaję do obecnej opcji… 😛

Z dobrych wieści to zdałem test teoretyczny na prawko! I to zaraz po szczepieniu na covida! Zauważam pewną prawidłowość, że im gorzej czuję się na testach/egzaminach, tym lepiej mi idzie. Chyba odkryłem swój kod do ułatwienia sobie życia. 😂 Tylko potem trzeba odchorować…

Przybyły do mnie książki ze studiów, więc powoli (i trochę niechętnie) przyzwyczajam się do faktu, że lada moment stracę resztki wolnego czasu i znowu wpadnę w wir nauki. Jeszcze nie zacząłem, a już czuję się zmęczony. 😛 Zweryfikowałem swoje cele studenckie i najbardziej zależy mi, aby zdać z jak najlepszym wynikiem, ale nie zajechać się tak, jak robiłem to do tej pory. Mam tylko jedno zdrowie i zdecydowanie bardziej wolę je poświęcić na życie z rodziną, a nie na jedną ocenę wyżej, która i tak nie da mi nic poza chwilową satysfakcją. Chyba dorastam? 🤷‍♂️

Przyzwyczajam się do używania tabletu Samsunga jako tabletu do rysowania. Postanowiłem się przenieść, ponieważ tablet Wacoma jest za duży, aby trzymać go cały czas na zewnątrz, ma kiepsko ogarnięte kable, aby go co chwilę chować, z reguły leży pod górką rzeczy do zrobienia, więc i tak nie mam go jak wyciągnąć. Tablet Samsungowy całkiem nieźle się do tego nadaje (ma dosyć dobry ekran, piórko z dużą czułością nacisku, a na androida są programy, których używam na komputerze, dodatkowo mam możliwość uwalenia się z tabletem, gdzie chcę, zamiast siedzieć przywiązany do biurka, gdzie z reguły jest mi niewygodnie, a latem zdecydowanie za gorąco). Pozostaje tylko kwestia moich własnych chęci i czasu, i może wezmę się poważniej za rysowanie. Przydałby mi się artystyczny relaks i wzięcie się za rysowanie przygód pewnego kota. 😉

Kolejna rzecz, która spodobała mi się w tablecie to Dex, czyli tryb, w którym tablet zaczyna przypominać laptopa (wygląd pulpitu przypomina bardzo mocno Chromebooka). Można otworzyć kilka okienek z aplikacjami (często piszę notki i gram w gry mobilne jednocześnie – chyba Was to nie dziwi 😂), czego zawsze brakowało mi w androidzie. Tablet okazał się całkiem niezłym zakupem. 😉 O dziwo przydaje się też do nauki. 😛

Nie napisałem nic o urodzinach Smoczyńskiego. Byliśmy w zoo, ale niestety były takie upały, że większość zwierząt siedziała schowana w cieniu. Nie dziwię im się – wtedy było tak ciepło, że sam miałem ochotę znaleźć sobie kawałek cienia i już się stamtąd nie ruszać. Małemu spodobały się flemingi, bo narobiły tyle jazgotu… prawie tyle, co on. 😉 W sklepie z pamiątkami wybrał sobie pluszowego fleminga. 😉 Oczywiście po zoo biegały sobie kaczki, a nasza Dzieciorośl za nimi. Jakby odfrunęły to on pewnie z nimi. 😂

Pomimo upałów udało się nam miło spędzić czas. Nie mam niestety za bardzo zdjęć, bo towarzystwo było pochowane, a mi i tak byliśmy zajęci lataniem za kaczkomaniakiem. 😛

Na razie to wszystko, co chciałem napisać (bardziej: to, co pamiętałem napisać). Trzymajcie się i do następnej notki!

Mefisto

#392. Za dużo Read More »

#380. Trochę zmian, ale w sumie to dalej tak samo

Dzień dobry wieczór!

Po raz kolejny siadam z pustką w głowie na temat tego, co chciałbym napisać, a jeszcze chwilę temu miałem cały plan notki w głowie. Zwalam winę na to, że wiało i wywiało mi wszystkie pomysły z głowy. 😂 (bo przecież się nie przyznam, że ja tam mam zawsze pusto)

Właściwie to jest sporo rzeczy, o których chciałbym napisać. Pierwszą z nich niech będzie to, że kupiłem sobie tablet, aby być bardziej mobilnym ze studiami i pisaniem notek. Póki co jestem zadowolony – wybrałem Samsung Galaxy Tab S7 razem z klawiaturą i muszę przyznać, że robi wrażenie. Jakość ekranu jest niesamowita (pod względem wyświetlania ekranu jak i dotyku), spisuje się na medal jako notebook i jako tablet do rysowania. Tak, zamierzam trochę sobie na nim porysować 😛 (tym bardziej, że program, którego używam, jest też na Androida – nazywa się Krita – polecam).

Znalazłem też LibreOffice (którego używam na komputerze), więc pisanie prac na studia, listów, czy czegokolwiek też mogę robić na tablecie (leżąc wygodnie na kanapie, przykryty kocem).

No i jest też SuperTuxKart na Androida, więc i Smoczyński jest zadowolony. Trochę też jest zdziwiony, bo gra wygląda trochę inaczej, ale najważniejsze, że jest. 😛 Zdążył nawet zainstalować aplikację LEGO Duplo i jest teraz przekonany, że tablet jest dla niego. Nawet mnie zdążył z radości wycałować. 😂

Mamy drugiego Bittle’a! Mamy też robocika o nazwie Boxer, w sierpniu/wrześniu przyjedzie do nas Cosmo 2.0. Mamy jeszcze kilka innych robotów na oku, więc będę miał o czym pisać. Póki co staramy się opanować sterowanie, bo nasze psiaki mają trudności z chodzeniem. Coś nam poszło nie tak. Ale to w sumie u nas normalne – dziwne by było, jakby wszystko tak po prostu działało. 😂

Udało mi się podciągnąć oceny i wciąż mam szansę na wyróżnienie (jeśli nie zawalę egzaminów oczywiście). Z drugiej strony czuję się, jakbym miał już wakacje i muszę się mentalnie biczować, aby siadać do nauki. Dam radę – jeszcze tylko kilka tygodni…!

A zaraz potem mam test z teorii na prawko. Jak szaleć, to szaleć. 😂

Dotarła do nas bubble tea ze strony The Bubble Panda (o której to napisałem w tej notce). Nie mieliśmy okazji jeszcze się jej napić, ale dostaliśmy fajne, metalowe słomki w ramach pierwszych urodzin strony. 😛

Nasz mały bąbel znowu zainteresował się Duplo z racji tego, że w aplikacji była (płatna :P) aktualizacja i pojawiły się tam zwierzątka z farmy. Tak się w nich zakochał, że kupiliśmy mu dwa zestawy: 10949 i 10952. On był w takim szoku, jak je zobaczył, a potem tak się cieszył, że mało co wszystkiego nie stratował z radości. Normalnie te klocki czcią otoczył. 😂 Ale muszę przyznać, że zwierzątka wyglądają naprawdę uroczo.

A niedawno byliśmy na prawdziwej farmie i kury karmił. Normalnie profesjonalny karmiciel kur. 😂 Całość próbowała nakarmić kaczki, ale wpierw rzuciła mamie kaczce jedzenie pod nogi, a potem trafiła samą mamę kaczkę, która wpadła w taką panikę, że całe towarzystwo pogoniła z dala od Całości. Myślę, że Całość ma odpowiednie kwalifikacje, aby pogonić pewną kaczkę z rządu… 😂

Mam kilka rzeczy, które mógłbym dodać do mojej tablicy (nie)korkowej, ale w chwili obecnej siedzę bardziej nad studiami niż nad czymkolwiek innym, więc pewnie zajmę się tym po egzaminach. A mam parę fajnych motywów do dodania. Półeczka w końcu się przyda. 😉

Czuję, że wszystko u mnie zwalnia z powodu egzaminów, dlatego nie zdziwcie się, jeśli za jakiś czas ogłoszę przerwę. Zależy mi na dobrej ocenie (nawet jeśli się boję, że znowu będą je zaniżać). Szkoda by było całego roku starań, stresowania i wyrzeczeń, aby teraz mieć to w czterech literach. 😛

Trzymajcie się ciepło! Albo chłodno, bo w sumie coraz cieplej na zewnątrz… 😉

Mefisto

#380. Trochę zmian, ale w sumie to dalej tak samo Read More »

#370. :D

Dzień dobry wieczór!

Po raz kolejny nie wiem od czego mam zacząć wpis, bo jak zawsze my nie potrafimy usiedzieć na tyłku spokojnie i chociaż przez 5 minut nic nie robić. 😂 Przydałaby się nam jakaś terapia! Z drugiej strony będzie co wnukom opowiadać (jeśli się jakiś kiedyś doczekamy – jak nie to będziemy cudzym wnukom opowiadać – a co! 😂).

W wyniku małego-dużego nieporozumienia kupiłem okulary wirtualnej rzeczywistość (HTC Vive Pro). Całość była średnio zadowolona (no, ale czego się można spodziewać, jak na pytanie czy mam kupić odpowiada się “tak nie” :P). Jednakże po chwili demolowania wszystkiego w wirtualnej rzeczywistości (no bo co innego mogłaby Całość zrobić 😂) stwierdziła, że musimy mieć drugie okulary, aby grać razem. I tak wyszło, że mamy dwie pary okularów. Zdecydowanie nie jesteśmy normalni, ale całkiem fajnie się gra w ten sposób. Odczucia są bardzo realistyczne (np. jak skoczyłem z budynku to miałem wrażenie, że naprawdę spadam). 😀

Wychodzi na to, że powoli będę recenzował gry na VR, czego się nie spodziewałem, ale się w sumie cieszę. 😛 I szczerze współczuję meblom w domu… Już mamy nawet pierwszą ofiarę: lampę. 😂

Dotarł do mnie w końcu telefon. Właściwie to zastanawiałem się, czy to kiedykolwiek nastąpi, bo Samsung wyjątkowo długo to przeciągał. Aczkolwiek jestem (póki co) zadowolony z tego telefonu, chociaż w porównaniu z moim poprzednim jest on wielgachny i sporo cięższy. Ale ten wielki ekran przydaje się do nauki (kiedy Smoczyński przejmuje mój komputer :P) oraz do… grania. Chyba nie spodziewaliście się niczego innego, co? 😛

Muszę jeszcze wypróbować aparat, ale na razie średnio gdziekolwiek wychodzimy, więc nie za bardzo mam okazję.

Jedyne, co mi się średnio podoba to wibracja. Zdecydowanie za mocna (całe biurko mi się trzęsie). Pozmieniałem w ustawieniach, ale prawie nic to nie dało, szukałem aplikacji, aby zmniejszyć wibrację, ale jedyne, co znalazłem to apki z wibracjami dla pań… No w sumie czego ja się spodziewałem? 🤷‍♂️

Całość dostała list z zaproszeniem na szczepienie przeciwko covidowi. Udaliśmy się do punktu szczepień. Miły pan na wjeździe poinformował nas, że tylko Całość może wejść do środka a “dzieci niech zostaną w aucie”. Znowu dostałem potwierdzenie, że gówniarsko wyglądam. 😂 Szczepienie dosyć szybko poszło – musieliśmy tylko chwilę odczekać. Przy okazji widzieliśmy efekt “jeśli się nie zaszczepicie to nie pójdziecie do pubów”. Ludziów jak mrówków! Zabrońcie ludziom pić to im się odechce bycie anty. 😂

Całość przeszła szczepionkę dosyć dobrze, ale moja matka panikowała, jakbyśmy conajmniej karmili Całość uranem. Naprawdę żałuję, że odnawiałem z nią kontakt, bo z każdym rokiem staje się to coraz cięższe. Tym bardziej, że ona z roku na rok wierzy w coraz gorsze debilizmy… Nie wiem, jak długo będę w stanie ją znosić – tym bardziej, że po tym, jak wyniosłem się z domu rodzinnego, nie chciałem mieć już więcej z nią kontaktu.

Aby nie kończyć takim ponurym akcentem, oto obiecane zdjęcie mojej tablicy korkowej-ale-nie-korkowej. 😛 Cały czas nad nią pracuję, bo wciąż czekam na kabel od lampki, aby podłączyć ją pod USB i zdecydować w końcu, gdzie dokładnie ją umieścić. Mam też kilka niezawieszonych przypinek (co zresztą widać na zdjęciu) – wszystkie czekają na Smoczyńskiego, bowiem on uczestniczy w tym całym procesie. No i każdy dodał jakiś akcent od siebie. 😉

Naprawdę fajnie zaczyna to wyglądać. 😉

Trzymajcie się ciepło!

Mefisto

#370. :D Read More »

#368. Z życia urzędnika cz.12

Kto pracował w urzędzie, ten wie, że to jest zupełnie inny świat. Czasem oznacza to bóle w mękach, jeśli chodzi o załatwienie czegoś, ale czasem oznacza, że człowiek nie jest tylko trybikiem w trzewiach urzędniczej mielarki. Jest też człowiekiem, żywą istotą pełną uczuć, kimś, kto “może się popsuć” i kogo trzeba wesprzeć.

Ostatni rok dla nikogo nie był łatwy. Siedzimy zamknięci w domach i liczymy dni do końca całego szaleństwa, a ono się nie kończy tylko ciągnie w nieskończoność. Nam też dał w kość i to w wielu aspektach: do tego stopnia, że musiałem pójść na przymusowy urlop na kilka miesięcy. Nie pisałem o tym, ale napiszę o tym teraz.

Praca jest dla mnie dużym priorytetem, ale gdy krzyżuje się ona ze zdrowiem któregokolwiek z nas to odchodzi na boczny tor. Ten czas wolny od pracy dał nam wiele możliwości, aby zmienić nasze podejście i ruszyć dalej. Taka chwila złapania oddechu, aby zrobić postanowienia i zacząć wdrażać je w życie. Wszak łatwiej je ciągnąć, kiedy sprawy już się w jakimś stopniu toczą.

Powrót do pracy powinien wiązać się dla mnie z formalnym spotkaniem w sprawie mojej nieobecności (polityką urzędu jest, aby nieobecności – nawet jeśli masz zwolnienie lekarskie – były omawiane na oficjalnych spotkaniach; oczywiście takie spotkania bardzo rzadko są przyjemne). Powinienem był takie mieć, ale moja szefowa (złota kobieta) stanęła na głowie, abym go nie miał, bo i tak mam się czym martwić, a “cały czas mamy pandemię, mam dziecko z autyzmem i chorującą Całość, a ja sam walczę z wewnętrznymi demonami” (jeśli można tak pieszczotliwie określić depresję). Jestem typem, który nie przepada za kontaktem fizycznym, ale w tamtym momencie miałem ochotę ją po prostu wyściskać.

Cały dział przywitał mnie po powrocie i wspiera w każdej możliwej sytuacji (bo nasz dział jest dynamiczny i potrafi się zmieniać każdego dnia). W takim momencie czujesz się jak człowiek w cywilizowanym świecie, a nie trybik martwej maszyny. W takich chwilach czuję, że jest dobro na świecie i nie warto się teraz poddawać.

Jestem naprawdę i dumny, i szczęśliwy, że pracuję w urzędzie z takimi wspaniałymi ludźmi.

Ten wpis nie ma większego sensu, ani głębszej puenty, ale chciałem po prostu o tym napisać, bo czasem warto napisać o czymś dobrym.

Mefisto

#368. Z życia urzędnika cz.12 Read More »

#366. Udało się!

Dzień dobry wieczór!

Nie wiem czemu, ale za każdym razem, kiedy piszę tą notkę, to czuję się jakby mnie tutaj miesiąc nie było, a publikuję posty co niedzielę. 😂

Ostatnie cztery tygodnie były dla nas bardzo zabiegane, ale dosyć owocne. Wybraliśmy się do prywatnego pediatry, który przyjrzał się problemom Smoczyńskiego i wystawił diagnozę: autyzm. Oczywiście nie wyklucza, że dzieciorośl może mieć też inne problemy (ADHD na przykład), ale póki co eliminujemy wszystkie czynniki, które mogą powodować nadpobudliwość u naszego bąbla.

Dostaliśmy dokładny raport ze wskazówkami, co robić dalej, aby Smoczyński rozwijał się prawidłowo i będziemy się starać o każdą możliwą pomoc (którą można uzyskać w dobie pandemii). Jest postęp, dostaliśmy nadzieję, której nam brakowało i mamy więcej sił przeć do przodu. Mały bardzo szybko łapie co i jak, więc różnice widać już nie tylko z tygodnia na tydzień, ale też i z dnia na dzień. Jestem z niego naprawdę dumny, bo wkłada dużo pracy w naukę mówienia i idzie mu coraz lepiej. 🙂

Strasznie jednak zły jestem na publiczną służbę zdrowia, bo to, co robili (a raczej czego nie robili) przez ostatni rok, to jest cyrk na kółkach, jeśli nie gorzej. Lekarz wystawił diagnozę nie widząc Smoczyńskiego ani razu. Według jego diagnozy mały jest kompletnie odcięty od świata i nie ma z nami (rodzicami) żadnego kontaktu. I piszę to w momencie, kiedy mały przybiega dać mi całusa i ciągnie mnie na kanapę, gdzie ułożył karty, bo chce się pochwalić, że mu się udało…

No zdiagnozował, ale chyba nie moje dziecko…

Zawiodłem się i to po całości. A co “najzabawniejsze”: jak powiedzieliśmy, że mamy dość i pójdziemy prywatnie, to nagle wszyscy się nami interesują, nagle można sobie z tyłka diagnozę wystawić i udawać, że wszystko jest w porządku. Chyba bardzo łatwo można domyśleć się, jak bardzo jesteśmy tym wszystkim zmęczeni…

Jakby tego było mało: moja matka okazała się antyszczepionkowcem. Już wcześniej widziałem, że jest sceptycznie nastawiona do szczepionki do koronawirusa, ale myślałem, że tylko kwestia tej jednej szczepionki, wobec której miała obawy. A teraz się wyjaśniło, czemu to ojciec i dziadkowie brali mnie na szczepienia (za co im bardzo mocno dziękuję). Ponadto uważa, że Smoczyński ma autyzm przez szczepionki… Moja matka zawsze była dzbanem i tak już chyba zostanie. Przynajmniej ułatwia mi to ograniczanie kontaktu z nią do koniecznego minimum.

Nasi cudowni sąsiedzi też starają się nam umilać życie, ale z nich to już można się tylko śmiać (i to w sumie robimy 😂). Nie pisałem o nich za bardzo, bo nie chciałem się na nich skupiać, ale myślę, że pora podsumować ich pomysły z ostatniego roku.

Zacznę od tego, że mieliśmy okazję porozmawiać z właścicielką mieszkań po drugiej stronie budynku i ona określiła ich jako taki typ ludzi, co mają spinę ze wszystkimi. I właściwie to po nich to widać… 😂

Przez cały rok próbowali różnych sposobów, aby wyprowadzić nas z równowagi. Wracali późno w nocy i naparzali się z mebali w mieszkaniu (ale tylko w pomieszczeniu pod sypialnią). Próbowali zablokowywać nas autami (bo mają dwa), ale kończyło się na tym, że o ile nie stawali nam pod same zderzaki, to Całość dawała radę wyjechać (jak to mój wujek ujął: “jak ktoś umie prowadzić, to i z dupy wyjedzie”). Skończyło się dla nich to tym, że inni sąsiedzi zaczęli ich blokować. Nie wojuj chujowym parkowaniem, bo od chujowego parkowania zginiesz. 😂

Potem zasypywali nam śmietnik swoimi śmieciami, ale co to za problem pojechać je wywieźć skoro wysypisko aż 5 minut drogi od nas. Następnie zaczęli wracać późno do domu (chyba z pubu) i tłuki się niemiłosiernie, ale to też na nas nie robiło większego wrażenia, a potem zamknięto puby. Przez jakiś czas był spokój, aż jednego dnia wrócili z… akordeonem. Zaczęli wyć nim na całą okolicę, więc Całość poszła, nagrała ich z zewnątrz, powymieniała porozumiewawcze spojrzenia z sąsiadami (na zasadzie: no niezłych czubków mamy w okolicy), a ja potem rozesłaliśmy nagrania do odpowiednich istustucji. Efekt był taki, że sąsiad zapakował się z akordeonem i wrócił już bez niego. Jeszcze w życiu nikt tak bardzo nie chciał nam dowalić, że aż kupił akordeon. 😂

Od tamtej pory próbują wymyślić coś nowego, ale kompletnie im nie idzie, więc, jakby nie spojrzeć, mamy spokój (i okazjonalnie darmową rozrywkę 😂). Są z nich jednak straszni cholerycy: wystarczy, że na dworze wieje albo pada deszcz, a oni budzą się w nocy i napierdzielają z otoczeniem (player vs enviroment nabiera przy nich nowego znaczenia). Jak ktoś zaparkuje na ich miejscu (tzn. to miejsce nie jest ich, ale oni lubią tam stawać) to też mają niemiłosierny ból tyłka. Szkoda mi ich z jednej strony, bo jakby nie patrząc to ich zachowanie wskazuje na jakiś poważny problem z psychiką…

Studia idą mi całkiem dobrze: dostałem właśnie najgorszą ocenę na tem rok (74%)! 😂 Wiąże się to z tym, że odpuściłem sobie z powodu naszego wyjazdu do pediatry (a jechaliśmy prawie do Londynu) i wolałem się przygotować na rozmowę z lekarzem. Znowu mam jednak trzy dwie prace do oddania na raz i czuję się zmaltretowany, bo mi ten fakt umknął i nie jestem na to psychicznie przygotowany. 😂 Jestem za to zadowolony z programowania w javie i z projektowania stron internetowych, bo to jest coś, co lubię i jeszcze w miarę mi wychodzi, a przy okazji uzupełniam braki w wiedzy, których zawsze chciałem się pozbyć, ale szukanie odpowiedzi na, szczerze mówiąc, nieznane sobie pytanie, nie jest proste. 😀

Powoli siadam do pisania kolejnej części przygód Wędrowca. Mam już całą fabułę ułożoną w głowie, więc teraz zostaje przelać pomysł do komputera. Nie mam pojęcia ile mi to zajmie (patrząc na ilość zajęć najpewniej sporo czasu 😂), ale zbliżam się do momentu, w którym powinienem wcielić pomysł w życie. 😀

Co do mojej tablicy korkowej, ale nie korkowej (o której to wspomniałem w tej notce) to zbieram powoli przypinki, dorobiłem się półeczki (w sumie to nawet kilku, tak jakoś wyszło 🤷‍♂️) oraz całkiem fajnej lampki. Czekam jeszcze na kabel, aby ją podłączyć. Szukam też jakiś fajnych naklejek inspirowanych grami, aby ozdobić półeczkę naprzeciwko mnie. Jeśli dobrze pójdzie to przy następnej notce wstawię zdjęcia z postępem prac. 😀

Przeszedłem Cyberpunka! Ale tak nie do końca, bo z kilku możliwych zakończeń udało mi się zrobić tylko jedno. Przy innych gra się wykrzacza. Chyba poczekam na patcha do gry (albo nawet na kilka) i zagram jeszcze raz, bo pod względem fabuły to gra jest naprawdę wciągająca, ale fakt, że co chwilę się wywala lub zacina zmęczyło nawet i mnie. Domyślam się, że wydawanie gier w dobie pandemii i pod presją emocjonalnie niestabilnych czubków (CD Projekt zaczęło nawet otrzymywać groźby śmierci, jeśli nie wypuszczą gry) jest ciężką sprawą, ale gra jest mega, grafika jest przecudowna. Trzeba ten diament tylko doszlifować. 😉

Całość sprawiła sobie nowy telefon – Samsung Galaxy S21. O dziwo obyło się bez jojczenia, które normalnie występuje przy przegrywaniu danych, bo telefon okazał się powyżej oczekiwań. 😀 Spodobał mi się, więc sobie też zamówiłem. 😀 Zbliża się wiosna (o ile już do nas nie przyszła), więc przydałoby się zacząć wychodzić fotografować kwiatki (bo wiadomo, jestem stereotypowy biseks i skaczę z kwiatka na kwiatek – instagram to potwierdza 😂).

To będzie chyba największy telefon w moim życiu, ale duży ekran mi się przyda: wygodniej będzie mi czytać podręczniki od matmy na nim. 😛 Właściwie to tablet miałem niewiele większy od niego… 😮 Trzeba będzie powiększyć kieszenie.

W ostatnim czasie reorganizujemy też przestrzeń w domu. Powodem tego jest głównie stos klocków LEGO, które trzeba gdzieś ulokować. 😂 Deski ze starego, połamanego łóżka przerobiliśmy na półki (całkiem solidne półki), Całość wymieniła biurko, bo potrzebuje więcej miejsca na swoją pracownię i przyznam, że w zaczyna się u nas robić całkiem przyjemnie. Żeby jeszcze tylko taki bałagan się nie robił to by było cudownie… 😛 To chyba znak, że nam już zdrowo odbiło od ciągłego siedzenia w domu, ale przynajmniej mamy zajęcie. 😂

Myślę, że to wszystko, czym chciałem się z Wami podzielić. Trochę tego było, ale cóż… Nasze życie będzi prawie tak samo szybko, jak Smoczyński, kiedy usłyszy, że pizza przyszła. 😀

Trzymajcie się ciepło i bądźcie zdrowi!

Mefisto

#366. Udało się! Read More »

#362. Powoli i do przodu

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym ostatnią taką notkę pisał pół wieku temu. Nie dlatego, że czuję się, jakby minęło pół wieku, ale dlatego, że tyle się wydarzyło (i wciąż ma się wydarzyć). Spróbuję to wszystko (w miarę) w skrócie opisać.

Zacznijmy od spraw blogowych. Opowieść o Wędrowcu dobiegła końca! Ale to dopiero pierwsza część. Druga już się tworzy. 😉 Trzecią część mam w planach, ale na razie to dosyć odległy temat. Póki co jednak robię sobie przerwę od publikowania czegokolwiek w środy, bo na razie studia wystarczająco mnie wykańczają (a wiadomo, że od tego roku moje oceny liczą się już do średniej i bardzo zależy mi na wyróżnieniu – tym bardziej, że póki co mam na nie szansę :P).

Zauważyłem też, że zaczynają mi się kończyć recenzje gier. 😂 Nie to, że ich nie mam, bo w gry staram się grać, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu, ale od jakiegoś czasu zwyczajnie nie napisałem żadnej. Muszę też pograć w mniej zajmujące tytuły, bo ostatnio grywam tylko w duże produkcje, nad którymi (z braku czasu) siedzę czasem i miesiącami. 😛

Zacząłem też (i to od dzisiaj, bo paczka doszła kilka godzin temu 😂) realizować swoje małe marzenie odnośnie kolekcjonowania jakiś przypinek z gier, które przeszedłem i przyczepianie ich do tablicy korkowej. Tablicę mam (nie korkową, ale materiałową – też jest fajna), kilka przypinek też. Oto efekt:

Fakt, dodałem też przypinki, naklejki i metalowe znaczki z rzeczy niezwiązanych z grami, ale wciąż bliskimi mojemu sercu i powiem tak: mi się podoba. 😀 Teraz szukam po necie różnych pierdółek i zobaczymy, co z tego wyjdzie za jakiś czas. 😉

A na samym szczycie polaroid z twórcami gry Monster Prom. <3

Mam też zdjęcia naszej kolekcji Lego związanego z Minecraftem (innych nie miałem sposobności sfotografować bez bólu tyłka pewnego jegomościa :P). Mały Smoczyński pomaga mi budować zestawy i idzie mu coraz lepiej (w sensie: potrafi chwilę usiedzieć na tyłku i mi pomóc 😂). Zostało nam jeszcze kilka zestawów do złożenia i nie wiem już, gdzie je będzie można postawić. 😂

(mała poprawka: na zdjęciach jest jednak mniej zestawów niż myślałem 😂)

Co do Lego to planuję zrobić osobny kącik i tam wrzucać zdjęcia złożonych przez nas zestawów. 😉

No to teraz będzie mniej wesoło…

Idziemy ze Smoczyńskim prywatnie do specjalistów. Publiczni specjaliści tak nas mieli w dupie, za każdym razem wyciągając inną wymówkę (teraz mają łatwiej, bo jest koronawirus i tym się mogą w kółko zasłaniać), że po prostu poddaliśmy się i przestaliśmy wierzyć w to, że oni cokolwiek będą chcieli pomóc. I pewnie bym nawet o tym nie pisał, gdyby nie to, że poinformowaliśmy wszystkie publiczne służby o naszej decyzji i jesteśmy nękani. Bo czym innym mogę nazwać ciągłe telefony, nachodzenie nas w domu bez zapowiedzi, multum emaili bo dziecku TRZEBA pomóc. Jak pomóc? Wysłać go do żłobka. I co w tym żłobku? Zrobimy plan działania, którego oni i tak się nie będą trzymać, i moje dziecko zamiast się rozwijać, to będzie się cofać w rozwoju. Dwa razy już to przerabialiśmy, za trzeci raz podziękuję. Już nie mówiąc, że jest koronawirus i nie chcę, aby mały przytargał to do domu i zaraził Całość (tak, też możemy się tym tłumaczyć).

Staramy się z całych sił, aby Smoczyński robił kroki do przodu i nasza praca zaczyna w końcu dawać jakieś efekty. Dlaczego więc mam zaufać kobietom, które twierdzą, że Smoczyński koniecznie musi nauczyć się pokazywać karteczki z obrazkami wyrażającymi jego potrzeby, skoro on już nauczył się wyrażać te potrzeby słowami?

Chyba rozumiecie moje wkurzenie. Mam sporo na głowie i dochodzi mi szukanie specjalistów, organizowanie wyjazdu (prawie do Londynu) w momencie, kiedy powinniśmy się izolować i zamiast jakiegoś zrozumienia, dostaję dziesiątki telefonów i emaili, które w niczym nie pomagają.

Aby nie kończyć notki w takim posępnym nastroju: Smoczyński dostał książkę “Tata Amelki” Doroty Zawadzkiej (superniani) z dedykacją. 🙂 Dzięki niej nie poddaliśmy się i nie straciliśmy całkiem nadzieji. 🙂

Mefisto

#362. Powoli i do przodu Read More »

#351. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.48 – Witaj w domu

Prace budowlane nie szły ani trochę w oczekiwanym tempie. Japeś starał się pomagać, jak mógł, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego talent do psucia wszystkiego nijak nadaje się do przebudowy mieszkania. Wędrowiec szybko został oddelegowany do funkcji “przynieś, zostaw na ziemi, odsuń się na bezpieczną odległość”. Był tym faktem niezwykle załamany, ale nie mógł nic poradzić na swoją niezdarność.

Adam z Jakiem szybko uwinęli się ze zdjęciem podłogi i przearanżowaniem rur, aby mieć możliwość zrobienia drugiej łazienki (bo wszak jedna nie wystarczyłaby dla tak dużej “rodziny”). Niedługo po tym zaczęli stawiać drewniany szkielet, na którym zawiesili płyty gipsowo-kartonowe, a środek wypchali wełną skalną, aby nieco wygłuszyć pomieszczenia.

W końcu dotarli do momentu, kiedy zostały im do zrobienia jedynie prace dekoracyjne. Cień przywiózł wybrane wcześniej farby i postawił je przed siedzącym w kącie Japesiem.

– Chodź, pomożesz nam. – na te słowa oczy Wędrowca zaświeciły się niczym lampki choinkowe, a chłopak pośpiesznie zerwał się z ziemi i wziął jeden z wałków. Jake pokazał mu gdzie i jak ma malować, więc Japeś skupił całe swoje siły na tym zadaniu. Adam skorzystał na ich pomocy i zajął się kafelkowaniem łazienki oraz kuchni.

Wędrowiec z początku miał z malowaniem trudności (bo przecież nie byłby sobą, gdyby raz coś zrobił dobrze). Momentami mazał po ścianie, jakby specjalnie chciał zrobić komuś na złość. Cień jednak cierpliwie tłumaczył mu, co robił źle i pomagał poprawić wszelkie wpadki oraz niedociągnięcia. Stopniowo Japeś zaczął zyskiwać wprawę i małymi krokami usamodzielniał się w kwestii malowania ścian.

Już miał się chwalić Jake’owi, że udało mu się całe 15 minut malować i nie popełnić żadnej gafy, jednakże odwracając się tak machnął wałkiem, że poleciał on wprost na twarz jego współlokatora. Przez moment zamarł w bezruchu obserwując jak Cień podniósł wałek i wolnym krokiem zbliżał się w jego stronę. Wędrowiec nie wiedział, czy powinien się tylko bać, czy powinien był już dawno uciekać. Niczym bohater horroru stał i czekał w niepewności na rozwój wydarzeń.

– Zgubiłeś to. – mruknął Jake i zanim Japeś zdążył cokolwiek powiedzieć, maznął go wałkiem po twarzy. Wędrowiec przez chwilę nie wiedział nawet, co ma o tym myśleć. Tego się w końcu nie spodziewał.

Bez większego zawahania rzucił się na Jake’a i powalił go na ziemię próbując odebrać mu wałek. Cień bronił się dzielnie przed Wędrowcem nie pozwalając odebrać sobie narzędzia tortur, więc zaraz potem turlali się po podłodze, aż wpadli na puszkę z farbą, w którą uderzyli z taki impetem, że oblała i ich, i kawałek jeszcze nie pomalowanej ściany, i folię na oknie.

Adam wpadł do pokoju, aby upewnić się, że jego pomagierom nic się nie stało. Widząc ich w takiej sytuacji tylko mlasnął z udawanym niezadowoleniem i skrzyżował ręce na piersi.

– Zostawić was, chłopcy, samych. Mieliście malować pokój, a nie siebie nawzajem. – zaśmiał się. Japeś zszedł z Jake’a i pomógł mu wstać, ale zamiast “dziękuję” dostał (znowu) wałkiem po twarzy. Wojna rozpętała się na nowo i Cień po raz kolejny gruchnął na ziemię. Adam próbował interweniować i rozdzielić towarzystwo, ale ostatecznie dał się wciągnąć w bitwę o wałek i łącząc siły z Japesiem, umazał Jake’a jak tylko się dało.

Resztę dnia spędzili na intensywnym sprzątaniu całego bałaganu, a Cień na zmywaniu z siebie farby.

W ciągu następnych tygodni prace dobiegły końca, mieszkanie zostało porządnie wywietrzone i z powrotem zaczęli zwozić meble. Chociaż zostało jeszcze trochę pracy, zaprosili Siyę, aby oceniła wygląd ich nowego, wspólnego domu.

Dziewczyna zwiedziła wszystkie pomieszczenia w ciszy obserwując ciężką pracę jej przyjaciół i była pod wielkim wrażeniem ich poświęcenia. Chociaż każdy z nich miał swoje życie, prace i problemy, to jednak sukcesywnie poświęcali swój wolny czas, aby móc zrobić miejsce dla niej i dla jej dziecka. Siya w pewnym momencie zaczęła płakać i wtuliła się w Japesia.

– Dziękuję. Naprawdę dziękuję. – wyłkała mu w ramię. – Jesteście naprawdę moimi aniołami. To, co dla mnie zrobiliście… Ja nie wiem jak ja się wam odwdzięczę.

– Bądź dla dziecka dobrą mamą. Tyle mi wystarczy. – odparł Wędrowiec, a potem zaczął sinieć, bo Siya, chociaż zdawała się być wątła, to jednak miała sporo siły w rękach i przytuliła go zdecydowanie za mocno. Na jego szczęście Jake wyzwolił go z morderczego uścisku zanim skończyło mu się powietrze.

– Oczywiście! – odparła uśmiechnięta, mimo iż wciąż płakała. Były to jednak łzy szczęścia, które pomagały jej oswoić się z myślą, że jej życie wciąż mogło stać się w jakimś stopniu piękne.

Następne dni spędzili na ustawianiu starych mebli oraz zamawianiu nowych mebli do nowopowstałych pomieszczeń. Kiedy wszystko stało już na swoim miejscu, Siya zaczęła znosić różnego rodzaju ozdoby i rośliny, aby, jak to sama ujęła, “dodać mieszkaniu trochę duszy”. W końcu nadszedł ten wymarzony dzień, kiedy wszystko było gotowe. Dziewczyna pożegnała się ze starym mieszkaniem i razem z Japesiem i Jake’iem wkroczyła w kolejny rozdział swojego życia…

Mefisto

#351. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.48 – Witaj w domu Read More »

#337. Smokowo

Dzień dobry wieczór!

Pora wrócić do codzienności! Ostatnie tygodnie (a właściwie to nawet i miesiące) nie były dla nas ani trochę litościwe. Postaram się wszystko streścić jak najbardziej się da, aby nie zamęczyć Was na śmierć szczegółami (wystarczy, że to nas zamęcza ta sytuacja – więcej ofiar nie jest potrzebne).

Pisałem jakiś (spory) czas temu o problemach Smoczyńskiego w związku z jego rozwojem. Podejrzewano głównie autyzm. Pchaliśmy się przez szpony publicznej służby zdrowia, aby małego zdiagnozować i pomóc mu uporać się z zaburzeniami. Jak się możecie domyśleć: do dupy z taką pomocą.

Całość swoim spostrzegawczym okiem zaczęła zauważać podobieństwa w zachowaniu Smoczyńskiego i w moim. Ja mam diagnozę ADHD (początkową, bo matka nie chciała w to wierzyć i nie wyraziła zgodę na terapię i dalszą diagnozę). W mojej rodzinie (jak się ostatnio okazało) ADHD występuje dosyć często, a to zaburzenie jest w jakimś stopniu dziedziczne.

Jak się połączy kropki to można się domyśleć, że Smoczyński najprawdopodobniej odziedziczył ADHD po mnie (synu, trzeba było brać lepsze geny :P).

Próba podzielenia się tym ze służbą zdrowia dała nam tylko informację, że nic z tym nie zrobią aż do 6 roku życia. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Smoczyński miał mieć wizytę już w lipcu, ale się im zapomniało. Wkurzyłem się do tego stopnia, że pomimo iż od dłuższego czasu nie byliśmy się w stanie skontaktować z lekarzem to 5 minut później już z nim rozmawiałem. Obiecał ruszyć niebo i ziemię, ale ja w to już nie wierzę.

Rozmówiliśmy się też z przedszkolem Smoczyńskiego, które rozumie to, iż na razie nie chcemy go tam wysyłać. Faktu tego nie może zrozumieć kobieta, która miała nam organizować ćwiczenia w domu, ale “niestety jest koronawirus, więc nie może”. Ta kobieta męczy nas, aby Smoczyński koniecznie tam przychodził, bo “ON SIĘ MUSI SOCJALIZOWAĆ”. Dziecko, które ma wyrąbane na swoich rówieśników, bo są dla niego nudni. Smoczyński socjalizuje się z dziećmi, ale nieco starszymi i bardziej ogarniętymi. Niestety ten maluch nie bawi się duplo tylko podpina kabelki do breadboarda, aby podłączyć zasilanie do diody, więc potrzebuje towarzystwa z podobnymi zainteresowaniami.

Już nie mówię o tym, że powód dla którego Smoczyński nie chodzi do przedszkola jest taki, iż Całość jest w grupie podwyższonego ryzyka. Również powodem jest to, że Smoczyński ma non stop zapalenie pęcherza i kończy z antybiotykiem (nie będę pisał, jak bardzo nas olano w tej sprawie, bo się zeźlę bardziej niż planuję).

Jesteśmy tym wszystkim psychicznie wypruci. Od miesięcy walczymy ze wszystkim i wszystkimi, aby osiągnąć cokolwiek dla Smoczyńskiego i jedyne, co dostaliśmy to rozczarowanie. Te wszystkie nieskuteczne terpie, bo próbowano dopasować Smoczyńskiego do leczenia, a nie na odwrót… Coś w nas końcu pękło.

Olaliśmy specjalistów, którzy w sumie nie są w stanie nic wiedzieć o naszej dzieciorośli, bo spędzają z nią od 30 do 60 minut w ciągu tygodnia, a to jest praktycznie nic, a nie opierają się na tym, co mówimy tylko na tym, co oni uważają.

Zamiast odsuwać go od technologii (jak nam doradzano) to wykorzystaliśmy jej zalety, aby zacząć budować mu uwagę. Smoczyński, tak jak ja, najlepiej skupia się przy grach, więc nauczyłem go grać w Super Tux Carta. To pomogło mu skupić się i coś w grze osiągać. Jak na początku jeździł głównie do przodu i czasem skręcił w prawo, tak teraz sprawnie manewruje samochodzikiem, wykręca, wynajduje jakieś skróty, zbiera bonusy (typu przyśpieszenie, wybuchowe babeczki, itd.) i ich używa oraz przechodzi mapę pod prąd. Ma bardzo dobrą sprawność manualną jak na trzylatka.

Skoro udało nam się nauczyć go trochę skupiać, wzięliśmy go do zabawy LEGO. Kolejny strzał w dziesiątkę! Małe klocki są dla niego świetne, bo on lubi być precyzyjny, pomaga mi budować zestawy klocków i razem z Całością bawi się ludzikami oraz pojazdami. Raz nawet przerobili rekina na rekina-betoniarkę (“no bo skoro jest ryba-piła to czemu nie może być rekin-betoniarka”). 😂

Mały tak bardzo polubił LEGO, że kiedy jesteśmy na zakupach zawsze zahaczamy w półkę z klockami i wybieramy mu jakiś zestaw, który wręczamy mu w jego małe dłonie, aby chwilę potem uczyć go cierpliwości przy kasie, bo za zakupy trzeba zapłacić. Możecie mówić, że go rozpieszczamy, ale to ma na niego bardzo edukacyjny wpływ, a cała nasza trójka dogaduje się coraz lepiej. 😉

Smoczyński zaczyna też rozwijać mowę i zaczyna posługiwać się trzema językami. Jak się nam to udało to nie wiem, ale jestem dumny. 😂 Ponadto potrafi rozróżniać, kto w jakim języku mówi i odpowiedzieć w tym języku, co też jest dosyć przydatne. Do nas za to mówi mieszanką języków, bo wie, że my rozumiemy (bo nie mamy wyjścia 😂).

Kolejną rzeczą, którą Smoczyński odziedziczył po nas jest pindrzenie się przed lustrem. Bardzo podoba mu się przymierzanie czapek, ubrań, akcesorii, lubi też pozować do zdjęć i oglądać potem jak na nich wyszedł. To jest bardzo urocze, kiedy zakłada czapkę i poprawia ją, aby dobrze w niej wyglądać. 😀

Nasz mały ma też potrzebę robienia tego, co my. Dlatego na zakupy zakłada swoją maseczkę i pilnuje, aby mieć ją porządnie założoną. Po powrocie do auta dezynfekuje ręce, a po powrocie do domu pierwsze, co robi, to myje łapy. Sprawia mu to sporo radości, bo czuje się dzięki temu odpowiedzialny. 🙂 A ja mam wrażenie, że łatwiej pod tym względem ogarnąć dziecko z problemami niż dorosłą osobę z…

I w tym wszystkim wkurza mnie to, że Smoczyński jest zdolnym dzieckiem, któremu marnuje się szanse na normalny rozwój. Mamy tego dość i zaczynamy ostrą walkę o naszego bąbla, bo widzimy ile on potrafi, pomimo swoich niedoskonałości, osiągnąć. Czeka nas sporo pracy, ale nie zamierzamy się poddawać.

Wiem, że to, co napisałem, nie jest ani trochę krótkie, ale to jest skrót tego, co chciałem napisać. Przejdźmy teraz do weselszych rzeczy.

Wszyscy troje uwielbiamy LEGO. 😀 Całość ostatnio znalazła starą gazetkę (z lat 90-tych) z klockami z dzieciństwa Całości. Dzięki temu udało nam się namierzyć i kupić kilka zabytkowych zestawów, które mają przyjść w tym tygodniu. Dorwaliśmy też kolekcję kosmicznych klocków (statków, stacji kosmicznych, itd.), więc czeka nas składania. 🙂 Rozpiszę się o tym w następnej notce, kiedy klocki do nas dotrą. 😉

Smoczyński dostanie swój pierwszy komputer. Głównie dlatego, że potrzebuję swój do nauki. 😂 Nie no, żartuję. Uznaliśmy, że jest na tyle mądry i odpowiedzialny, aby móc rozwijać swoje umiejętności komputerowe w swoim własnym zakresie. Jego pierwszą maszyną będzie Raspberry Pi 4, bo na jego potrzeby jest wystarczające. Swoje stanowisko będzie miał obok mojego, bo pod względem komputerowym jesteśmy ze sobą zżyci. 🙂 Zobaczymy, czy spodoba mu się odrobina samodzielności. 😉

Chcę go też pouczyć prostego, blokowego programowania, a Raspberry Pi będzie do tego idealne. Co do tego mam też inne plany, ale na razie może to poczekać. 😉

Zaczął się dla mnie kolejny rok studiów. Matma na dzień dobry dała mi w kość tematami, których zwyczajnie nie lubię. 😀 Ale IT za to zapowiada się ciekawie. Czeka mnie sporo programowania i projektowania. 😉 Na dniach mają też przyjść wyniki za drugi moduł, więc będę wiedział jak ostatecznie poszło mi z tym wszystkim.

Całość obchodziła jakiś czas temu urodziny, więc dostała ode mnie i Smoczyńskiego małego Smoczka. 😉 Prezent wykonała Aksinia i bardzo przypadł Całości do gustu. No muszę przyznać, że ten smok jest bardzo urodziwy. 😀

Jeśli chodzi o świat gier to mam sporo zaległości do nadrobienia. W chwili obecnej gram niezobowiązująco w Runes of Magic na serwerze Nawia. Mój nick to, jak łatwo można zgadnąć, Mefistowy. 😉 Jeśli ktoś chce ze mną pograć to zapraszam. Można mnie spotkać o różnych porach dnia, ale przeważnie wieczorami. 😉

Myślę, że póki co to tyle. Rozpisałem się na początku i mimo wszystko nie chcę Was zamęczać naszym zwariowanym życiem (chociaż i tak to robię :P). Spodziewam się, że najbliższe miesiące będą dla nas wyczerpujące i mogę jeszcze kilkukrotnie zniknąć z bloga, aby móc w spokoju walczyć o mojego małego bąbla. Ale taki już los rodzica: trzeba walczyć ze światem! 😉

Trzymajcie się ciepło! Ja wracam do nauki! 😉

Mefisto

#337. Smokowo Read More »

#327. Mordodrzejka

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym pół wieku nie pisał! A to wszystko dlatego, że byliśmy chorzy i praktycznie ponad miesiąc czasu wypadł nam z życia. I pewnie jeszcze trochę tego czasu wypadnie, bo wciąż czujemy się tak średnio. Sponsorem takiego poczucia jest lekooporna bakteria, którą zaraził się Smoczyński, a wyleczenie takiego paskudztwa jest czasochłonne.

Dlatego też przepraszam wszystkich, których trochę bardzo w ostatnim czasie olałem, ale sił mi już brakuje… Postaram się wszystko nadrobić jak tylko poczuję się trochę lepiej.

Oczywiście w tym samym czasie oczywiście miałem do zdania finalną pracę z drugiego modułu informatyki, więc musiałem przyćpać trochę przeciwbólowych i w miarę możliwości napisać coś, co ma jakieś ręce i nogi. Mam nadzieję, że wyszło dobrze. Jeśli nie to współczuję nauczycielowi, który będzie musiał to przeczytać!

Uniwersytet trochę podłamał moją wolę walki, bo z racji koronawirusa zaniżali oceny. Egzamin z matematyki 1 poszedł mi dobrze, bo miałem 98%, więc wychodziło mi na koniec 97%, ale zaniżyli mi do 93%. To jeszcze nic, bo wciąż załapałem się na wyróżnienie. Z matematyką 2 jest gorzej, bo z ocen wychodziło mi 90%, a oni zaniżyli mi to do 84.6% czyli do wyróżnienia zabrakło mi 0.4%. Już się zdążyłem z tym pogodzić, ale serducho bolało mnie strasznie.

Dobrze, że oceny z pierwszego roku nie liczą się do średniej! Współczuję tylko studentom trzeciego roku, bo ich oceny zostały zaniżone i nic nie mogą już z tym zrobić…

Z pozytywnych wieści mam takie, że drukarka 3D do nas dotarła i to już przed wrześniem! 😀 Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jakości wydruków, bo są naprawdę starannie wykonane.

Drukarka przybyła do nas w trzech częściach, które musieliśmy złożyć. Na szczęście dodali instrukcję i paczkę mini żelków Haribo (bo drukarka też nazywa się Mini ;)) z poleceniem, aby robić sobie przerwy w trakcie składania. Bardzo miły akcent. 😀

(ten bałagan przy kominku to tymczasowe zabezpieczenie przed Smoczyńskim :P)

Humble Bundle też ostatnio było dla mnie łaskawe, bo w ostatnich miesiącach zyskałem gry Vampyr i Forager, na których mi zależało. Taka miła niespodzianka. 😀

Udało mi się też dokończyć Assassin’s Creed III wraz z dodatkiem pomimo choroby. Ale fabuła trójki jest bardzo ciekawa, a dodatek to już po prostu kosmos. 😀 Na razie muszę sobie jednak zrobić przerwę, bo jak na moje chorowanie to jest trochę zbyt wymagający typ gier.

Obecnie gram w Foragera, bo nie jest jakoś specjalnie wymagający, nie ma żadnej konkretnej fabuły, więc mogę go zostawić na jakiś czas i nie rozpaczać, że nie pamiętam, co się tam wcześniej działo. 😛 A gra jest całkiem przyjemna, ale czasochłonna. 😉

Mały Smoczyński za to uwielbia grać w SuperTuxCart. Idzie mu coraz lepiej i jest bardzo zdeterminowany, aby nauczyć się grać tak, jak my. 🙂 Chociaż zdarza mu się przy tym powkurzać i zaprezentować ile ma pary w płucach (dlatego pieszczotliwie nazywamy go Mordodrzejką). Pracujemy nad jego cierpliwością, ale to jest zadanie, nad którym trzeba spędzić trochę czasu. 🙂

Myślę, że na tym skończę, bo znowu łapie mnie gorączka. Trzymajcie się ciepło i z dala od chorób! 🙂

Mefisto

#327. Mordodrzejka Read More »

Scroll to Top